Mimo zakończenia akcji ratunkowej na Haiti, trwa międzynarodowa pomoc dla ocalałych
z trzęsienia ziemi. Najpilniejsze potrzeby pozostają niezmienne woda, żywność, opieka
lekarska oraz miejsca noclegowe.
„Obecnie przyjmujemy żywność, która dostarczana
jest wielkimi ciężarówkami – powiedział Radiu Watykańskiemu pracujący na pierwszej
linii pomocy Haitańczykom w Port-au-Prince jezuita polskiego pochodzenia, Artur Suski.
– Transporty docierają mniej więcej pięć razy na dzień i później organizujemy ich
dystrybucję, czyli przyjeżdżają samochody z różnych regionów miasta i napełniamy je
jedzeniem, zapisując, co daliśmy, dla ilu ludzi będzie to jedzenie itd. Na Haiti brakuje
jeszcze mnóstwa rzeczy, ale najbardziej wody, lekarzy, bo jest jeszcze wielu chorych
i rannych, którzy nawet nie widzieli lekarza. Brakuje również środków czystości. Ścieki
są na ulicy, śmierdzi wszędzie, jest brudno, nie ma czystej wody. Jest też bardzo
mało miejsca do spania. Wszyscy śpią na zewnątrz, na ulicy. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo
to w naszym centrum dystrybucyjnym jest pięciu policjantów. Poza tym jesteśmy otoczeni
wielkim murem o wysokości ok. 3 m. Dzięki temu jest bardzo bezpiecznie, ale na zewnątrz
pojawiają się gangi, które atakują różne miejsca, żeby zdobyć jedzenie, bo w niektórych
miejscach jest go bardzo mało. Na ulicach są już teraz żołnierze amerykańscy, dlatego
sytuacja się stabilizuje.
Nowicjat teraz już nie jest nowicjatem, ale stał
się centrum noclegowym, gdzie mieszka prawie stu ludzi - dodaje jezuita. - Namioty
są wszędzie. Dużo ludzi przyjechało do pomocy z Dominikany, Kanady, USA. Są całe ekipy,
z Québecu, Europy, Hiszpanii. Haitańczycy są bardzo wdzięczni za pomoc międzynarodową,
która dociera na tę karaibską wyspę. Oni to widzą i rozumieją, że chcemy im pomóc
i są z tego bardzo zadowoleni".