2010-03-07 16:09:07

Ex Oriente Lux


O tych, co się wiary zaparli i o biskupie Cyprianie

W poprzednich wielkopostnych audycjach mówiliśmy o dyscyplinie pokutnej Kościoła w pierwszych dwóch wiekach. O tym, że jeśli kto przyjął chrzest, to po to by dołączyć do wspólnoty zbawionych przez Chrystusa. Że po chrzcie grzeszyć nie wolno, ale jeśli komu się takie nieszczęście przydarzyło, to Kościół dopuszczał jednorazową pokutę. I że w czasach Tertuliana owa pokuta musiała być długotrwała i ciężka, skoro grzechy też takie były.

Musimy pamiętać, że chodzi o czas, w którym w ogóle nie łatwo było być chrześcijaninem. Świat hellenistyczny nie był tak bardzo otwarty na nowe ruchy religijne, jak można by sobie wyobrażać. Pół biedy, gdy się chrześcijanie w oczy zbytnio nie rzucali, wtedy jeszcze nikt do nich pretensji nie miał. Nie było źle w czasach społecznego pokoju i względnego porządku, gdy rzeczą całkiem prywatną było, w co kto wierzy, byleby tylko podatki płacił i wypełniał społeczne powinności. Tak zasadniczo działo się jeszcze w pierwszym i drugim wieku po Chrystusie. W prześladowaniach za Nerona, słynnych choćby dzięki Sienkiewiczowskiemu „Quo vadis”, nie chodziło o wiarę, ale o kozła ofiarnego. Za panowania Domicjana, Trajana i Marka Aureliusza prześladowania chrześcijan miały raczej lokalny charakter. Jeśli sąsiedzi ich nie donieśli, jeśli nikt nie oskarżył o burzenie ładu społecznego albo o ateizm, czyli brak czci dla tradycyjnych kultów pogańskich, to nawet dało się żyć i chwalić Pana. Ale wkrótce ta względna sielanka musiała się skończyć. Dekret cesarza Septymiusza Sewera w roku 202, zabraniający wszelkich konwersji, szczególnie mocno dotknął właśnie chrześcijan: katechistom zabroniono nauczać wiary a katechumenom przyjmować chrzest. W konsekwencji w wielu miejscach rozpoczęły się aresztowania, procesy i egzekucje. A był to dopiero początek.

W połowie trzeciego wieku cesarz Decjusz nakazał, by w całym imperium składano ofiary bóstwom opiekuńczym państwa. Dla chrześcijan było to jednoznaczne z bałwochwalstwem, z zaparciem się jedynego Boga, z odstępstwem od wiary. Co robić by nie utracić zbawienia i jedności ze wspólnotą Kościoła? Nie wszystkich stać było na męczeństwo, jakkolwiek wielu je poniosło. Niektórzy jednak kupowali sobie fałszywe zaświadczenia o złożeniu ofiary, inni załamywali się w trakcie przesłuchań i pod groźbą utraty życia. Tych, którzy upadli było szczególnie wielu w Afryce Północnej, bo i prześladowania, jak się wydaje, były tu najostrzejsze. Biskupem Kartaginy był wówczas niejaki Cyprian.

Po roku prześladowania się skończyły, zaczęło się liczenie strat. Bilans nie był wesoły. Tych, którzy zaparli się wiary było tak wielu, że trzeba było ponownie postawić pytanie o kształt dyscypliny pokutnej całego Kościoła. Co zrobić z tymi, którzy dopuścili się jednego z najpoważniejszych grzechów ciężkich? Czy po prostu wyrzucić ich z Kościoła i nigdy więcej nie wpuszczać? Czy można odwrócić się od siostry i brata, którzy okazali się zbyt słabi, by znieść tortury i okrutną śmierć? A co, jeśli przyjdą kolejne prześladowania? Kto z nas się ostoi? Kto się wówczas będzie wstawiać za nami? Byli i tacy w ówczesnym Kościele, którzy mówili: sprawa jest jasna – tamci zgrzeszyli i nie mamy z nimi już nic wspólnego. Kościół ma być wspólnotą czystych, wybranych i nienagannych - wołali. Nie ma zatem przystępu do ołtarza dla apostatów, ich droga zamknięta... Takie było na przykład stanowisko rzymskiego prezbitera o imieniu Nowacjan.

Na szczęście biskup Cyprian w Kartaginie miał więcej rozumu. Upadłych nie wolno pozostawiać samych z ich grzechami, pisał do swoich kapłanów. Trzeba podać im rękę, trzeba pomóc na nowo odnaleźć drogę do Boga, trzeba mieć współczucie dla tych, którzy i tak już boleśnie doświadczają upokorzenia (por. List 18, 2). Bo Kościół jest nade wszystko wspólnotą ludzi odkupionych drogocenną krwią Chrystusa, wspólnotą grzeszników, którzy nie mają własnej sprawiedliwości przed Bogiem. Każdy zatem kto prosi powinien być na nowo przyjęty do jedności ołtarza – mówił Cyprian. Pozostało jednak pytanie: w jaki sposób może się to dokonać? Jaką pokutę należy na nich nałożyć i kto miałby czuwać nad jej wykonaniem? Jedno było pewne: masowa i anonimowa amnestia nie wchodzi w rachubę. Kościół składa się z żywych osób i nic w nim nie może być automatyczne. Pokuta musi być, i to solidna. Ustalono, że tylko biskup ma prawo udzielić znaku pokoju tym, których przywraca się do jedności, ewentualnie prezbiter przez niego wyznaczony. Zdarzało się bowiem, że niektórzy wyznawcy, a więc ci, którzy przeszli przez męczeństwo ale nie utracili życia, byli teraz proszeni o udzielenie poręki za mniej odważnych braci, a nawet sami decydowali o ich przyjęciu do Kościoła. Jakkolwiek męczennikom i wyznawcom należy się szczególny szacunek – pisał Cyprian – to jednak w sprawie dyscypliny pokutnej Kościoła tylko biskup może decydować i orzekać (por. List 15, 1). Długość trwania pokuty i jej charakter różnicowano w zależności od rodzaju winy. Często mówiono o okresie trzyletnim, pewnie analogicznie do długości przygotowania katechumenów do chrztu. Kartagińczyk nakazywał też rozeznać dobrze, jak mocne jest u grzesznika postanowienie powrotu do Kościoła, by przez zbytnią pobłażliwość nie wstydzić się potem przed poganami (15, 3). Warto zauważyć, że Cyprian w swym nauczaniu mówi zazwyczaj o udzieleniu pokoju, o przywróceniu do jedności, o pojednaniu z Kościołem, ale o odpuszczeniu grzechów tylko w kontekście działania Boga samego. Pokuta jest sprawą Kościoła, mamy robić, co do nas należy, osąd zostawiając Panu Bogu i wspólnie błagając Go o miłosierdzie.

Dopóki trwała walka o wiarę, Cyprian do niej zagrzewał, prosił o wytrwałość, o dzielność i męstwo, nawet za cenę życia. Ale gdy przyszedł czas pokoju i gdy słabi prosili o pojednanie, nie wahał się im go udzielić. Bo w dyscyplinie pokutnej Kościoła nie chodzi o nagradzanie i karanie, o przepisy i reguły, ale o człowieka, o to, by go ratować, wspierać i pomagać, zwłaszcza zaś pośród trudności i w czasie prześladowania. Tak było za czasów biskupa Cypriana w Kartaginie i musi być także i dziś.

Rafał Zarzeczny SJ








All the contents on this site are copyrighted ©.