„Wstańmy, już czas! Zjednoczeni dla wartości życia – Bez wyjątków! Bez kompromisów!”
– to hasło tegorocznego Marszu dla Życia, który odbył się w piątek 22 stycznia w Waszyngtonie.
37. z kolei marsz, podobnie jak w latach ubiegłych, zgromadził dziesiątki tysięcy
protestujących z całego kraju. Brali w nim udział przedstawiciele Kościoła katolickiego
wraz z 23 biskupami, politycy, jak również reprezentanci innych wyznań, religii, a
także osoby niezrzeszone.
Niezliczone rzesze ludzi niczym nieogarnięta fala
zapełniły ulice Waszyngtonu. Przybyli do stolicy niezależnie od prognozy pogody zapowiadającej
na ten dzień kolejny atak zimy. „Nie mogłam wprost uwierzyć, że ludzie przychodzili
ze wszystkich możliwych stron” – powiedziała Theresa Ramsy, jedna z uczestniczek marszu.
Temperatura
protestu podgrzewana była przez licznych mówców. Szczególną aprobatę wzbudzały stwierdzenia,
że aborcja nigdy nie powinna być częścią proponowanej przez rząd reformy służby zdrowia.
Uczestnicy reagowali żywo również wówczas, gdy krytykowano prezydenta Baraka Obamę
za popieranie aborcji.
Pośród wielobarwnego tłumu uwagę obserwatorów zwróciła
liczna grupa młodych z przepasanymi wokół szyi żółtymi szalami. Jak się okazało, byli
to manifestanci z Chicago, którzy w ten sposób okazywali wierność papieżowi i Stolicy
Apostolskiej. W rękach oprócz transparentów z napisem: „Życie jest wspaniałe” nieśli
również papieskie flagi.
Choć wydarzenie Marszu dla Życia od lat zaliczane
jest do jednej z największych manifestacji w skali całego kraju, media świeckie nie
poświeciły mu zbyt wiele uwagi. W wiadomościach głównych stacji telewizyjnych pojawiły
się jedynie krótkie wzmianki, lub kilkusekundowe migawki.
Podobną postawę zajął
sam prezydent Barack Obama. Nie spotkał się z protestującymi i do nich nie przemówił,
choć w przeszłości robili to inni prezydenci.
Pierwszy Marsz dla Życia zorganizowany
został w 1974 r. przez grupę trzydziestu osób w rocznicę zalegalizowania w Stanach
Zjednoczonych aborcji. Doszło do tego po burzliwym procesie sądowym, w którym kobieta
ukrywająca się pod pseudonimem Janet Roe wygrała wniesiony pozew, oskarżając stan
Teksas o praktykowanie rzekomo „niekonstytucyjnego prawa, niezezwalającego na aborcję”.
Uchwalone wówczas prawo obowiązuje do dziś i sankcjonuje stosowanie między innymi
tak drastycznych metod aborcyjnych, jak tzw. poród częściowy.