Podróż Pawła VI
do Ziemi Świętej wpisywała się poniekąd w dzieło Soboru Watykańskiego II. To samo
powiedzieć możemy o pielgrzymkach, jakie odbyli tam jego następcy na Stolicy Piotrowej,
Jan Paweł II i Benedykt XVI. Obaj byli uczestnikami soborowego zgromadzenia i współtwórcami
jego orzeczeń: Karol Wojtyła jako biskup krakowski, Joseph Ratzinger jako teolog ekspert
niemieckiego episkopatu. Obaj byli później realizatorami soborowej odnowy w swych
Kościołach lokalnych i także w skali ogólnokościelnej, zwłaszcza odkąd Paweł VI powołał
ich do Kolegium Kardynalskiego. Jako papieże stali się z urzędu głównymi wykonawcami
i stróżami soborowych postanowień. Ich wypowiedzi i działania uznać można za autentyczny
wykład nauczania Soboru. Dotyczy to także ich podróży apostolskich, a już w szczególny
sposób pielgrzymek do Ziemi Świętej.
Benedykt XVI wrócił stamtąd przed dwoma
tygodniami. Jakie znaczenie miała ta wizyta dla relacji katolicko-żydowskich? Jakie
przesłanie skierował tam Papież do żydów? W jednym z ostatnich numerów L’Osservatore
Romano (z 27 maja 2009 r.) pisze o tym kard. Walter Kasper, który towarzyszył Ojcu
Świętemu w podróży jako jej bardzo kompetentny obserwator. Ten wybitny teolog stojący
na czele Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan jest w Watykanie odpowiedzialny
równocześnie za relacje z wyznawcami judaizmu.
Artykuł w watykańskim dzienniku
nosi tytuł: „Pielgrzymka Benedykta XVI do Ziemi Świętej. Nie ma alternatywy dla dialogu
między chrześcijanami i z judaizmem”. Niemiecki purpurat omawia również tamtejszą
sytuację ekumeniczną. Zauważa, że rozdarcie chrześcijaństwa nigdzie nie jest tak boleśnie
widoczne, jak w Jerozolimie, ale też w żadnym innym miejscu chrześcijanie różnych
Kościołów tak bardzo od siebie nie zależą, zaś w ostatnich dziesięcioleciach rośnie
tam między nimi współpraca i braterstwo. Najwięcej uwagi kard. Kasper poświęca jednak
relacjom z judaizmem. Pisze:
„Spotkanie z żydami, «starszymi braćmi» w wierze
Abrahama, znalazło się z różnych racji w centrum publicznego zainteresowania. Tym
niemniej Benedykt XVI nie przybył – choć wielu błędnie tak utrzymywało – jako Papież
niemiecki, z dobrze znanym obciążeniem niemiecką historią. To, co ma do powiedzenia
na ten temat, powiedział już w Kolonii i w Oświęcimiu”.
19 sierpnia 2005 r.
Benedykt XVI tak mówił w kolońskiej synagodze:
„W XX stuleciu, w najmroczniejszym
okresie dziejów Niemiec i Europy, pod wpływem szaleńczej neopogańskiej ideologii rasistowskiej
doszło do próby unicestwienia europejskich Żydów, zaplanowanego i systematycznie realizowanego
przez państwo, która przeszła do historii jako Szoah. Nie uznawano już świętości Boga
i dlatego podeptano również świętość ludzkiego życia”.
Papież przypomniał
też wówczas średniowieczne prześladowania żydów w Niemczech, a także nowe podejście
Kościoła w tym kraju, jakie w okresie powojennym i zwłaszcza posoborowym znalazło
wyraz w różnych oświadczeniach tamtejszego episkopatu. Niecały rok później, 28 maja
2006 r., powiedział w Oświęcimiu:
„Mówić w tym miejscu kaźni i niezliczonych
zbrodni przeciwko Bogu i człowiekowi, nie mających sobie równych w historii, jest
rzeczą prawie niemożliwą – a szczególnie trudną i przygnębiającą dla chrześcijanina,
dla Papieża, który pochodzi z Niemiec. Dwadzieścia siedem lat wcześniej, 7 czerwca
1979 r., Jan Paweł II był tu jako syn polskiego narodu. Ja przychodzę tutaj jako syn
narodu niemieckiego i dlatego muszę i mogę powtórzyć za moim poprzednikiem: Nie mogłem
tutaj nie przybyć. Przybyć tu musiałem. Był to i jest obowiązek wobec prawdy, wobec
tych, którzy tu cierpieli, obowiązek wobec Boga: jestem tu jako następca Jana Pawła
II i jako syn narodu niemieckiego – syn tego narodu, nad którym grupa zbrodniarzy
zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości, przywrócenia honoru i znaczenia
narodowi, roztaczając perspektywy dobrobytu, ale też stosując terror i zastraszenie,
by posłużyć się narodem jako narzędziem swojej żądzy zniszczenia i panowania. Tak
jak Jan Paweł II przeszedłem przed rzędem tablic, które w różnych językach upamiętniają
zamordowanych. Jedną z nich jest tablica z napisem w języku hebrajskim. Władze Trzeciej
Rzeszy chciały całkowicie zmiażdżyć naród żydowski; wyeliminować go z grona narodów
ziemi. Jest tu także tablica z napisem w języku polskim. W pierwszej fazie starano
się wyeliminować przede wszystkim inteligencję, by w ten sposób zlikwidować naród
jako samodzielny podmiot historyczny, aby sprowadzić go, o ile wciąż będzie istniał,
do poziomu niewolników”.
Dodajmy tu, że słowa Benedykta XVI o „grupie zbrodniarzy”,
która przed ponad 70 laty zdobyła władzę w Niemczech, odczytuje się czasem w Polsce
tak, jakby mówił on o zmanipulowaniu narodu niemieckiego przez „kilku szaleńców”.
Papież przemawiał po włosku i w tej wersji językowej użyto terminu gruppo –
„grupa”. Niewątpliwie jednak tak ważne i bardzo osobiste przemówienie napisał on w
swoim ojczystym języku. W niemieckiej wersji opublikowanej w Watykanie ta „grupa zbrodniarzy”
to eine Schar von Verbrechern. Natomiast Schar po niemiecku to bynajmniej
nie „garstka”, tylko „gromada, tłum, orszak, hufiec, zastęp, oddział, stado”.
Po
tym przypomnieniu wróćmy do refleksji kard. Kaspera zamieszczonych na łamach L’Osservatore
Romano. Według niego, jak już słyszeliśmy, wizyty Benedykta XVI w Izraelu nie należy
interpretować w kluczu pojednania niemiecko-żydowskiego:
„Przybył on – co z
czysto politycznego punktu widzenia jest o wiele ważniejsze – jako głowa Kościoła
powszechnego, by wyrazić na nowo narodowi żydowskiemu miłość zarówno swoją osobistą,
jak Kościoła katolickiego. Odrzucenie wszelkiej formy antysemityzmu, negowania czy
nawet tylko deprecjonowania Shoah wyraził on jasno, gdy tylko dotknął izraelskiej
ziemi na lotnisku w Tel Awiwie. Przed odlotem powtórzył to wszystkim z ogromną jasnością.
Określił jako nieodwołalną soborową Deklarację Nostra aetate o stosunku Kościoła
do judaizmu”.
Z dalszymi rozważaniami przewodniczącego watykańskiej Komisji
ds. Kontaktów Religijnych z Judaizmem, dotyczącymi zwłaszcza bardzo istotnego jego
zdaniem papieskiego przemówienia w Yad Vashem, zapoznamy się za miesiąc.