„Przykazanie
nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem: żebyście
i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli
będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).
Ten duchowy testament Jezus
powierzył swoim uczniom w Wieczerniku, tuż po spożyciu Ostatniej Wieczerzy. Stało
się to na krótko przed Jego męką, w chwilę po wyjściu Judasza, który poszedł w ciemności,
aby Go wydać Żydom. Jezus pozostawił testament w postaci nowego przykazania. Całe
życie i posługa Jezusa miały na celu objawienie miłości Bożej do człowieka. Dlatego
też chce On, aby miłość wyróżniała jego uczniów, chce, aby uczniowie ją odkrywali
w sobie samych, bowiem wszyscy zostaliśmy stworzeni do miłości.
Nowość tego
przykazania polega między innymi na tym, że odnosi się do wszystkich, bez względu
na pochodzenie, rasę, kolor skóry, nadto do nieprzyjaciół, wrogów i przeciwników.
Jego nowość polega też na sposobie i intensywności, z jaką należy ją przeżywać: „Tak
jak Ja was umiłowałem: żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie”.
To nie jest
przykazanie wykute na tablicach kamiennych, jak w przypadku Mojżesza, ale na tablicach
ludzkiego serca, które zostało stworzone, aby kochać.
Z własnego życia i doświadczenia
każdy wie, że o ile można kochać przyjaciół, o tyle okazanie miłości nieprzyjaciołom
i wrogom graniczy niemalże z cudem, zwłaszcza wobec tych, którzy wyrządzili wielką
krzywdę. Łatwiej jest też kultywować miłość w słowach, a o wiele trudniej wyrazić
ją w konkretnych gestach i działaniu. Nie trzeba jednak zapominać, że nienawiść, zemsta,
przemoc, obojętność i egoizm są stare jak świat i sprawiają, że przez nie świat się
starzeje i degraduje. Natomiast tym, co ten świat odnawia, regeneruje i wprawia w
ruch, jest właśnie miłość. Jest ona siłą, która zawiera w sobie moc stwórczą i inspirującą
do nowych rzeczy, zdolną przekształcić zwykłe codzienne sytuacje w coś nowego, wręcz
zadziwiającego. W odróżnieniu też od miłości ludzkiej, zwykle uwarunkowanej zachowaniem,
dobrocią, postawą innych lub wyglądem i pięknem zewnętrznym, które w gruncie rzeczy
są przemijające, miłość Boża jest całkowicie wolna i darmowa. To ona sama stwarza
wartości nieprzemijające.
Zmarły w 2002 r. wietnamski kardynał François-Xavier
Nguyen Van Thuan, nawiązując kiedyś do miłości Bożej, mówił „Miłość autentyczna nie
zastanawia się, nie stawia ograniczeń, nie kalkuluje, nie pamięta nawet uczynionego
dobra ani też doznanych krzywd, nigdy nie stawia żadnych warunków. Jeśli pojawiają
się uwarunkowania, wówczas nie ma miejsca na miłość” (Scoprite la gioia della speranza.
2006 Edizioni ART., s.20).
Miłość Boża, dzięki swojej niepowtarzalnej wielkości,
staje się cechą charakterystyczną i miarą chrześcijańskiej postawy człowieka wierzącego.
Stąd chrześcijanin, który zapomina o miłości, zapomina o celu swojego chrześcijańskiego
życia.
Wspomniany kard. Van Thuan w broszurce zatytułowanej Pięć chlebów
i dwie ryby opowiada o swoim doświadczeniu ciężkiego więzienia. W 1975 r. został
mianowany arcybiskupem Sajgonu. Kilka miesięcy później został aresztowany przez komunistów
i osadzony na blisko13 lat w więzieniu, w tym na 9 w całkowitej izolacji, pilnowany
przez dwóch strażników, którym zakazano jakiejkolwiek z nim rozmowy. To była prawdziwa
tortura psychiczna, w całkowitej pustce, bez pracy, chodząc po celi od rana aż do
późna w nocy, aby nie nabawić się reumatyzmu i nie popaść w szał. Tak czekał, aby
mu przynajmniej zakomunikowano, dlaczego został uwięziony. Wyznał później: „Do głowy
cisnęło mi się wiele najprzeróżniejszych myśli, smutek, rezygnacja, zmęczenie… Aż
pewnego dnia wszelkie moje ciemności i wątpliwości zostały rozwiane z pomocą słów
Johna Walsha, biskupa i misjonarza w Chinach, który w chwili wyjścia po 12 latach
z więzienia na wolność powiedział: «Spędziłem połowę mego życia wyczekując». Wówczas
sobie pomyślałem: «Ja nie będę czekał. Będę starał się żyć chwilą obecną, wypełniając
ją miłością». W ten sposób żył Ojciec Maksymilian Kolbe, kiedy powtarzał swoim nowicjuszom:
«Wszystko, absolutnie, bez stawiania jakichkolwiek warunków». Słyszałem też abp. Heldera
Camarę, jak mówił: «Życie jest szkołą nauki kochania». Także Matka Teresa z Kalkuty
kiedyś mi napisała: «Nie jest ważne, jak wiele zdziałaliśmy, ale intensywność miłości,
jaką wkładamy w każde działanie»” (s.12 -13). Od tego momentu kard. Van Thuan zaczął
kochać również i swoich prześladowców. Trzy lata temu rozpoczęto jego proces beatyfikacyjny.
Jakże
chciałoby się w tym momencie przytoczyć słowa św. Pawła z Listu do Koryntian „Miłość
cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi
się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego. Nie unosi się gniewem, nie pamięta
złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko
znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość
nigdy nie ustaje…” (1 Kor 13, 4-8).