Wiadomość o przyznaniu pokojowej Nagrody Nobla prezydentowi Stanów Zjednoczonych
Barakowi Obamie spotkała się z mieszanymi reakcjami zarówno mediów amerykańskich,
jak i samych Amerykanów. Najczęściej w komentarzach powtarza się słowa wyrażające
zaskoczenie i zdziwienie. Zdają się one być tym większe, iż w mediach amerykańskich
nie pojawiały się żadne spekulacje przed ogłoszeniem decyzji Norweskiego Komitetu
Noblowskiego.
Pomimo skrajności reakcji wyrażających się w radości z jednej
strony, niedowierzaniu i sarkazmie z drugiej, niemal wszyscy jednomyślnie twierdzą,
iż jest to nagroda przyznana bardziej za wysiłki, plany i poglądy, niż za konkretne
osiągnięcia.
New York Times podkreślił, iż decyzja Komitetu Noblowskiego jest
manifestacją przeciwko polityce poprzednika Baracka Obamy, Georga W. Busha. Jak również
jest ona nagrodą za „próbę naprawy pękniętej relacji między Stanami Zjednoczonymi
a resztą świata”. Michael Steele, przewodniczący Krajowej Komisji Partii Republikańskiej,
jeszcze przed oświadczeniem złożonym przez prezydenta w Ogrodzie Różanym, pytał: „Co
prezydent Barack Obama właściwie osiągnął? Jedno jest pewne – nie otrzyma on żadnej
nagrody za tworzenie nowych miejsc pracy czy za naprawę sytuacji ekonomicznej w kraju”.
Wiadomość
o przyznaniu nagrody spotkała się z dużą krytyką amerykańskich organizacji pro
life. Bill Donohue, przewodniczący Ligi Katolickiej, jednej z największych organizacji
krajowych broniących prawa człowieka, stwierdził, iż prezydent nie zauważa, że aborcja
stoi w opozycji do pokoju. Przeciwnie, broni jej tak, jakby była ona najświętszym
prawem człowieka”.