2010-02-21 17:04:46

Ex Oriente Lux


Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię, czyli słów parę o dyscyplinie pokutnej Kościoła starożytnego 

Rozpoczął się Wielki Post. Czas przeznaczony na nawrócenie. Czas, w którym mamy się więcej modlić, czynić pokutę za grzechy, nie skąpić jałmużny dla potrzebujących. Nade wszystko mamy się nawracać, prostować nasze drogi, reformować nasz sposób myślenia, postrzegania świata, Boga i ludzi, odmieniać serca i naprawiać krzywdy. W ten sposób przygotowujemy się na święta paschalne. Inaczej przecież ryzykujemy, że uroczystości, które przypominają historię naszego zbawienia, przejdą pod naszymi oknami całkiem niezauważone, że nie docenimy ofiary Wieczernika, że się zgorszymy Męką naszego Pana, albo że będzie nam obojętne jego Zmartwychwstanie. Chrześcijanin ma się odnawiać i nieustannie nawracać. A Wielki Post jest czasem wielkiej szansy i wielu łask.

Ale jak to było z pokutą w pierwszych wiekach Kościoła? Przede wszystkim trochę inaczej niż dziś, choć pod wieloma względami zupełnie tak samo. Najpierw dawni Ojcowie przypominali za św. Pawłem, że pojednanie pierwsze i jedyne dokonuje się poprzez chrzest, w którym umieramy dla świata razem z Chrystusem, aby też z Chrystusem powstać do życia. To właśnie chrzest gładzi nasze grzechy, te dawne i te całkiem nowe, bo jest potężnym znakiem udziału w zwycięstwie Chrystusa nad wszelkim grzechem i śmiercią. „Jeden chrzest na odpuszczenie grzechów” – mówimy w Credo. A katechumen, czyli kandydat do chrztu, zanim przyjął tę odradzającą kąpiel, musiał najpierw wyrzekać się szatana, odrzucić wszelki grzech i wszystko, co do niego prowadzi. Dlatego też po chrzcie chrześcijanin nie może grzeszyć, bo jaki sens miałoby wówczas bycie chrześcijaninem?

Jest takie pismo z końca pierwszego wieku, zwane Nauką Dwunastu Apostołów, w którym czytamy: dwie są drogi, a różnica między nimi wielka. Jedna droga prowadzi do życia a druga do śmierci... Mocno powiedziane. Czyżby zatem nie było ratunku dla tych, którzy się nie ochrzcili? Na wszelki wypadek modlono się, aby Pan się nad nimi zmiłował i aby ocalił ich w inny sposób. Ale co z tymi, którym po chrzcie przydarzyło się zbłądzić, nagrzeszyć ciężko albo nawet wiarę porzucić? – pytano całkiem rozumnie. Czy nie będą zbawieni? O zbawieniu na szczęście nie nam wyrokować, ale o dyscyplinie Kościoła i owszem, mówili święci Ojcowie. Więc tak się starali ową dyscyplinę stanowić, by była zgodna z duchem Ewangelii i by ratowała dusze.

Jest zatem inne pismo, zwane Pasterzem Hermasa, powstałe około połowy II wieku, w środowisku rzymskim, jak się wydaje. Ten obszerny traktat jest jakby apokalipsą, objawieniem, które anioł przynosi z nieba, wyjaśniając przy okazji wiele całkiem ziemskich dylematów, jak na przykład kwestię wartości małżeństwa; mówi też o tych, którzy upadli i o pokucie właśnie. Po pierwsze dowiadujemy się, że jest specjalny anioł, którego dobry Pan Bóg przeznacza właśnie do pilnowania pokutujących, by im się krzywda nie stała. Anioł ten zdaje się mieć rysy Chrystusa, ale to już inna sprawa. Dla nas ważne, że pokuta za grzechy nie jest sprawą Bogu obojętną. W jednym ze swoich widzeń Hermas pyta anioła: Czy to prawda, że nie ma innej pokuty jak tylko ta, gdy wstępujemy do wody i gdy otrzymujemy przebaczenie dawnych grzechów, czyli chrzest właśnie. Tak jest – odpowiada anioł – chrzest jest jedyną pokutą; niech więc ochrzczeni nie grzeszą, bo już nadchodzą dni sądu nad światem. Ale anioł zaraz dodaje: „jeśli jednak po tym wezwaniu wielkim i uroczystym ktoś nieopatrznie skuszony przez szatana nagrzeszy, ma jeszcze jedną szansę pokuty. Jeśli zaś wciąż na nowo będzie grzeszyć i pokutować, nie na wiele się to przyda takiemu człowiekowi, bo trudno mu będzie znaleźć życie” (por. Przyk. 4, 3).

We fragmencie tym trzeba podkreślić dwie rzeczy. Najpierw to, że chrzest jest niezbędny, bo gładzi grzechy i ratuje nam życie wieczne, to rzecz pewna. Chrześcijanin musi dzielnie walczyć z podstępami złego, bo dla grzesznika nie ma miejsca we wspólnocie zbawionych. Ale tu dochodzi do głosu troska Kościoła, a jej uzasadnienie przynosi sam anioł z nieba: bo gdyby ktoś jednak nagrzeszył, to jest dla niego jeszcze szansa, jeszcze jedna pokuta, choć tu nie wyjaśnia się, jaka powinna być jej natura. W kościelnej świadomości nauka Hermasa była tak ważna, że długo jeszcze wielu chrześcijan gotowych było pokutować nawet przez długie lata, ufając szczerze, iż pod koniec życia zostaną rozgrzeszeni i nic już nie oderwie ich od Kościoła i od Chrystusa.

Ale jest też drugi ważny moment w tym tekście, ten mianowicie, że gdyby chcieli wielokrotnie pokutować, to „trudno im będzie znaleźć zbawienie”. „Trudno”, ale nie „niemożliwe”. Dziś praktyka wielokrotnej pokuty zdaje się oczywista, choćby ta sakramentalna, przez konfesjonał. Może jednak w czasie Wielkiego Postu warto pomyśleć o niej trochę w duchu Kościoła pierwszych wieków. Chrześcijanin ma nie tylko pokutować, chrześcijanin ma najpierw nie grzeszyć. Gdyby już jednak nagrzeszył, to niech czyni pokutę, ale niech jej nie lekceważy, niech nie nadużywa i nie traktuje jak zwykłej sprawy. Zbawienie jest rzeczą poważną i wymaga poważnych środków. Zaś wspólnota Kościoła powinna pokutujących otoczyć szczególną troską, bacząc uważnie, aby przez nadmierną surowość nie narazić życia wiecznego słabego człowieka.

Rafał Zarzeczny SJ








All the contents on this site are copyrighted ©.