Leksykon zakonów w Polsce – rozmowa z autorem, Bogumiłem Łozińskim
Prawie 250 zakonów, zgromadzeń zakonnych, stowarzyszeń życia apostolskiego i instytutów
świeckich znalazło się w trzecim wydaniu „Leksykonu Zakonów w Polsce”. Publikacja
prezentuje obszerny opis historii, duchowości i bieżącej działalności poszczególnych
wspólnot. Można tam znaleźć także aktualne adresy, telefony i e-maile, nazwiska przełożonych
i szczegółowe statystyki.
Autorem leksykonu jest redaktor Bogumił Łoziński,
który zbierał informacje na podstawie ankiet przesyłanych do poszczególnych instytutów
życia konsekrowanego.
W opracowaniu zamieszczono także 2000 adresów i telefonów
sanktuariów, domów rekolekcyjnych, przedszkoli, szkół i burs, domów opieki i zakładów
leczniczych oraz punktów charytatywnych i środków społecznego przekazu.
Z Bogumiłem
Łozińskim, autorem „Leksykonu Zakonów w Polsce” rozmawiał Rafał Łączny z KAI.
-
Na rynku ukazało się trzecie, poprawione i uzupełnione wydanie „Leksykonu Zakonów
w Polsce”. Skąd pomysł na ten pierwszy leksykon sprzed 11 lat, bo wtedy właśnie ukazało
się jego pierwsze wydanie?
B. Łoziński: To była naturalna potrzeba.
Pracowałem wtedy w Katolickiej Agencji Informacyjnej, musieliśmy kontaktować się,
opisywać Kościół, a więc również osoby konsekrowane. Nie było żadnego kompendium wiedzy,
nie orientowaliśmy się, ile jest tych zakonów i jak one wyglądają. Taki był i jest
cel KAI, aby informować o Kościele. Było więc naturalne, że musi powstać taki informator,
który próbowałby pod względem informacyjnym ująć życie konsekrowane, tak żeby przeciętny
Polak mógł mieć książkę, z której będzie mógł łatwo dowiedzieć się czegoś o zakonach.
-
Leksykon okazał się ogromnym sukcesem wydawniczym.
B. Łoziński:
Pierwsze wydanie to było ponad 13 tys. egzemplarzy. Więc jak na tego typu wydawnictwo
kolportowane praktycznie wewnątrz Kościoła to była świetna sprzedaż. Drugie wydanie
rozeszło się w liczbie 5 tys. egzemplarzy. Zobaczymy, jak będzie teraz. Oprócz celu
informacyjnego, skierowanego do dziennikarzy, ludzi świeckich, Leksykon ma duże znaczenie
powołaniowe. Spotykam się często z osobami, które mówią, że są w tym konkretnym zakonie
i że szukając swojej drogi powołania, zaglądały do Leksykonu, czytały go i on pomagał
im w podjęciu decyzji.
- Myślę, że osobom, które nigdy nie miały Leksykonu
w rękach, warto powiedzieć, że nie jest to zwykła książka telefoniczna z danymi teleadresowymi
do poszczególnych zakonów, zgromadzeń, instytutów życia konsekrowanego. Jak wygląda
zatem struktura tego Leksykonu?
B. Łoziński: Każdy instytut życia
konsekrowanego, który w Polsce pracuje, jest członkiem Konsulty, ma zatwierdzenie
papieskie lub biskupie, czyli spełnia pewne wymogi formalne, ma w Leksykonie swój
biogram. Tam, oprócz danych teleadresowych jest część o duchowości danego zgromadzenia,
działalności i historii. Są również biogramy założycieli, świętych i błogosławionych.
W ostatnim leksykonie znalazło się 244 tego typu biogramów instytutów życia konsekrowanego.
Obecnie tyle instytutów w Polsce istnieje, choć w bardzo różnej formie, nie są to
tylko zakony, zgromadzenia, ale też instytuty świeckie, o czym się mało wspomina.
Na końcu książki są natomiast zestawienia dzieł, wymienione są np. szkoły, przedszkola,
szpitale oraz adresy, dzięki którym można odszukać w danym województwie dzieło prowadzone
przez osoby konsekrowane.
- Jak wyglądał proces zbierania informacji?
B.
Łoziński: Tak naprawdę pierwsze wydanie było wielkim cierpieniem. Rozpocząłem
zbieranie danych w 1996 r., a więc kilka lat po okresie komunizmu. Osoby konsekrowane
absolutnie nie chciały współpracować, nie chciały odpowiadać na bardzo szczegółowa
ankietę dotyczącą właśnie prowadzonych dzieł, ilości członków, adresów, były po prostu
nieufne. Zajęło mi dwa lata, by przekonać je do odpowiedzi na ankietę. Im zgromadzenie
było większe, tym chętniej odpowiadało na ankietę. Z kolei nowe zgromadzenia, które
przybywały do Polski z zagranicy, wręcz się napraszały, natomiast starsze wspólnoty,
które miały traumę komunizmu, bardzo niechętnie współpracowały i musieliśmy wiele
pracy wykonać, żeby podjęły jakąkolwiek rozmowę.
