2010-01-30 10:19:51

Okruchy Ewangelii - IV Niedziela zwykła


Nie tyle cuda kształtują głębię naszej wiary, ile codziennie odnawiana zażyłość z Bogiem

Posłuchaj rozważania: RealAudioMP3

Gdy Jezus odczytał fragment z Księgi proroka Izajasza, mówiący o przyjściu Mesjasza i zjawiskach mających Mu towarzyszyć, dodał: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”(Łk 4,21). Jezus w ten sposób ogłasza, że zapowiedzianym Mesjaszem jest On sam. Przyszedł, aby wypełnić obietnice i zapowiedzi proroków. Ale te słowa, zamiast wiary, której zapewne oczekiwał od słuchających, mimo początkowego podziwu, wzbudziły powątpiewanie, a nawet oburzenie.

Mieszkańcom Nazaretu wydawało się, że dobrze przecież znali Jezusa i całą jego rodzinę. Dla nich pozostawał tylko synem cieśli, a nie szlachetnie urodzonym, któremu wierzy się już z racji jego pochodzenia. Nie byli w stanie się wyzwolić z własnych ograniczeń i dlatego zaczęli powątpiewać w naukę Jezusa: Skąd mu to wszystko, czyż nie jest to syn Józefa, cieśli z Nazaretu? Jak może pretendować do bycia Mesjaszem? Nie przyjmują do wiadomości, że zbawienie Boże może mieć swoje pochodzenie w ubóstwie, w pokorze, w słabości...

A On, czytając w ich myślach przepełnionych wątpliwościami, rzekł: „Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: «Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum»” (Łk 4,23). Żądając znaku, nazaretańczycy, może nawet nieświadomie, domagają się od Jezusa dostosowania prawdy do ich przeświadczeń i przekonań. Jak ktoś pięknie powiedział, otwierają przed Jezusem bramy miasta, ale zamykają szczelnie drzwi własnego serca. Jezus nie może ugiąć się przed tym żądaniem, wyrzuca im ich niedowiarstwo i zatwardziałość serca. Te słowa wywołały w nich oburzenie. „Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić” (4,29).

Ewangelia dzisiejsza uwypukla rzeczywistość konfrontacji Syna Bożego i człowieka, spraw Bożych ze sprawami ludzkimi. W tej konfrontacji człowiek nierzadko kieruje się logiką mieszkańców Nazaretu, nie rzadko próbuje dostosowywać prawdę do własnych przekonań i potrzeb. A kiedy zauważa, że w jego życiu jest coraz mniej miejsca na autentyczną wiarę, zaczyna poszukiwać pomocy w znakach nadprzyrodzonych i ponadnaturalnych. Wówczas, bardziej niż samemu Jezusowi Chrystusowi, jest gotów dać posłuch nawet najmniej prawdopodobnym znakom domniemanych „objawień”. Ale to nie tyle wielkie i cudowne zjawiska kształtują głębię naszej wiary, ile codziennie odnawiana zażyłość z Bogiem.

Podobnie jak do mieszkańców Nazaretu również i do nas Jezus wciąż powtarza: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”, dając do zrozumienia, że On pozostaje ciągle obecny pośród nas, a pozwala nam Go doświadczyć nasza wiara. Ta Jego obecność objawia się w sposób szczególny w Słowie Bożym i w Eucharystii, ale też i w samym człowieku, który został stworzony na „obraz i podobieństwo Boże” (Rdz 1,27). To właśnie dlatego, jak przypomina drugie czytanie z Listu św. Pawła do Koryntian, Jezus pozostawił nam przykazanie miłości, które jest czytelnym znakiem Jego obecności pośród nas. Jego utożsamienie z każdym człowiekiem, zwłaszcza potrzebującym, jest tak wielkie, że Jego słowa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”(Mt 25,40) nie pozostawiają najmniejszej wątpliwości, iż Jego obecności należy szukać na co dzień właśnie w drugim człowieku.

Utkwiło mi w pamięci spotkanie z siostrą zakonną, misjonarką w Algierii. Jest to kraj muzułmański, położony w północnej Afryce. Razem z innymi siostrami pracowała w szpitalu. Nie nosiła habitu ani żadnego znaku religijnego, bo było to zabronione. Jej misja w dużej mierze polegało na pełnieniu posługi pielęgniarskiej wobec chorych: opatrywanie ran, podawanie lekarstw, spełnianie mniejszych lub większych posług, których chory potrzebuje zawsze wiele. I choć jest to bardzo trudna i ciężka posługa, siostra starała się ją pełnić z oddaniem i poświęceniem. Chorzy, widząc jej entuzjazm i pogodę ducha, nie jeden raz zadawali jej pytanie: „Dlaczego się tak poświęca i skąd w niej tyle radości?”. A ona uśmiechając się odpowiadała: „Mój Bóg Jezus Chrystus daje mi siłę”. A oni na to mówili, że też chcieliby poznać tego Boga.

To nie była próba nawracania na chrześcijaństwo, lecz dawanie autentycznego świadectwa o tym, że Jezus jest pośród nas, że On nas posyła, aby przemieniać ludzką cywilizację w cywilizację miłości. Choć niekiedy trudno uwierzyć, Jezus jest naprawdę pośród nas, pośród codziennych zajęć, a znakiem Jego obecności jest właśnie nasze chrześcijańskie życie, świadectwo wiary, bowiem jest ono przedłużeniem obecności i działania samego Jezusa w dzisiejszym świecie i ciągłą aktualizacją Jego słów „Dziś spełniły się te słowa”.

Tadeusz Wojda SAC








All the contents on this site are copyrighted ©.