Katolików ubywa, rosną minarety – rozmowa z kard. F. Rodè
Bośnia jest poddana procesowi islamizacji. Sarajewo jest już praktycznie miastem
muzułmańskim. Jednakże bośniaccy katolicy chcą pozostać na miejscu i dawać świadectwo
Ewangelii – mówi kard. Franc Rodè. Pochodzący ze Słowenii prefekt Kongregacji
ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego przebywał w
drugiej połowie czerwca w Bośni i Hercegowinie. Po powrocie opowiedział Radiu Watykańskiemu
o sytuacji tamtejszych katolików.
Kard. F. Rodè: Jeśli chodzi o
liczby, to bardzo ich ubyło. Na przykład w diecezji Banja Luka przed wojną z lat ‘91-‘95
katolików było 150 tys. Dziś jest ich 35 tys. Większość z nich wyjechała, bo spalono
im domy. Byli też poddani silnej presji, bali się nawet, że mogą stracić życie. Wielu
katolików uciekło do Chorwacji, a także do krajów bardziej odległych, jak Australia,
Kanada czy Nowa Zelandia.
- Czy tak się dzieje tylko w Banja Luce,
czy dotyczy to również innych miejsc?
Kard. F. Rodè: To samo można
powiedzieć o Sarajewie. Miasto to ma 600 tys. mieszkańców, a katolików pozostało tam
zaledwie 17 tys. Praktycznie zatem Sarajewo stało się miastem muzułmańskim. W ostatnich
latach wybudowano ponad sto meczetów, również w wioskach, w których nigdy przedtem
ich nie było. Jest zatem wola islamizacji okolic Sarajewa, podobnie z resztą jak jest
wola przekształcenia Republiki Serbskiej w kraj prawosławny. Rząd buduje cerkwie,
skądinąd bardzo piękne. Politykom zależy na umacnianiu tożsamości. Choć ci, którzy
sprawują w Serbii władzę, wcześniej byli członkami partii komunistycznej, dziś jak
gdyby nigdy nic otwarcie przyznają się do prawosławia.
- Kto najbardziej
ucierpiał w tej długiej wojnie, która wstrząsnęła krajem?
Kard. F. Rodè:
Głównymi ofiarami tej wojny byli katolicy. Stracili wiele kościołów, które zostały
zburzone bądź spalone. Zniszczono też wiele klasztorów. Zabito wielu kapłanów, zakonników
i zakonnic. Społeczność katolicka doświadczyła wielkiej rzezi. Muszę jednak powiedzieć,
że atmosfera, którą spotkałem w Banja Luce, a szczególnie w Sarajewie, nie jest nacechowana
pesymizmem czy zniechęceniem. Jest raczej silna wola pozostania na miejscu, świadczenia
o Ewangelii i służenia nie tylko katolikom, lecz również prawosławnym i muzułmanom,
zwłaszcza poprzez dzieła społeczne i oświatowe. Na przykład w Banja Luce myśli się
nawet o utworzeniu uniwersytetu katolickiego, którego specyfiką byłby właśnie dialog
międzyreligijny. Miejmy nadzieję, że ta wielka idea bp. Franja Komaricy będzie mogła
się urzeczywistnić.
- Jaki Kościół zastał Ksiądz Kardynał na miejscu?
Kard.
F. Rodè: Kościół, który spotkałem w Bośni i Hercegowinie, choć pod względem liczebnym
uszczuplony, jest jednak Kościołem żywym, dynamicznym, pełnym nadziei. Jest to Kościół
o silnych przekonaniach. A przede wszystkim nie brakuje mu powołań kapłańskich i zakonnych.
-
Jakich relacji między trzema wspólnotami w Bośni i Hercegowinie moglibyśmy
sobie życzyć?
Kard. F. Rodè: Gdyby udało się oprzeć te relacje na
tolerancji i, jeśli to możliwe, również na pewnej sympatii, gdyby udało się współpracować
na przykład w na polu społecznym, to byłby to już wielki sukces.