Przebaczenie nie jest oznaką słabości, ale wielkości
Posłuchaj rozważania:
Uczeni w
Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Jezusa kobietę, mówiąc: „Nauczycielu, tę kobietę
dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał takie kamienować.
A ty co powiesz. Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz
Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł
się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem...
Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż
do ostatnich. (J 8, 4-9)”.
Jezus, w odróżnieniu od faryzeuszy i uczonych w
Prawie, całą swoją naukę opierał na prawie miłości. Z tym nie mogli się pogodzić uczeni
w Prawie i faryzeusze, dla których zachowanie litery prawa wydawało się być ważniejsze
od samego człowieka. Stąd szukali stosownej okazji, aby przyłapać Go na łamaniu Prawa
i oskarżyć. Pochwycenie kobiety na cudzołóstwie było wyjątkową okazją ku temu: „Nauczycielu,
w prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co na to?” – pada pytanie. Jeśli
powie, że powinno się ją ukamienować, nikt już więcej nie będzie mówił, że Jezus jest
dobry i miłosierny. Jeśli zakaże kamienowania, sprzeciwi się Prawu. W obu zatem przypadkach
może więc być oskarżony i skazany.
Następują chwile wyczekiwania i napięcia,
które dla pochwyconej kobiety mogły się wydawać wiekami. Od tej głuchej, przerażającej
chwili zależało jej życie. Kiedy faryzeusze zaczynają coraz mocniej dopominać się
odpowiedzi, wówczas Jezus mówi: „Kto z was jest bez grzechu niech pierwszy na nią
rzuci kamień!”
Przeciwnicy Jezusa czyniący z Prawa narzędzie nacisku i władzy,
teraz jeden po drugim zaczynają wypuszczać z ręki kamienie i odchodzić. Faryzeusze,
którzy za jednym razem przygotowali proces kobiecie i Jezusowi, w jednej chwili z
oskarżycieli, stali się oskarżonymi. Jakże często logika Boża jest odmienna od logiki
ludzkiej!
Czasy, w których żyjemy, zmieniły się. Dzisiaj nie ma obawy, by
ktoś mógł być ukamienowany na publicznym placu. Niemniej jednak sądów nad innymi nie
przestaliśmy odbywać, a karę wymierzamy kamieniami naszych słów i naszego języka.
Tak łatwo przychodzi nam osądzać innych, zapominając, że wszyscy jesteśmy grzesznikami.
Przypomina nam o tym Ewangelista Jan: „Jeśli mówimy, że jesteśmy bez grzechu, oszukujemy
samych siebie i nie ma w nas prawdy!” (1,8). Z trudnością przyjmujemy, że wszyscy
jesteśmy grzesznikami i że wszyscy potrzebujemy przebaczenia. Nie należy więc nigdy
podnosić kamienia i mierzyć nim w drugiego człowieka. To zbyt łatwe! Zdecydowanie
trudniej jest powiedzieć za Jezusem: „ja cię nie potępiam, idź i nie grzesz więcej”.
Przebaczenie nie jest oznaką słabości, ale wielkości. W przebaczeniu wyraża się prawdziwa
siła duchowa, szczerość wobec własnego sumienia, wierność wobec własnej wiary i powołania
chrześcijańskiego. Przebaczyć i przyjąć przebaczenie dla chrześcijanina jest czymś
zasadniczym, czymś co mówi o jego prawdziwej tożsamości.
Przed kilkunastoma
laty świat obiegła wiadomość o zamordowaniu siedmiu francuskich Trapistów w Tibhirinie,
w Algierii. Przebywali tam od wielu lat. Nigdy nikomu krzywdy nie wyrządzili, ich
posługa była zawsze posługą miłości. Utrzymywali bardzo przyjazne relacje z miejscową
ludnością. Klasztor w ciągu dziesięcioleci pozbył się wszelkich dóbr, oddał prawie
całą ziemię państwu, a swój ogród udostępnił ludności z pobliskiej wsi. Mnisi opowiedzieli
się za całkowitym ubóstwem. Przełożony klasztoru często powtarzał swoim współbraciom:
„Jesteśmy mnichami modlącymi się pośrodku ludzi modlących się”. Z tej właśnie prostej
przyczyny żaden z mnichów nie myślał o wyjeździe z Tibhirinie nawet w chwilach, gdy
niebezpieczeństwo wydawało się sięgać zenitu.
W nocy z 26 i 27 marca 1996
r. wydarzyło się jednak coś, czego nikt się nie spodziewał. Uzbrojona grupa fundamentalistów
muzułmańskich wtargnęła do klasztoru Matki Bożej w Tibhirinie i uprowadziła mnichów,
proponując Francji ich wymianę za jeńców wojennych przetrzymywanych we francuskim
więzieniu. Miesiąc później terroryści podali komunikat, że „podcięli gardła mnichom”.
21 maja znaleziono ich ciała.
W dziesiątą rocznicę tego zabójstwa, opublikowano
wzruszający testament duchowy przeora klasztoru, Christiana de Chergé, napisany dwa
lata wcześniej: „Gdybym pewnego dnia (a to jest możliwe nawet i dzisiaj) miał stać
się ofiarą terroryzmu, który wydaje się zagrażać wszystkim obcokrajowcom przebywającym
w Algierii, chciałbym, aby moja wspólnota, mój Kościół i moja rodzina wiedziała, że
moje życie złożyłem w darze Bogu i temu krajowi. Chciałbym, aby zrozumieli, że Pana
życia nie można wyobcować nawet z tak brutalnego odejścia. Proszę o modlitwę za mnie,
abym został uznany godnym tej ofiary. Niech połączą tę śmierć ze wszystkimi innymi
zabójstwami, równie brutalnymi, które pozostają w obojętnym zapomnieniu… Gdy nadejdzie
ten czas, chciałbym mieć wówczas moment jasności umysłu, który pozwoli mi poprosić
o przebaczenie Boga i tego brata w człowieczeństwie, a jednocześnie wybaczyć mu z
całego serca, że odebrał mi życie”.
Jakże głębokie są to słowa i jakże podobne
do tych z Ewangelii: „I ja cię nie potępiam…”. Niech one napełnią nasze serca, nasz
umysł, w czasie tego Wielkiego Postu i niech wzbudzą w nas odwagę i moc, abyśmy i
my nauczyli się przebaczać doznane urazy i krzywdy, zwłaszcza te, które popchnęły
nas do zaciśnięcia w dłoni kamienia.