2010-02-23 10:31:31

Historia pewnego nawrócenia. Czytając Wyznania św. Augustyna…


Coraz dalej odchodziłem, coraz dalej od Ciebie (Wyznania 2,1)

Posłuchaj rozważania: RealAudioMP3

Wtorek pierwszego tygodnia Wielkiego Postu

Drugą księgę Wyznań rozpoczyna św. Augustyn od spojrzenia na swoją młodość, w której dostrzega wiele popełnionych błędów, smutnych konsekwencji ulegania namiętnościom, jakie w tym okresie pojawiły się w nim ze zdwojoną mocą. Między poszukiwaniem sensu życia i przyjemnościami natury zmysłowej upływał szesnasty rok życia utalentowanego młodzieńca. Z racji na trudności ekonomiczne rodziny musiał przerwać naukę. Miał wtedy dużo wolnego czasu, który spędzał najczęściej w złym towarzystwie. Ojciec zajęty był zbieraniem środków na dalsze kształcenie syna, matka zaś, pobożna Monika, zatroskana o wychowanie syna, nie była jednak w stanie powstrzymać go przed złym wpływem środowiska. Po latach św. Augustyn tak opisuje ten etap swojego życia:

„W pierwszym okresie młodości zapragnąłem rozkoszy niegodziwych. Pozwoliłem na to, by serce, jak dziczejące pole, zarosło chwastami miłostek rozmaitych i nie przynoszących chluby. Przed oczyma Twymi wszystko, co było we mnie piękne, zgniło aż do rdzenia, gdy podobałem się samemu sobie i bardzo pragnąłem ludziom się podobać. (...) Miotałem się jak szalony, trwoniłem siebie, rozlewałem się jak bagno, kipiałem niegodziwymi czynami, a Ty milczałeś. O, późno poznany przeze mnie! Milczałeś ciągle, a ja coraz dalej odchodziłem, coraz dalej od Ciebie, szedłem ku rzeczom wielu, ku coraz liczniejszym ziarnom, których jedynym plonem miał być ból – brnąłem tak w pysznej rozpaczy i w niespokojnym znużeniu” (Wyznania 2,1-2, s. 24)

Zaskakuje nas otwartość wielkiego św. Augustyna, z jaką przyznaje się do swoich słabości, szczerość aż do bólu w mówieniu o tym okresie, w którym wszystko, co było w nim piękne, zgniło aż do rdzenia. Z jednej strony był więc tajemniczo milczący Bóg, z drugiej zaś odwracający się do Niego plecami i odchodzący coraz dalej Augustyn.

Jakże bliski jest nam ten opis, jakże dokładnie oddający niektóre sytuacje z życia chrześcijan i nas samych. Różne bowiem są odejścia od Boga: te głośne, gdy ktoś publicznie, prawie z dumą, zostawia wspólnotę wierzących, i te ciche, dotyczące bardziej wnętrza niż spektakularnych gestów. Zwykle zaczyna się od jakiejś jednej sprawy, w której wykazujemy niedostateczną czujność albo zbytnią pewność siebie. Zapominamy, że przecież jesteśmy jednością i że nawet niewielkie niewierności wpływają na całość i powodują cierpienie. Na to, co stało się w naszej przeszłości, teraz już nie mamy wpływu, ale nasza duchowa historia może i powinna nas czegoś uczyć. Co więcej, może stać się ona bogactwem, jeśli dostrzeżemy w niej obecność milczącego, wielkiego, kochającego Boga, który w dzisiejszej Ewangelii proponuje nam, byśmy nazywali Go naszym Ojcem, i który w tajemniczy zaiste sposób pozwala ludziom oddalić się od Siebie, nigdy nie przestając czekać na powrót tego, kto odchodzi.

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.