2010-01-31 16:15:56

Polacy w walce z trądem


W Światowy Dzień Trędowatych Benedykt XVI przypomniał postać św. Damiana de Veustera, który oddał swe życie w służbie chorym na trąd. Wstawiennictwu Apostoła Trędowatych Papież zawierzył wszystkich chorych oraz ludzi niosących im pomoc.

Aktualnie ponad 3 mln ludzi jest głęboko okaleczonych przez trąd; co roku zaraża się nim ponad 250 tys. osób; 40 tys. nowych ofiar trądu to dzieci. Indie są krajem najbardziej dotkniętym na świecie trądem. Żyje tam aż 70 proc. wszystkich chorych. Wciąż stygmatyzuje się trędowatych spychając ich na margines społeczeństwa i naznaczając na całe życie.

Warto przypomnieć, że w Indiach pionierami rehabilitacji trędowatych byli Polacy. Werbista, o. Marian Żelazek, otworzył ośrodek w Puri w stanie Orisa. Drugi w stanie Ćhattisgarh powstał dzięki staraniom, pallotyna, ks. Adama Wiśniewskiego. Mimo, że ich założyciele już nie żyją centra działają nadal. Ośrodek Jeevodaya prowadzi dr Helena Pyz, misjonarka z Instytutu kard. Stefana Wyszyńskiego. Pracuje w Indiach od ponad 20 lat i zauważa, że wciąż największym problemem jest zbyt późne wykrywanie choroby i społeczne odrzucenie.

„Trędowaty to jest człowiek pozbawiony wszelkich praw, wyrzucony poza nawias społeczeństwa – powiedziała Radiu Watykańskiemu dr Pyz. – Powrót takiego człowieka do społeczności praktycznie nadal nie jest możliwy. Mimo wszystko indyjski lekarz nie dotknie pacjenta trędowatego. Nawet jeśli on sam się nie boi zarażenia, to nie zrobi tego, gdyż gdy będzie leczył trędowatych nie przyjdą do niego inni pacjenci – mówiła polska lekarka zaznaczając, że właśnie na tym polega cały dramat. – Problem jest wykrywanie trądu. Dopóki nie będzie możliwości łatwego dotarcia pacjenta do lekarza nie ma mowy o zwalczeniu tej choroby”.

Doktor Pyz przyznaje, że wciąż wykrywa świeże przypadki trądu. Trąd wykrywa często przy okazji innych badań. Jest on w różnym stadium: przychodzą ludzie, którzy zachorowali miesiąc, albo trzy lata temu, niektórzy już okaleczeni. „Na tym właśnie polega zasadnicza różnica, czy pacjent przyjdzie i ja nawet przypadkowo wykryję u niego trąd w pierwszej fazie, czy wtedy, kiedy dozna już okaleczeń. To decyduje o tym, że albo będzie mógł być szybko i skutecznie wyleczony, bez żadnych powikłań, albo przychodzą już z takimi powikłaniami, których nie daje się całkowicie zniwelować” – zauważa polska lekarka. Leczenie trądu trwa od sześciu miesięcy do 2 lat.

Walka z trądem to nie tylko leczenie choroby, ale również rehabilitacja i edukacja. Obecnie w ośrodku trędowatych Jeevodaya przebywa ponad 400 dzieci. Mogą tam zdobyć wykształcenie niedostępne zwykle w Indiach dla dzieci z rodzin dotkniętych trądem. Dzięki temu rosną nadzieje, że nie trafią na ulicę tak jak ich rodzice i że nie czeka ich życie żebraków.

Polska ma piękną kartę służby trędowatym. Pionierem na tym polu był bł. Jan Beyzym SJ, który pracował na Madagaskarze. Lekarka Wanda Błeńska przez 43 lata swej służby w Ugandzie, wychowała całe pokolenie lekarzy. Misjonarze trędowatych to często postaci znane jedynie w wąskich kręgach. Dla przykładu w Kongo Brazzaville od 24 lat wśród trędowatych pracuje, jako pielęgniarka s. Noemi Swoboda, józefitka. Na pierwszej linii frontu walki z trądem w Angoli są też siostry ze Zgromadzenia Służebnic Ducha Świętego. Jak podkreśla s. Barbara Sojka bez wsparcia ofiarodawców pomoc trędowatym byłaby niemożliwa.

„Osoby, które są w naszym ośrodku na Fundzie nie mają gdzie mieszkać i gdzie pójść. Wynika to głównie z tego, że w konsekwencji trądu są bardzo okaleczone, najczęściej mają amputowane kończyny. Wiele z tych osób, które poruszają się na wózkach inwalidzkich czy przy pomocy kul swe pomoce ortopedyczne otrzymało z Polski – powiedziała misjonarka. – Księża werbiści zrobili akcję zatytułowaną «Kule nadziei». Ci wszyscy, którzy chcą pomóc naszym trędowatym mogą do ośrodka w Pieniężnie przekazywać zbędne wózki czy kule inwalidzkie, a cała pomoc następnie trafia kontenerem do Angoli. To jest jedna z wielu form bardzo konkretnej pomocy misjom” – powiedziała Radiu Watykańskiemu s. Sojka z Angoli. Środki zbierane dziś na całym świecie przed kościołami trafią za pośrednictwem Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Follereau do dwóch polskich ośrodków dla trędowatych w Kongo Brazzaville i w Angoli.

bz/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.