2010-03-24 10:25:05

Historia pewnego nawrócenia. Czytając Wyznania św. Augustyna…


Mogłem (...) słuchać razem z wiernymi, jak głosił słowa prawdy (Wyznania 6,3)

Posłuchaj rozważania: RealAudioMP3

Środa piątego tygodnia Wielkiego Postu

Do przebywającego w Mediolanie Augustyna przyjechała, trochę niespodziewanie, jego matka Monika. Syn ją poinformował, że opuścił szeregi manichejczyków i ciągle poszukuje prawdy i szczęścia. Ona wzmogła jeszcze swoje modlitwy i z największą pobożnością wsłuchiwała się w kazania Ambrożego. Sam Augustyn był coraz bardziej zainteresowany nie tylko sposobem przepowiadania sławnego biskupa, ale również jego stylem życia. Podziwiał u niego systematyczną pracę i poświęcenie dla ludzi. Odczuwał pragnienie prowadzenia z nim dłuższych i spokojnych rozmów, ale z racji na wielu interesantów, jacy przybywali do biskupa, musiał się zadowalać zwykle krótkimi, ale za to bardzo owocnymi spotkaniami.

„Mogłem mówić mu tylko o tym, co się dało wyrazić bardzo zwięźle. Żeby odsłonić przed nim prawdziwą moją mękę, musiałbym kiedyś uchwycić moment, gdy będzie on zupełnie swobodny; a to się nigdy nie zdarzało. Mogłem tylko każdej niedzieli słuchać razem z wiernymi, jak głosił słowa prawdy. I coraz bardziej umacniałem się w przekonaniu, że można rozwikłać wszystkie węzły, jakie z kłamstw wymierzonych przeciw Bożym księgom spletli ci, którzy mnie tak przebiegle oszukiwali” (Wyznania 6, 3, s. 89).

Augustyn mógł mówić o szczęściu, mając za matkę świątobliwą Monikę, a za duchowego przewodnika pobożnego i światłego biskupa Ambrożego. Wydaje się, że w sferze religijnej właśnie tym dwom osobom najwięcej zawdzięczał. Matka towarzyszyła mu nieustannie swoimi modlitwami, Ambroży wyjaśniał najważniejsze kwestie związane z interpretacją Pisma Świętego, prawd wiary i zasad moralności.

Ale czy rzeczywiście Bóg obdarował takimi ludźmi jedynie Augustyna, no i może jeszcze niektórych innych wybranych? Warto w okresie Wielkiego Postu spojrzeć na naszą duchową historię i przypomnieć sobie z wdzięcznością tych, którzy nam okazali bezinteresowną pomoc, życzliwość i dali światło na ciemnej wówczas dla nas drodze. Wśród nich byli z pewnością duchowni, nasi proboszczowie, wikariusze, katecheci, spowiednicy, siostry zakonne. Trzeba o nich pamiętać w okresie, gdy z taką zawziętością i siłą ukazuje się negatywne postacie księży, jakby chciano współczesnemu człowiekowi za wszelką cenę dowieść, że przecież „oni” nie są lepsi od nas, że nie żyją zgodnie z tym, co mówią.

Myślę, że każdy z nas, jeśli uczciwie poszuka, przypomni sobie bez trudności swoich Ambrożych; z pewnością mniej wybitnych niż biskup Mediolanu, mniej obeznanych w wyjaśnianiu Pisma Świętego i mniej błyskotliwych w sztuce wygłaszania kazań, ale przecież to właśnie ich, niekiedy ze słabościami, Bóg postawił na naszej duchowej drodze.

Niekiedy wyrzucamy sobie, że za mało ich kochaliśmy, że myśleliśmy o sobie, że nie zdążyliśmy im podziękować, że jest już za późno, żeby bronić ich dobrego imienia. Ale wszystko to nagle stanie się możliwe, jeśli przynajmniej w części będziemy realizować to, czego nas uczyli i do czego nas zachęcali.

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.