Po długiej i pełnej niebezpieczeństw podróży statek,
na którym płynął do Rzymu więzień Paweł, znalazł się w pobliżu jakiejś wyspy. Św.
Łukasz informuje, że: „Gdy dzień nastał, nie rozpoznawali lądu, widzieli jednak jakąś
zatokę o płaskim wybrzeżu, do którego chcieli – jeśliby się udało – doprowadzić okręt.
Poodcinali kotwice i zostawili je w morzu. Równocześnie rozluźnili wiązania sterowe,
nastawili pod wiatr przedni żagiel i zmierzali ku brzegowi. Wpadli jednak na mieliznę
i osadzili na niej okręt. Dziób okrętu zarył się i pozostał nieruchomy, a rufa zaczęła
się rozpadać pod naporem fal. (…) Setnik (…) rozkazał, aby ci, co umieją pływać, skoczyli
pierwsi do wody i wyszli na brzeg, pozostali zaś [dopłynęli], jedni na deskach, a
drudzy na resztkach okrętu. W ten sposób wszyscy cało znaleźli się na lądzie. Po ocaleniu
dowiedzieliśmy się, że wyspa nazywa się Malta” (Dz 27,30-41. 43-44; 28,1).
Niewielka
wyspa o długości 28 i szerokości 16 km była wtedy pod panowaniem rzymskim i administracyjnie
zależała od prowincji Sycylii. Zróżnicowani pod względem kultury mieszkańcy Malty,
których przodkowie pozostawali przez długi okres czasu pod wpływem Fenicjan, przyjęli
rozbitków niezwykle gościnnie.
Dzieje Apostolskie nie mówią na temat pracy
ewangelizacyjnej Apostoła Narodów na Malcie, na której przebywał on trzy zimowe miesiące,
czekając wraz z załogą okrętu, pasażerami i więźniami na możliwość odpłynięcia do
Rzymu. Znając jednak apostolski zapał św. Pawła, trudno wyobrazić sobie, aby nie wykorzystał
on tej okazji dla szerzenia Ewangelii.
Św. Łukasz koncentruje się w swoim opisie
na działalności charytatywnej Apostoła i uzdrowieniach dokonanych przez niego na chorych
Maltańczykach. Niewykluczone, że sam autor Dziejów Apostolskich, z zawodu lekarz,
miał w nich też swój udział, ale Maltańczycy dostrzegali źródło uzdrowień bardziej
w nadprzyrodzonej mocy św. Pawła niż w lekarskiej sztuce św. Łukasza. Apostoł Paweł
stał się osobistością znaną, tym bardziej, że nawet ojcu zarządcy wyspy, namiestnika
Publiusza, przywrócił zdrowie.
Maltańczycy są dumni z tego, że chrześcijaństwo
przyniósł im Apostoł Narodów. Ich niewielka wyspa o powierzchni 315 km2,
co stanowi orientacyjnie jedną setną powierzchni Polski, zamieszkana przez ponad 400
tys. obywateli, zaskakuje na różny sposób licznie przybywających tutaj turystów i
pielgrzymów, szukających śladów pobytu św. Pawła.
Słyszymy najpierw jakiś dziwny
język, na który największy wpływ wywarł podobno arabski, ale też angielski i włoski.
Dostrzegamy następnie wiele kościołów, zabytkowych i nowoczesnych, położonych zwykle
na wzgórzach i dlatego dobrze widocznych.
Wizytę na Malcie rozpoczyna się zwykle
od północnego jej wybrzeża, a konkretnie od Zatoki św. Pawła. To tutaj – według tradycji
– dotarli rozbitkowie, którym Apostoł dodawał otuchy przez cały czas niebezpiecznej
podróży. Jest tu dużych rozmiarów pomnik przedstawiający św. Pawła, który wyciąga
ręce ku morzu; odnosi się wrażenie jakby Apostoł właśnie stąd głosił całemu światu
dobrą nowinę o Chrystusie.
Wchodzimy następnie do autobusu komunikacji miejskiej,
który nas wiezie do Mdiny, dawnej stolicy Malty. Już przy wejściu, gdy płacimy za
podróż, zauważamy, że na desce rozdzielczej pojazdu, tuż obok kierowcy, jest sporej
wielkości obrazek św. Pawła. W Mdinie, położonej malowniczo na wzgórzu, oglądamy przede
wszystkim katedrę pod wezwaniem – oczywiście – św. Pawła. Zbudowana została ona na
miejscu, gdzie podczas pobytu Apostoła znajdował się pałac namiestnika Publiusza.
Oglądamy następnie mury miejskie świadczące o długiej i bogatej historii miasta, w
którym do dzisiaj rezyduje arcybiskup Malty.
Niedaleko od dawnej stolicy Malty
leży Rabat. Tej miejscowości nie omijają żadni pielgrzymi przyjeżdżający na wyspę,
by szukać śladów Apostoła Narodów. Jest tu kościół pod wezwaniem św. Pawła, a w jego
podziemiach – grota, która służyła mu jako schronienie i więzienie zarazem w czasie
trzymiesięcznego zimowego pobytu.
Jesteśmy następnie w Valletta, stolicy Republiki
Maltańskiej. Wchodzimy do barokowego kościoła pod wezwaniem św. Pawła Rozbitka, w
którym maltańscy wierni czczą bezcenne relikwie: fragment kości ręki Apostoła i kawałek
kolumny, na której został ścięty. Rozpoczyna się Msza święta; kościół jest wypełniony
po brzegi; jeden z moich znajomych Włochów zauważa, że tu wierni klękają na moment
konsekracji…
Po Mszy św. zwiedzamy kościół dokładniej. Zwracamy uwagę na piękny
fresk ilustrujący to, co św. Łukasz napisał w Dziejach Apostolskich o Maltańczykach:
„Okazali nam wielki szacunek, a gdy odjeżdżaliśmy, przynieśli wszystko, co nam było
potrzebne” (28,10). Fresk przestawia w głębi okręt gotowy do odpłynięcia, przed nim
stoi św. Paweł, z rękami w okowach, w towarzystwie pilnującego go żołnierza, i przemawiający
św. Łukasz Ewangelista. Wokół nich grupa Maltańczyków przynoszących dary na podróż
umiłowanego Gościa: chleby, warzywa, wino, oliwę…
Wychodzimy z kościoła. Zaczynamy
podsumowywać nasze refleksje ze spotkania z Apostołem Narodów na Malcie, tak bardzo
obecnym w historii tego niezwykle gościnnego i otwartego narodu, najbardziej katolickiego
w całej Europie: narodu, który nie boi się prawnie bronić życia dzieci nienarodzonych
i nie pozwalać na rozwody; którego hymn rozpoczyna się od modlitwy: „Strzeż, o Panie,
Twą kochaną ojczyznę…”; który w ciągu wieków i aż do dzisiaj wysłał w świat tylu misjonarzy
kontynuujących dzieło rozpoczęte przez wielkiego Apostoła.
Jeden ze znajomych
Maltańczyków mówił mi kiedyś o głębokim przekonaniu swoich ziomków, że św. Paweł nigdy
nie zapomina gościnności, jakiej doznał od mieszkańców Malty i w sposób szczególny
się nimi opiekuje. Błogosławiona wyspa, która ma takiego Patrona, i błogosławieni
jej mieszkańcy, którzy potrafią zawierzyć tak znamienitemu wstawiennictwu!