W reformie Pawła VI ktoś
mógłby się dopatrywać jakiejś „judaizacji” katolickiej liturgii. Ale jeśli nawet można
się zgodzić, że po zreformowaniu uwypukliła ona silniej pewne elementy obecne również
w judaizmie, to trzeba pamiętać, że chodziło tu nie tyle o jakiś „ukłon w stronę żydów”,
co po prostu o nawiązanie do najstarszej chrześcijańskiej tradycji. Paweł VI wprowadził
np. do czytań mszalnych więcej tekstów ze Starego Testamentu. W dni powszednie często
zaczerpnięte jest z niego pierwsze czytanie, a w niedziele i niektóre uroczystości
są trzy czytania, z czego jedno najczęściej starotestamentalne. Przed reformą soborową
w mszalnej Liturgii Słowa były tylko dwa czytania biblijne, zresztą często się powtarzające,
zatem jej uczestnikom udostępniano tylko niewielką część Biblii. Pierwsze z nich,
nazywane – w odróżnieniu od „Ewangelii” – „lekcją”, określano potocznie jako „epistołę”,
bo pochodziło na ogół z nowotestamentalnych listów apostolskich, a tylko bardzo rzadko
z którejś z ksiąg Starego Przymierza.
Trzeba jednak pamiętać, że w tak starożytnych
obrządkach, jak syryjskie, starotestamentalnych czytań mszalnych jest jeszcze więcej,
niż w zreformowanej po Soborze Watykańskim II liturgii rzymskiej. W obrządku wschodniosyryjskim,
czyli chaldejskim, na każdej Eucharystii są cztery czytania biblijne, z tego na ogół
dwa, a już zawsze przynajmniej jedno ze Starego Testamentu. Natomiast w liturgii zachodniosyryjskiej,
inaczej antiocheńskiej, jest ich aż sześć, z czego trzy starotestamentalne. A przecież
w bliskowschodnim środowisku języka syryjskiego bardzo silna była już od starożytności
polemika z judaizmem. Może zresztą wzmagała ją właśnie kulturowa bliskość chrześcijan
syryjskich i żydów. Zaczyna się ona już od samego języka liturgicznego. Syryjski jest
jednym z dialektów języka aramejskiego, używanego przez żydów Palestyny i niemal całego
Bliskiego Wschodu m.in. w czasach Chrystusa, a zachowanego również w niektórych żydowskich
modlitwach i wielu innych tekstach judaizmu.
W rozpoczynającym Liturgię Eucharystyczną
przygotowaniu darów Paweł VI wprowadził dwie modlitwy, które kapłan odmawia podnosząc
nad ołtarzem patenę z chlebem i kielich z winem.
„Błogosławiony jesteś, Panie,
Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który jest owocem
ziemi i pracy rąk ludzkich; Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia.
Błogosławiony
jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy wino, które
jest owocem winnego krzewu i pracy rąk ludzkich; Tobie je przynosimy, aby stało się
dla nas napojem duchowym”.
Oba te teksty wyraźnie przypominają swym stylem
typowo żydowskie modlitwy określane hebrajskim terminem berakah, czyli „błogosławieństwo”.
Izraelita zawsze zaczynał modlitwę „błogosławieniem”, czyli uwielbieniem Boga. Przy
stole głowa żydowskiej rodziny odmawia nad chlebem i winem słowa:
„Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata,
karmiący cały świat w dobroci swojej, w życzliwości, w łasce i w miłosierdziu. Bóg
daje chleb wszelkiemu ciału, gdyż Jego łaska jest wieczna. I przez dobroć Jego wielką
nigdy nam nie brakło i oby nam nie zabrakło pożywienia na wieki. Przez wzgląd na Imię
Jego wielkie, bo On wszystkich żywi i utrzymuje przy życiu, i wyświadcza dobro wszystkim,
i zapewnia pożywienie wszystkim istotom, które stworzył. Błogosławiony jesteś, Panie,
który żywisz wszystko”.
Styl żydowskiej berakah, który spotykamy w posoborowych
modlitwach mszalnych na przygotowanie darów, nie jest jednak tylko naśladownictwem
judaizmu. Całe Pismo Święte pełne jest wzmianek o błogosławieniu Boga czy wprost tego
typu tekstów modlitewnych – i to nie tylko Stary, ale też Nowy Testament. Przypomnijmy
chociażby ewangeliczny kantyk Zachariasza, zaczynający się od słów:
„Błogosławiony
Pan, Bóg Izraela” (Łk 2, 68 nn),
radosne wołanie Pana Jezusa:
„Wysławiam
Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi,
a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11, 25; Łk 10, 21)
czy też dziękczynną modlitwę
św. Pawła z Drugiego Listu do Koryntian:
„Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego
Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza
w każdym naszym ucisku, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakimkolwiek ucisku,
tą pociechą, której doznajemy od Boga” (2 Kor 1, 3-5).
