Na drodze naszego adwentowego podążania
staje Jan Chrzciciel, ostatni Prorok Starego Testamentu. Został posłany, aby przygotować
mieszkańców Palestyny na zbliżające się przyjście Mesjasza.
Jan Chrzciciel
jest postacią o wyjątkowym znaczeniu historycznym i duchowym. Ewangelie charakteryzują
go w następujących słowach: nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około
bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym, zamieszkiwał na pustyni, czas spędzał
na postach i modlitwach.
Ewangelista Łukasza dodaje jeszcze kilka innych ważnych
szczegółów: żył w czasach rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był zarządcą
Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu,
Lizaniasz tetrarchą Abileny, za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza.
To
mocne osadzenie w historii postaci Jana Chrzciciela, który zapowiada przyjście Jezusa,
świadczy również o historyczności narodzenia i samej postaci Jezusa Chrystusa. Boży
plan zbawienia ludzkości jest więc bardzo konkretny. Syn Boży przyjął postać ludzką
i stał się jednym z nas. W Jezusie została odbudowana więź miłości i przyjaźni miedzy
Bogiem i człowiekiem.
W owym historycznym momencie dziejów ludzkich Słowo Boże
zostało skierowane do Jana Chrzciciela na pustyni. Obchodził więc on całą okolicę
nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia, dla odpuszczenia grzechów… Przygotujcie
drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego (Lk. 3,3-4).
Bóg przez wcielenie Swojego
Syna, nie tylko wpisał się w historię ludzkości, ale też pragnie ją przemienić, oczyścić,
wynieść do nowej godności. W ten sposób Boży plan zbawienia dotyka zarówno każdego
człowieka indywidualnie jak i całe ludy i narody.
To właśnie Słowo Boże, skierowane
do Jana, aby je przekazał całemu światu, jak podkreśla Ewangelista, zostało mu objawione
na pustyni. Może się rodzić pytanie, dlaczego akurat na pustyni a nie pośród ludzi
czy w pałacach.
Pustynia w Piśmie Świętym przypomina exodus, wyjście Izraelitów
z niewoli egipskiej, a więc jest symbolem wolności. Przypomina też powrót Żydów do
Ojczyzny z niewoli babilońskiej.
Wołanie Jana Chrzciciela o wyjście na pustynię
jest zatem wołaniem o wolność dla człowieka, o wyzwolenie dla niego z niewoli słabości
i grzechu, która zamazuje w nim obraz jego boskiego pochodzenia. Jezus Chrystus dokonał
naszego odkupienia i na nowo pojednał nas z Ojcem. Oto dlaczego każdy powinien Mu
przygotować drogę w swoim życiu i w swoim sercu. Nie drogę materialnych bogactw, ale
drogę duchową, a ta droga otwiera się dzięki prawdziwemu nawróceniu. Nawróceni prowadzi
do weryfikacji w świetle Ewangelii swojego życia i postawienia właściwej diagnozy
wartości, którymi się kieruję. Angażuje ono całego człowieka i prowadzi do zmiany
jego myślenia, działania, oceny i wartościowania rzeczy. Owocem nawrócenia jest trwanie
w Bogu oraz głęboka i szczera przyjaźń z Jezusem Chrystusem.
Takie nawrócenie
dokonuje się najlepiej na pustyni. Tam człowiek odczuwa inny wymiar, wyczuwa obecność
samego Boga. Może właśnie dlatego pustynia tak bardzo przyciąga swoją surowością i
innością ale też budzi i lęk. Jest miejscem wielkiej samotności – mówi francuski trapista,
ojciec Chenevière – tylko że człowiek boi się pozostać sam na sam ze samym sobą. Boi
się ciszy, przed nią ucieka. Cisza go przytłacza, w chwilach ciszy nie wie, co ze
sobą zrobić.
Pustynia nie pomaga człowiekowi słabemu, niezdecydowanemu, nie
dopuszcza też kompromisów. Tylko ten może przetrwać, kto podejmie wysiłek i walkę
– mówi Karol de Foucauld (Oeuvres spirituelles Antologie, Paris 1965), który spędził
na pustyni wiele lat swojego życia.
Kiedy się na nią wejdzie, staje się źródłem
pragnienia, tego pragnienia o którym pięknie mówi Psalmista: „Boże, Ty mój Boże, Ciebie
szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak zeschła ziemia,
spragniona, bez wody” (S. 63,2). Pustynia ze swoją nieprzeniknioną ciszą pozwala usłyszeć
głos Boży.
Carlo Carretto, znany włoski pisarz, kiedy udał się na pustynię,
kierowany pragnieniem nawrócenia, jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobił, to wyjął
ze swojego plecaka gròby zeszyt z tysiącami adresów, który był nieodłącznym jego towarzyszem,
i spalił go za jedną z wydm. To nie było wcale zerwanie przyjaźni z tymi, których
adresy spalił, lecz przeniesienie jej na płaszczyznę wyższą, doskonalszą, na płaszczyznę
duchową. Nigdy ich tak nie kochałem, wyznał później, i nigdy tak wiele za nich się
nie modliłem, jak właśnie tam, na pustyni. Pustynia pomaga zbudować prawdziwą i nieprzemijającą
przyjaźń. Na taką pustynie zaprasza nas Jan Chrzciciel i czeka czy starczy nam odwagi
aby podjąć to zaproszenie, aby pozwolić mu się poprowadzić ku Jezusowi?
W codziennym
życiu jesteśmy mocno zabiegani, roztargnieni, rozhukani, i zaaferowani codziennymi
sprawami. Często nie zauważamy nawet bliskich a cóż dopiera samego Jezusa. A Jezusa
trudno spotkać w zgiełku. Ryzykujemy, że Go nie spotkamy, jeśli nie będziemy w stanie
się zatrzymać. Można spotkać Go w ciszy, najlepiej w ciszy własnego serca.
Czas
szybko biegnie, Boże Narodzenie szybko się zbliża, może właśnie dlatego Jan Chrzciciel
nalega w tę drugą niedzielę Adwentu, aby się nie ociągać, ale wyjść razem z nim na
pustynie i nauczyć się najpierw ciszy, nauczyć się żyć ciszą i w ciszy, aby usłyszeć
głos Boży, usłyszeć go w głębi własnego serca. Pozwólmy, aby on stał się naszym przewodnikiem
w drodze adwentowego przygotowania na spotkanie z Jezusem w Betlejem.
Skierujmy
też nasz wzrok ku Najświętszej Maryi Pannie, aby od niej uczyć się pokory w przyjmowaniu
Bożej woli.