Sytuacja w Malezji wciąż jeszcze jest napięta. Chrześcijanie i wyznawcy innych religii
niemuzułmańskich są zastraszeni i obawiają się, że niedawne drobne incydenty w meczetach
zostaną wykorzystane przez polityków dla międzyreligjnej konfrontacji – powiedział
Agnecji Fides malezyjski biskup Paul Tan Chee Ing. Incydenty, o których wspomina,
to podrzucenie świńskich głów do islamskich miejsc kultu. Zdaniem policji może tu
chodzić o prowokację, za którą stoją muzułmańscy ekstremiści. Dążą oni bowiem do eskalacji
napięć i domagają się od rządu jednoznacznej postawy.
Rząd w Kuala Lumpur
znajduje się tymczasem w bardzo niezręcznej sytuacji. Aby uzyskać poparcie mahometańskiej
większości przed najbliższymi wyborami, zaangażował się w spór o Allacha, gwarantując
muzułmanom wyłączność na posługiwanie się tym określeniem Boga. Z czasem jednak konflikt
wymknął się spod kontroli i zaowocował atakami na 11 chrześcijańskich kościołów. Zdaniem
bp. Tana odpowiedzialność za rozładowanie napięcia spoczywa teraz na politykach. Pozytywnym
sygnałem jest wyciąganie konsekwencji względem podpalaczy kościołów. Trzech z nich
postawiono wczoraj w stan oskarżenia.