Szekspir – katolik i Giordano Bruno – szpieg. W kraju prześladowanych katolików
W podziemiach Papieskiego Kolegium Angielskiego w Rzymie można się zapoznać z wciąż
mało znaną historią Kościoła katakumbowego w Wielkiej Brytanii. Do lochu albo na szafot
trafiali bowiem Anglicy, którzy w XVI w., w dobie reformacji, nie chcieli przystać
na kościelne reformy Henryka VIII i wbrew woli króla pozostali wierni Papieżowi. Jednym
z owych podziemnych katolików miał być również William Szekspir. Jesteśmy w XIV-wiecznej
krypcie, która znajduje się pod Kolegium Angielskim przy Via di Monserrato. Praktycznie
w centrum starego miasta, dosłownie kilka kroków od Campo de Fiori. Tu właśnie, w
podziemiach, przygotowano ekspozycję obrazującą związki Anglii z papieskim Rzymem
oraz działalność tego gmachu. W XIV w., a dokładnie w 1362 r. powstało tu schronisko
dla angielskich pątników, którzy po słynnym pielgrzymim szlaku Via Francigena, zmierzali
do grobów Piotra i Pawła. W dobie reformacji schronisko było bezpieczną przystanią
dla angielskich katolików, którzy uciekali z ojczyzny przed okrutnymi prześladowaniami. Nasze
zwiedzanie rozpocznijmy od najciekawszej chyba gabloty. Znajdują się w niej trzy reprodukcje
z księgi gości z końca XVI w. Przedstawiają one trzy wpisy zostawione tu najprawdopodobniej
przez Wiliama Szekspira. Jak mówi organizator i pomysłodawca wystawy, Emmy Foster,
wszystko wskazuje na to, że w dobie reformacji Szekspir pozostał katolikiem, odwiedził
Rzym i to wiele razy. Nie występuje tu jednak pod własnym imieniem i nazwiskiem. Ze
względów bezpieczeństwa posługuje się fałszywymi nazwiskami, które udało się jednak
rozszyfrować. Co ciekawe, jego ślady odnaleziono również w Hiszpanii w podobnych schroniskach
dla katolików. Świadczą one, że i tam pielgrzymował Szekspir. Oczywiście pod zmienionym
nazwiskiem. Chodziło o to, by nikt nie się nie dowiedział, że wciąż pozostaje katolikiem. Przypuszczenia
o katolicyzmie Szekspira nie są nowe. Ostatnio potwierdziła je niemiecka szekspirolog
prof. Hildegard Hammerschmidt-Hummel w książce „Ukryte życie Williama Szekspira” (Die
verborgene Existenz des William Shakespeare). Wykazała ona, że rodzice dramaturga,
jego nauczyciele, najbliżsi przyjaciele i mecenasi należeli do grona gorliwych katolików.
Jego syn otrzymał imię po Hamnecie Sadlerze – katoliku, który odmówił wyparcia się
wiary. Sam Szekspir w 1613 r. kupił budynek w Blackfriars w Londynie, który jak się
później okazało, był sekretnym miejscem spotkań dla katakumbowych katolików. W dramatach
angielskiego pisarza kapłani i zakonnicy są przedstawiani w sposób pozytywny. Można
się w nich również spotkać z katolicką wizją świata, sprawiedliwości, heroizmu, czyśćca,
spowiedzi... Co więcej, zdaniem prof. Hammerschmidt-Hummel, to właśnie uwzględnienie
katolicyzmu Szekspira pozwala na właściwe odczytanie jego dramatów. Zaprezentowane
na wystawie wypisy z księgi gości w rzymskim kolegium są tym bardziej ciekawe, że
przypadają na siedmioletnią dziurę w biografii Szekspira. W 1585 r. Szekspir nagle
opuszcza Stratford. Pojawia się ponownie w 1592 r. w Londynie już jako dramaturg.
Znalezione w rzymskich archiwach zapiski potwierdzałyby zatem europejską podróż Szekspira
i jego bliskie związki z katolickimi uchodźcami. „Dokumenty potwierdzające katolicyzm
Szekspira to jednak tylko drobny epizod rzymskiej ekspozycji. Zorganizowaliśmy tę
wystawę, – mówi Emma Foster – aby pokazać ludziom historię katolicyzmu w Anglii. Ekspozycja
ilustruje zatem średniowieczne pielgrzymki do Wiecznego Miasta po słynnej Via Francigena.
Przede wszystkim jednak dokumentuje historię angielskiego kolegium w Rzymie i jego
znaczenie w okresie reformacji”. Główną treścią wystawy jest zatem dokumentacja
katakumbowego Kościoła w Wielkiej Brytanii, losy męczenników, a także działalność
tego właśnie angielskiego kolegium, które przygotowywało młodych Brytyjczyków do pełnienia
potajemnie kapłańskiej posługi na Wyspach. W pewnym sensie była to szkoła męczenników.
