Sri Lanka: powrót uchodźców w zaminowane rodzinne strony
Władze Sri Lanki dotrzymały międzynarodowych obietnic i z początkiem grudnia zezwoliły
na swobodne opuszczanie obozów dla Tamilów. Na taką decyzję czekało ponad 130 tys.
uchodźców. Jest to na razie czasowe pozwolenie na podróżowanie. Rząd w Kolombo planuje
do końca stycznia zamknąć wszystkie obozy, a przesiedlenia chce rozłożyć w czasie.
Słynące z niehumanitarnych warunków siedliska dziesiątków tysięcy osób powoli opróżniają
się. Każda rodzina chce sprawdzić, w jakim stanie są pozostawione domy i czy można
już do nich powrócić. Ludzie z radością przyjęli wiadomość o swobodzie poruszania
się. Natychmiast wyruszyła w drogę karawana 9 tys. osób.
Nie jest to jednak
koniec ich tragedii. Po krótkiej wizycie poza obozem muszą do tygodnia powrócić. Na
ostateczne przesiedlenie będą musieli jeszcze poczekać. O międzynarodową pomoc w rozminowaniu
tamilskich wiosek zaapelował abp Malcolm Ranjith, nowy metropolita Kolombo.
Społeczność
międzynarodowa winna natychmiast pomóc Sri Lance w rozminowaniu znacznych obszarów
oraz w odbudowie infrastruktury, remoncie linii kolejowych, by sytuacja wróciła do
normalności – powiedział abp Ranjith cytowany przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
– Szczególnego wsparcia wymaga ponad 10 tys. byłych dzieci-żołnierzy i młodych wojskowych,
zwerbowanych przemocą przez Tamilskich Tygrysów. Tych młodych ludzi, doświadczonych
okrucieństwem wojny, trzeba otoczyć specjalną troską, zapewnić im niezbędną terapię
i doprowadzić do pojednania. Winni oni na nowo zamieszkać wśród swoich.
Metropolita
Kolombo przyznaje, że w konflikcie obie strony, lankijska i tamilska, popełniły wiele
błędów. „Nie można powiedzieć, że z jednej strony jest grzesznik, a druga strona jest
święta – uważa abp Ranjith. – Obie są winowajcami. Jako zwierzchnicy religijni musimy
zrobić wszystko, by zachęcić rząd Sri Lanki do rozwiązania tego problemu politycznie.
Nie możemy dopuścić do powrotu przemocy”.
Misjonarze pracujący w tamilskich
obozach ostrzegają, że wielu uchodźców boi się wracać. W pamięci mają bowiem drastyczne
sceny z niedawnej wojny, z bombardowań, czy wybuchów min. Wielu odwiedza mieszkających
w pobliżu obozów krewnych i podejmuje prace dorywcze.