Ten styl modlitwy chrześcijanie
kontynuowali w następnych wiekach, co poświadcza wiele zachowanych tekstów. Np. w
pochodzącej z III stulecia Tradycji Apostolskiej czytamy takie błogosławieństwo
pierwocin ziemi:
„Dzięki Ci składamy, Boże, i Tobie ofiarujemy pierwsze owoce,
które Ty nam dałeś, abyśmy je brali. Przez Twoje Słowo Ty sprawiłeś, żeby wzrastały,
Ty poleciłeś, by przynosiły te owoce dla radości i pożywienia ludzkości i wszystkich
zwierząt. Za to wszystko chwalimy Cię, Boże, i za wszelkie błogosławieństwa, których
nam udzielasz, gdy ozdabiasz stworzenie różnymi gatunkami owoców. Przez Twoje Dziecię
Jezusa Chrystusa, naszego Pana, przez którego Tobie chwała na wieki wieków. Amen”.
Chrześcijańska
liturgia zachowała nie tylko żydowski styl modlitwy, ale nawet pewne hebrajskie słowa,
poczynając właśnie od Amen, które w chrześcijańskiej liturgii spotykamy niewątpliwie
najczęściej. Termin ten, przejęty w oryginalnej formie z Biblii hebrajskiej i judaizmu,
jest spokrewniony z rzeczownikiem èmet „prawda”. Pochodzi od czasownika amàn,
który wyraża ideę bycia mocnym, niewzruszonym, trwałym, prawdziwym, wiarygodnym. Znaczy
więc: „rzeczywiście”, „na pewno”, „zaprawdę tak jest”, „oczywiście”, czy po prostu:
„tak”. W samej tylko Mszy używa się też kilku innych hebrajskich wyrazów: Alleluja,
Hosanna, Sabaot, Cherubin, Serafin.
W czasach soborowych
i posoborowych przekłady Starego Testamentu na języki współczesne pozostawiały nieraz
hebrajskie imię Boga w brzmieniu Jahwe. Wersję taką wprowadzano czasem również
do liturgii. Wkrótce jednak zrozumiano, że nie jest to zgodne z najstarszą, stale
zachowywaną tradycją liturgiczną. I to, trzeba podkreślić, zarówno chrześcijańską
– czy to katolicką, czy prawosławną, czy protestancką – jak też żydowską. Żydzi nigdy
nie wymawiali tego świętego Imienia, z wyjątkiem arcykapłana, który czynił to jedynie
raz w roku, w Dzień Przebłagania, za zasłoną świątyni jerozolimskiej – a więc tylko
do czasu jej zburzenia ponad 19 wieków temu. W kontekście ściśle modlitewnym wyznawcy
religii mojżeszowej zastępują je wyrazem Adonai, czyli „Pan”, i to odziedziczyła
chrześcijańska liturgia. Przy innych okazjach ten święty tetragram złożony z liter
jod-he-waw-he czytają po prostu: ha-szem, czyli „to Imię”. Tak więc
używanie imienia Jahwe nie zbliża bynajmniej do judaizmu, ale oddala od całej
tradycji liturgicznej – i żydowskiej, i chrześcijańskiej.
Adonai w hebrajskim
brzmieniu, bez przekładania na łacińskie Dominus, rzymskokatolicka liturgia
zachowała w tzw. „wielkich antyfonach” do Magnificat, czyli pieśni Maryi, zaczynających
się wykrzyknikiem „O”, a używanych przez ostatnich siedem dni Adwentu. Ich istnienie
w Rzymie poświadcza już na początku VI wieku znany filozof i zarazem teolog, św. Seweryn
Boecjusz. W antyfonie na 18 grudnia Boga określa się właśnie terminem Adonai.
Występuje on zarówno w łacińskim brewiarzu tak przedsoborowym, jak i zreformowanym
przez Pawła VI. W pierwszym wydaniu polskiego tłumaczenia Liturgii Godzin z 1982 r.
nie zatrzymano go jednak, ale przełożono:: „Pan”. Podobnie stało się w przekładach
na wiele innych języków współczesnych, choć należy odnotować, że wersja hiszpańska
zachowuje formę: Adonai. Natomiast w opublikowanym przed trzema laty (w 2006
r.) drugim wydaniu I tomu polskiej Liturgii Godzin w używanej na tydzień przed Bożym
Narodzeniem antyfonie szczęśliwie powróciło, zgodnie z ponad tysiącletnią tradycją
łacińskiej liturgii, hebrajskie brzmienie tego terminu:
„O Adonai, Wodzu Izraela,
Tyś w krzaku gorejącym objawił się Mojżeszowi i na Synaju dałeś mu Prawo; przyjdź
nas wyzwolić swym potężnym ramieniem”.