2009-06-09 16:17:30

Śladami Apostoła Narodów (41)


W drodze do Jerozolimy

 

W naszej wędrówce śladami Apostoła Narodów towarzyszymy dzisiaj św. Pawłowi podążającemu do Jerozolimy na Święto Zesłania Ducha Świętego w 58 r.

Było z nim kilku współpracowników, a wśród nich autor Dziejów Apostolskich; to dzięki św. Łukaszowi mamy dosyć szczegółowy opis poszczególnych etapów podróży grupy po Morzu Egejskim. Znajdujący się tam archipelag, z cudowną przyrodą, należał i należy do najbardziej uroczych zakątków świata, a porozrzucane na wyspach miasta chlubią się niezwykle bogatą historią i wspaniałymi zabytkami.

Apostoł przybył najpierw na wyspę Kos, później na Rodos, stąd zaś udał się do Patary. Popłynął następnie, już innym okrętem, wzdłuż Cypru do Tyru, ważnego miasta i portu syryjskiego.

W miarę zbliżania się do Jerozolimy mnożyły się znaki ostrzegające św. Pawła przed grożącymi mu niebezpieczeństwami. Już chrześcijanie zamieszkujący Tyr – jak czytamy w Dziejach Apostolskich – „pod wpływem Ducha odradzali Pawłowi podróż do Jerozolimy” (21,4).

Ale jeśli ktoś uważał, że przekona Apostoła, aby zrezygnował z powziętej decyzji, mylił się bardzo głęboko i nie rozumiał, co dla niego, Żyda nawróconego na chrześcijaństwo, oznaczało to miasto. Nie przestraszyło go nawet to, co się stało w Cezarei i o czym św. Łukasz mówi szczegółowo w Dziejach Apostolskich:

„Kiedyśmy tam przez dłuższy czas mieszkali, przyszedł z Judei pewien prorok, imieniem Agabos. Przybył do nas, wziął pas Pawła, związał sobie ręce i nogi i powiedział: «To mówi Duch Święty: Tak Żydzi zwiążą w Jeruzalem męża, do którego należy ten pas, i wydadzą w ręce pogan». Kiedyśmy to usłyszeli, razem z miejscowymi braćmi zaklinaliśmy Pawła, aby nie szedł do Jeruzalem. Wtedy Paweł odpowiedział: «Co robicie? Dlaczego płaczecie i rozdzieracie mi serce? Ja przecież gotów jestem nie tylko na więzienie, ale i na śmierć w Jeruzalem dla imienia Pana Jezusa»” (21,10-13).

By wypowiedzieć takie słowa, trzeba albo nie brać na serio grożących niebezpieczeństw, albo osiągnąć taki stan zażyłości z Panem, w którym największe cierpienia, a nawet sama śmierć, nie przerażają wierzącego. Gdy chodzi o św. Pawła, biorąc pod uwagę jego dotychczasowe bolesne przeżycia takie jak odrzucenie, kamienowanie i przymusowe odejście, trzeba odrzucić pierwszą możliwość. Apostoł zdawał sobie doskonale sprawę z tego, co może go spotkać w Jerozolimie. Pozostaje zatem drugie wyjaśnienie: św. Paweł był już na takim poziomie życia duchowego, że nic nie mogło go powstrzymać w realizacji decyzji, które podejmował dla szerzenia Królestwa Bożego, ufny w pomoc Tego, któremu bezgranicznie zawierzył. Był głęboko przekonany, że Pan wzywa go, aby przybył do Miasta Świętego.

Apostoł od dzieciństwa znał i kochał Jerozolimę. Później czytał natchnione teksty, choćby te z Księgi Ezechiela, ukazujące świątynię jerozolimską jako szczególne miejsce obecności Boga pośród Jego ludu. Znał też inny obraz Jerozolimy, jaki pojawił się w pismach proroków z okresu wygnania i po wygnaniu. Pisał prorok Izajasz: „Oto wejrzyj, prosimy, my wszyscy jesteśmy Twym ludem. Twoje święte miasta są opustoszałe, Syjon jest pustkowiem, Jerozolima – odludziem. Świątynia nasza, święta i wspaniała, w której Cię chwalili nasi przodkowie, stała się pastwą pożaru, i wszystko, co kochaliśmy, zmieniło się w zgliszcza. Czyż na to wszystko możesz być nieczuły, Panie?” (64,8-11).

Św. Paweł rozważał teksty Starego Testamentu opiewające zarówno chwałę Jerozolimy, jak i dramatyczne chwile jej długiej i skomplikowanej historii. Jednak od czasów nawrócenia pod Damaszkiem to miasto nabrało dla niego zupełnie innego, nowego znaczenia. To tam działał, nauczał, został ukrzyżowany i zmartwychwstał Jezus Chrystus. To tam Jego uczniowie zaczęli głosić Królestwo Boże. Nie, nie może się zatrzymać w drodze do miasta, na którego widok kiedyś sam Mistrz zapłakał i rzekł: „O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą, a nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia” (Łk 19,42-44).

Czym dla nas, chrześcijan żyjących na początku XXI w., jest Jerozolima? Czym jest miasto, które wielu z nas miało okazję odwiedzić, spacerować po jego wąskich i krętych zaułkach, rozważać i modlić się w miejscach, które mówią bez słów? Czym jest Ziemia Święta, tak szczególnie przez Boga umiłowana, a jednocześnie tak bardzo w ciągu wieków doświadczana? Pisał swego czasu ks. Jan Twardowski w wierszu zatytułowanym Tren: „Ziemio Święta z uczniowskiego atlasu, / z Biblii starej nagimi górami – / coś się stało od jakiegoś czasu / ze mną samym, z ludzkimi sercami / Zapomniano o Bogu jedynym / Gorejącym krzewie, Stróżu naszym / Patrzaj. Ludzie teraz nieszczęśliwi, / niepojęci jak kruk przy Eliaszu / Kwiat libański na skroni uwiędnie – / Źle nam wróżą judaszowe drzewa – / Przyjaciółko, co nas spotka, co będzie / na pustyni, kędy Boga nie ma? / Synogarlic przycicha wołanie, / syjońskie drogi świerszczami łkają – / Przyjaciółko, co się z nami stanie / między ludźmi, którzy Boga nie znają?”

Kto udaje się do Jerozolimy, nie bierze pod uwagę tego, co tam może się wydarzyć, ale chce odbyć podróż duchową, nabrać sił, zatrzymać się, aby doświadczyć Bożej obecności i bliskości. Tak było też w przypadku Apostoła narodów, który idąc do Miasta Świętego, modlił się – być może – również słowami Psalmu 122, jakże do dzisiaj aktualnego: „Proście o pokój dla Jeruzalem, niech zażywają pokoju ci, którzy ciebie miłują! Niech pokój będzie w twoich murach, a bezpieczeństwo w twych pałacach!” (6-7).

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.