- Jak zmieniło się życie
konsekrowane w Polsce na przestrzeni 11 lat, które minęły od pierwszego wydania
Leksykonu? Książka chyba pozwala na takie spojrzenie całościowe na życie konsekrowane
w naszym kraju...?
B. Łoziński: Zaszło w tym czasie wiele
różnych zjawisk. Niewątpliwie są spadki ilościowe, jeśli o powołania chodzi, ale nie
tak wielkie, bo jest to ok. 7,5 proc. w skali całej Polski. Przybyła spora liczba
zgromadzeń z zagranicy, głównie z Włoch, to ponad 50 instytutów, które się w ciągu
11 lat zainstalowały w Polsce, trochę nowych zgromadzeń odeszło. Nastąpił również
olbrzymi rozwój dzieł, które prowadzą osoby konsekrowane. W Leksykonie było ok. tysiąca
adresów w roku 1998, a po 11 latach jest ich dwa tysiące. O tym się mało mówi, wszyscy
natomiast skupiają się na liczbie powołań. Nawet mając trochę mniejszą liczbę członków
wspólnot, osoby konsekrowane bardzo intensywnie pracują, podejmują różnorodne dzieła,
jak praca z narkomanami, prostytutkami, w szkolnictwie, opiece charytatywnej, praca
z bezdomnymi.
W czasach komunizmu osoby konsekrowane nie mogły działać i realizować
swojego powołania. Jeśli zakony nie były zmuszane do zamykania domów, to ograniczano
ich działalność, np. siostry mogły pracować tylko w parafii, wyrzucono je ze szpitali,
szkolnictwa czy innych sfer. Po 1989 r. bariery ideologiczne minęły, na mocy ustawy
o stosunku państwa do Kościoła zakony otrzymywały na powrót skonfiskowane wcześniej
mienie, stąd taki olbrzymi rozwój aktywności zakonów czynnych, które w odzyskanych
placówkach na powrót zakładały domy dziecka, dla upośledzonych, domy starców, a ostatnio
okna życia, które również zakony prowadzą. Ta działalność jest naprawdę duża.
-
Paradoksalnie pomimo pewnych trudności z prowadzeniem działalności po ‘89
roku dzisiaj możemy powiedzieć, że już mamy w Polsce taki stały trend rozwoju życia
konsekrowanego?
B. Łoziński: To jest kwestia pytania, bo jeśli patrzeć
ilościowo np. na liczbę powołań, to niektórzy mówią wręcz o kryzysie, choć ja się
z tym nie zgadzam. Co prawda są pewne żeńskie zgromadzenia, w których liczba kandydatek
spadła nawet o 30 proc. Trudno jednak mierzyć życie konsekrowane liczbami tego typu.
Jeśli się weźmie pod uwagę zaangażowanie i realizację charyzmatu, to niewątpliwie
jest to rozwój. Warto też wspomnieć o zakonach kontemplacyjnych, które są na bardzo
wysokim poziomie liczebnym i nie ma tam żadnych spadków, wprost przeciwnie, rozwijają
się. To też świadczy, że życie konsekrowane u nas kwitnie właściwie cały czas.
-
Jednocześnie jest to chyba bardzo dobry obraz siły Kościoła w Polsce?
B.
Łoziński: Na pewno. Jeśli jest tak, że buduje się pewne życie społeczne i Kościół
jest elementem tego życia społecznego, jeśli się patrzy na działalność czynną, to
zakony są jego jednym z najistotniejszych czynników i to bardzo pozytywnym.
-
Wróćmy jeszcze na koniec do dzieł prowadzonych przez różne instytuty życia konsekrowanego
w Polsce. Na ile rodzaj pracy zgromadzeń, jej charakter, zmienił się w ciągu ostatnich
lat?
B. Łoziński: Jest kontynuacja tych głównych dzieł, przede wszystkim
jeśli chodzi o szkolnictwo. Prawie 800 różnego rodzaju placówek edukacyjnych prowadzą
osoby konsekrowane. To się zwiększa, bo jeśli wprowadzono gimnazja, to osoby konsekrowane
zaczęły zakładać takie placówki, teraz zakładają wyższe uczelnie. Jeśli chodzi o problem
bezdomności, który pojawił się pod koniec lat 90., to weszły w to bardzo mocno zakony:
kamilianie, bonifratrzy. Teraz pojawia się problem szpitali, które można odzyskiwać,
więc zakony podejmują to wyzwanie, zgromadzenia zakładają szpitale i je prowadzą.
Jeżeli jest problem obrony życia, to zakony bardzo mocno się w to angażują, zakładają
„okna życia” itd. Można powiedzieć, że zakony są bardzo wrażliwe na to, co dzieje
się w społeczeństwie, i jeżeli pojawia się jakaś potrzeba, to na nią odpowiadają.
-
Czyli raczej przyszłość życia konsekrowanego rysuje się w Polsce raczej w jasnych
barwach?
B. Łoziński: Tak, generalnie byłbym tutaj spokojny.