Choć od trzęsienia ziemi na Haiti jutro minie już miesiąc, sytuacja w tym kraju wciąż
daleka jest od normalności. Tamtejsze władze po raz kolejny podwyższyły szacunkową
liczbę poszkodowanych na 230 tys. zabitych i 300 tys. rannych. Około dwóch milionów
Haitańczyków jest zdanych na bieżącą pomoc żywnościową. 700 tys. osób nie ma dostępu
do czystej wody. Tymczasem do Haiti płynie sześć statków wyczarterowanych przez Caritas
Internationalis. Wiozą one 15 tys. ton artykułów pierwszej potrzeby, wśród nich również
namioty. Natomiast Catholic Relief Services, czyli amerykański odpowiednik Caritas,
zainicjował 6-miesięczny program medyczny, w ramach którego do Haiti dociera profesjonalna
pomoc lekarska.
Katastrofalną sytuację humanitarną pogarsza dodatkowo chaos
polityczny. Jak donosi pracujący na Haiti Artur Suski SJ, kontrolę nad krajem sprawują
ONZ i Stany Zjednoczone. Współdziałają z nimi miejscowe władze, jednak na skutek zniszczeń
rządowej infrastruktury są one kompletnie niezorganizowane i raczej nie panują nad
sytuacją. Większość kluczowych obiektów, w tym lotnisko, przekazano w zarząd Amerykanom.
Ogłoszono, że za dwa miesiące mają zostać otwarte szkoły, ale jezuicki wolontariusz
zwraca uwagę, że jest to mało prawdopodobne, gdyż część budynków szkolnych jest w
ruinie, a ponadto edukacja jest na Haiti płatna, tymczasem ludzie nie mają pracy ani
pieniędzy.
Z organizacyjnej dominacji USA w Haiti nie są zadowolone kraje
Ameryki Południowej. Na zwołanym przedwczoraj nadzwyczajnym szczycie w Quito, postanowiły
one bronić suwerenności tego kraju i zaproponowały alternatywny dla północnoamerykańskiego
program pomocy. Przewiduje on długofalową odbudowę Haiti. Na ten cel wyasygnowano
już 220 mln euro. Jedna trzecia tej sumy pochodzi z budżetów państw Ameryki Południowej,
a dwie trzecie z Amerykańskiego Banku Rozwoju. Niebagatelny wkład w to dzieło wnosi
tamtejszy Kościół. W samym tylko Ekwadorze – jednym z uboższych krajów regionu – katolickim
organizacjom udało się zebrać na ten cel ponad 1,5 mln dolarów.