Jak dowiadujemy się z wystawy, na przestrzeni stu lat 44 absolwentów tego seminarium
przelało krew za wiarę i wierność Kościołowi. Kształcący się tu alumni dobrze wiedzieli,
co ich czeka. Ilekroć do Rzymu napłynęła z Anglii wieść o męczeństwie, studenci i
profesorzy gromadzili się przed wielkim obrazem, przedstawiającym umęczonego Chrystusa
oraz świadków wiary, którzy podzielili Jego los. W ich obecności wspólnota kolegium
odśpiewywała hymn Te Deum, dziękując Bogu za kolejne męczeństwo. Wystawa
próbuje też przybliżyć warunki pracy brytyjskich kapłanów. Ukazuje słynne kapłańskie
„dziuple”, a więc małe piwniczki, w których żyli tajni duszpasterze i dzięki temu
byli nie do wykrycia przez tropiące ich służby bezpieczeństwa. „Na wystawie zrekonstruowaliśmy
jedną z tych kryjówek – mówi Emma Foster. – Chcieliśmy, aby ludzie mięli wyobrażenia
o losie tajnych księży. Zwiedzających zapraszamy, aby spróbowali wejść do środka i
sami zobaczyli, jak żyło się w takim ukryciu o rozmiarach metr na metr i kolejne tyle
wysokości. Nie można tu stać, ani się położyć. Można natomiast odprawić Eucharystię”. W
kontekście kapłańskich „dziupli” przypomniano też postać Nicholsa Owena, zwanego Małym
Johnem. Był to karzeł – stolarz, który wyspecjalizował się w budowie kapłańskich „dziupli”.
Jeździł po całej Anglii i budował schronienia dla kapłanów. Sam jednak wpadł w ręce
oprawców i w 1606 r. zmarł na torturach. Na wystawie zrekonstruowano też więzienną
celę – ostateczne przeznaczenie niemal wszystkich katolickich kapłanów. Rzymska
wystawa o katakumbowym Kościele w Wielkiej Brytanii to jednak nie tylko kronika heroizmu.
Dowiadujemy się z niej również o pilnej pracy szpiegów, zdrajców, czy donosicieli,
którzy pomagali w wykrywaniu podziemnych struktur katolickiego Kościoła. Jednym
z najsłynniejszych szpiegów i zdrajców, zdemaskowanym zresztą całkiem niedawno, bo
pod koniec ubiegłego wieku, był Giordano Bruno. Paradoksalnie znajdujemy się zaledwie
kilkadziesiąt metrów od Campo dei Fiori, a zatem od miejsca, w którym Giordano Bruno
spłonął na stosie. Inkwizytorzy, którzy zadecydowali o śmierci włoskiego dominikanina
nie mieli oczywiście pojęcia o tajnych poczynaniach Giordana Bruna na tym polu. Nie
wiedzieli, że ma on na sumieniu życie wielu angielskich katolików, których zdradził
potajemnie wydając w ręce brytyjskiego oprawcy. Dla rzymskich inkwizytorów był on
po prostu heretykiem wielkiej miary. Dziś powiedzielibyśmy po prostu negacjonistą.
Negował bowiem prawdy, które uważano za niepodważalne. Jesteśmy już na Campo dei
Fiori. Od wystawy dzielą nas zaledwie 2-3 minuty marszu. Campo dei Fiori to mały plac
targowy w centrum starego miasta. Otaczają nas stare kamienice, przy nich kafejki
i restauracje. Pośrodku placu stoi pomnik Giordana Bruna, bo to właśnie tu spłonął
na stosie. Tutaj też narodził się jego mit szlachetnego bojownika o wolność myśli.
Takiego przedstawia go pomnik. Giordano Bruno miał jednak pecha. Nie dlatego,
że zginął na stosie. Ale dlatego, że w archiwum brytyjskim zachowały się rękopisy
jego donosów, podpisywanych pseudonimem „Fagot”. Przed niespełna 20 laty dokumenty
te wpadły w ręce angielskiego historyka prof. Johna Bossy’ego z uniwersytetu w Jorku,
który skrupulatnie przeanalizował kaligrafię, treść donosów, zestawił to, co Fagot
pisał o sobie z tym, co wiemy o dwuletnim pobycie Giordana Bruna w Anglii. No i wydało
się. Mit prysnął. „Fagot” należał bowiem do najbardziej bezwzględnych donosicieli.
Jako katolicki ksiądz łatwo zjednywał sobie zaufanie katakumbowych katolików. W swych
donosach nie wahał się zawierać wiadomości, które poznał na spowiedzi. Denuncjował
przyjaciół i dobroczyńców. Na szczęście w Anglii nie spotkał Williama Szekspira. Pobyt
Giordana Bruna na Wyspach przypada na ową siedmioletnią dziurę w biografii Szekspira.
Dziś wiemy, że angielski dramaturg podróżował po Europie. Był w Rzymie, był też w
Hiszpanii. Być może pielgrzymował do Santiago de Compostela. Kiedy powraca do Anglii
i rozpoczyna karierę dramaturga, włoski dominikanin jest już w rękach inkwizycji i
w końcu płonie na stosie, właśnie tu, na Campo de Fiori. A gdyby nie spłonął? Niewykluczone,
że powróciłby do Anglii, by podjąć na nowo przerwaną pracę donosiciela... Kto wie,
może poznałby nawet Szekspira... Wtedy, czy my poznalibyśmy Hamleta, Makbeta, Romea
i Julię...? Takie są zawiłości i paradoksy katakumbowego Kościoła w Anglii, o którym
mówi wystawa w podziemiach Papieskiego Kolegium Angielskiego w Rzymie. Szekspir okazuje
się kryptokatolikiem, Giordano Bruno zdrajcą i donosicielem, Anglia zaś krajem o bogatej
tradycji katolickiej, ojczyzną męczenników. oprac. red. Krzysztof Bronk, Radio
Watykańskie Słuchaj: