Kard. Levada: kryzys Kościoła po rewolucji seksualnej
Kościół nie był przygotowany na głębokie zmiany w społeczeństwie, w szczególności
zaś do życia celibatem w dobie rewolucji seksualnej. Zdaniem kard. Williama Levady
to właśnie tu tkwią korzenie aktualnego kryzysu w Kościele. „Musieliśmy się tego nauczyć
i wciąż się tego uczymy, zarówno społeczeństwo, jak i Kościół” – powiedział prefekt
Kongregacji Nauki Wiary w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji PBS. W jego przekonaniu
siła obecnego kryzysu wynika przede wszystkim z efektu zaskoczenia.
„Zostałem
biskupem w 1983 r. – mówi amerykański kardynał. – I mogę powiedzieć, że w tamtym czasie
nigdy nie słyszałem o molestowaniu dzieci przez duchownych. A przecież, jak wynika
z raportów, właśnie wtedy dochodziło do takich przypadków. Ale działo się to za zamkniętymi
drzwiami. Nikt o tym nie donosił. I potrzeba było czasu, aby zrozumieć, jak sobie
z tym radzić, i aby w pełni pojąć, jak wielką szkodę takie zachowanie wyrządza dzieciom”.
Kard. Levada przyznaje, że skandale seksualne zaskoczyły niejednego biskupa. „«Nie
po to tu jestem», powiedział mi jeden z nich – przypomina amerykański purpurat. –
Ale cóż, taka jest sytuacja. Również Papież nie do tego się przygotowywał. Myślę,
że jest on odpowiednim człowiekiem, by poprowadzić Kościół w tym okresie”.
Zdaniem
prefekta Kongregacji Nauki Wiary media stanowczo zbyt mało uwagi poświęcają temu,
co już zrobiło się w Kościele, zwłaszcza amerykańskim, od czasu, gdy w 2002 r. nasiliła
się pierwsza fala skandali. „Przyjęta wtedy karta ochrony dzieci, ustanowienie ogólnokrajowego
biura, które kontroluje sytuację i sporządza coroczne raporty, a także najróżniejsze
programy, mające zapewnić dzieciom bezpieczeństwo to wielki sukces naszego Kościoła.
Możemy być z niego dumni i może być on wzorem dla innych środowisk” – powiedział prefekt
watykańskiej dykasterii. Zapowiedział, że będzie zabiegał o przyjęcie tego sprawdzonego
modelu działania w Kościele na całym świecie.
Mówiąc z kolei o ostatnich dymisjach
biskupów, zauważył on, że choć były to dymisje dobrowolne, Papież i tak by ich zażądał,
gdyby sami zainteresowani nie złożyli rezygnacji. Kard. Levada powiedział, że nie
byłby zaskoczony, gdyby takich przypadków było więcej.