Ain-Karim jest przystankiem wiary i zawierzenia Bogu
Posłuchaj rozważania:
„Gdy Elżbieta
usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty
napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami
i błogosławiony jest owoc Twojego łona… Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że
spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1,41-42. 45).
Po zwiastowaniu
Maryja z pośpiechem rusza w drogę z Nazaretu do Ain-Karim, położonego blisko Jerozolimy,
gdzie mieszka Jej krewna Elżbieta, z rodu kapłańskiego, z której Pan Bóg zdjął hańbę
niepłodności, dając jej w wieku podeszłym syna. Z woli Bożej nadano mu imię Jan. To
nie kto inny, ale sam Jan Chrzciciel, o którym mówiła nam Ewangelia z ubiegłej niedzieli.
Maryja
przybywa do Ain-Karim, aby obwieścić Elżbiecie, że za sprawą Ducha Świętego poczęła
i wkrótce zostanie Matką Syna Bożego. Na te słowa poruszyło się dzieciątko w łonie
Elżbiety i pod tchnieniem Ducha Świętego wydała okrzyk: Błogosławiona jesteś między
niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”.
Spotkanie Maryi i Elżbiety
przesycone jest głębią wiary i ufności, że spełnią się słowa obwieszczone przez Pana.
Obie doznały nawiedzenia Bożego, obie też przyjęły z ufnością wolę Bożą. Wielka prostota
i głęboka pokora Maryi świadczą, że to nie tyle Ona weszła w świat Boga, ile, że pozwoliła,
aby sam Bóg wszedł w jej świat i w jej życie. Bóg ustanowił w niej godne dla siebie
mieszkanie, aby w ten sposób zapewnić sobie na stałe miejsce pośród nas.
Żywa
wiara pozwala Elżbiecie zrozumieć wyjątkowy plan, jaki Bóg realizuje przez Maryję,
dlatego wydaje ona okrzyk i mówi: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią
się słowa powiedziane Ci od Pana”. W jej słowach wyczuwa się nutę zażenowania połączonego
z poczuciem niegodności, ale też i wdzięczność, że to właśnie do niej Maryja przynosi
w swoim łonie Syna Bożego, dlatego z wielką pokorą i uniżeniem wyznaje: „A skądże
mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”. Maryja niesie światu Zbawiciela,
a ona, Elżbieta, do niedawna upokorzona niepłodnością, teraz jest pierwszą osobą,
do której został zaniesiony Jezus.
Podróż Maryi do Ain-Karim jest też pierwsza
podróżą „misyjną” samego Jezusa ku człowiekowi i całej ludzkości, jest zapoczątkowaniem
misji, która wypełni później całe Jego życie.
W naszym adwentowym czuwaniu,
Ain-Karim zatem jawi się jako przystanek obowiązkowy, gdzie Maryja chce mi powiedzieć,
że tak jak w Jej życiu, tak i w moim mogą dokonać się „wielkie rzeczy”, trzeba tylko
otworzyć się na Słowo Boże, które staje się Ciałem. Ona chce mi towarzyszyć w drodze
na spotkanie z Jezusem, Jej Synem.
Ktoś kiedyś powiedział, że „drogowskaz ma
tylko wtedy sens, gdy miejscowość, którą wskazuje, rzeczywiście istnieje”. Wobec bliskiego
już Bożego Narodzenia, Ain-Karim jest więc pewnym drogowskazem i przynaglającym zaproszeniem
skierowanym do każdego z nas, aby kontemplując Maryję i Elżbietę uczyć się od nich
odczytywania planów Bożych oraz przyjmowania ich z wiarą i ufnością, pozwalając Bogu,
aby je w nas i przez nas realizował.
Sługa Boży, kard. Wyszyński w jednym ze
swoich kazań mówił: „Nie wystarczy w Boga wierzyć, trzeba jeszcze Bogu … zawierzyć!”
(Miłość na co dzień, cz. I, Rzym 1971, s.31). Ain-Karim jest przystankiem wiary i
zawierzenia Bogu. Jest on nader potrzebny człowiekowi zwłaszcza w dzisiejszych czasach,
kiedy tak trudno zawierzyć do końca Bogu. Współczesny świat kreuje mentalność, według
której, bardziej niż w Bogu, zabezpieczenia naszego życia należy szukać w sukcesach,
karierze, pieniądzach, interesach, znajomościach, przyjaźniach i we własnych zdolnościach.
Temu, kto wybiera taką drogę, wydaje się często, że jest samowystarczalny. Zapomina
jednak, że szczęście człowieka oparte tylko i wyłącznie na czysto ludzkim fundamencie
zwykle trwa tak długo, jak długo nie pojawi się jakiś poważny problem lub dramat życiowy.
Wtedy z przerażeniem uświadamia sobie, że to, w czym pokładał całą nadzieję, nie jest
mu w stanie nic pomóc… Może niekiedy trzeba stracić całą nadzieję ludzką, aby na jej
ruinach mogła zbudować swój fundament nadzieja nadprzyrodzona (Carvajal Francisco
F., Rozmowy z Bogiem, tom I, Apostolicum, Ząbki 1997, s.167).
Ewangelia nawiedzenia,
na szczęście dla zrozpaczonych, jest też Ewangelią nadziei. Uświadamia, że Bóg nie
opuszcza nikogo, a narodzenie Jezusa w Betlejem jest tego niepodważalnym dowodem.
Bóg przychodzi do każdego z nas, nie zważając na naszą małość i niegodność; przychodzi,
aby tworzyć z każdym z nas Bożą rodzinę. Przybywa do nas zawsze na czas, nigdy za
późno. Potrzebna jest tylko ufność i wiara Elżbiety. Spójrzmy zatem jeszcze raz na
Maryję i na Elżbietę, które napełnione Duchem Świętym wyśpiewują Bogu hymn dziękczynienia
za wielkie rzeczy, jakie uczynił w ich życiu. W ich obecności będzie łatwiej poczuć
bliskość Jezusa, Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Umocnieni ich doświadczeniem,
nie ustawajmy w czuwaniu adwentowym, kierując swój wzrok ku grocie betlejemskiej,
gdzie ma się narodzić Zbawiciel Świata, abyśmy mogli usłyszeć, że Słowo przyszło do
swojej własności, a swoi Go przyjęli.