Stolica Apostolska: aprobata dla "komórkowych parafii w ogniu"
Stolica Apostolska uznała system parafialnych komórek ewangelizacyjnych. Papieska
Rada ds. Laikatu opublikowała 29 maja dekret zatwierdzający ich statut na okres pięciu
lat „ad experimentum”. Komórki, zainicjowane przez proboszcza parafii św. Eustorgiusza
w Mediolanie, ks. Piergiorgio Periniego, nie są nowym ruchem w Kościele, lecz metodą
ożywienia pracy, aby z „uśpionego olbrzyma” wspólnota stawała się „parafią w ogniu”.
Ks. Piergiorgio Perini, powszechnie znany jako „Don Pi.Dżi.”, rozpowszechnił dzieło
komórek parafialnych w latach 80. ub. wieku. Obecnie na całym świecie jest 4300 takich
komórek. Mówi ks. Zbigniew Wądołowski, wikariusz mediolańskiej parafii św. Eustorgiusza.
Ks.
Z. Wądołowski: Komórka to nowy sposób pracy ze świeckimi w parafii, nadanie Ducha
parafii. Ktoś może powiedzieć, że parafia już ma Ducha, ale tu chodzi o życie wspólnotowe.
Jeżeli czytamy Dzieje Apostolskie, widzimy tam życie pierwszych wspólnot, które dzisiaj
daleko odbiega od rzeczywistości naszych parafii. „Don Pi.Dżi.” miał podobną sytuację.
Nie był zadowolony z takiego sposobu bycia chrześcijaninem: niedziela, Msza św. i
zapominanie o Panu Bogu. Chciał, aby to Światło przeniosło się do życia każdego człowieka,
w naszą codzienność. Później natrafił na artykuł „Parafia w ogniu”. Jego kolega, kapłan
kanadyjski, znalazł to na Florydzie. „Don Pi.Dżi.” pojechał tam właśnie i zobaczył,
jak może wyglądać parafia „w ogniu”, parafia, która jest wspólnotą wielu serc. Wtedy
odnalazł odpowiedź na pytanie, co chciałby robić, jak miałaby wyglądać parafia. Wezwanie
płynące z Dziejów Apostolskich, abyśmy byli jednością serc, w jakiś sposób właśnie
tam zobaczył i przeniósł do Mediolanu.
- Jak działają takie komórki?
Ks.
Z. Wądołowski: Są to spotkania ośmiu, dziesięciu osób z animatorem. Grupy spotykają
się każdego tygodnia o określonej godzinie w domach poszczególnych wiernych. Jakie
jest zadanie kapłana w tym momencie? Co dwa tygodnie kapłan nagrywa płytę albo kasetę
z katechezą, której parafianie słuchają w tych „komórkach”. Takie spotkanie zawiera
siedem elementów: początek stanowi modlitwa uwielbienia Pana Boga, później modlitwa
dziękczynna, następnie wezwanie Ducha Świętego, po czym nieco modlitwy z Pismem Świętym;
następnie kazanie czy katecheza proboszcza (15 minut) i dzielenie się tym, co dotknęło
– pozytywnie i negatywnie – w kazaniu; z kolei jest modlitwa wstawiennicza, w której
powierzamy naszych bliskich, siebie, nasze intencje, pracę, brak pracy. Wszystkie
te elementy trwają około 10-15 minut. W sumie spotkanie takiej komórki trwa półtorej
godziny. Grupy mogą liczyć nie więcej, niż osiem-dziesięć osób; jeśli jest więcej
następuje dzielenie komórki. W ten sposób komórka-matka obumiera, aby dać życie innym.
- Ile może być takich komórek w parafii?
Ks.
Z. Wądołowski: Znamy parafie w Ameryce Południowej, w których jest dwa tysiące
komórek.
- A w Polsce?
Ks. Z. Wądołowski: W Polsce jest
wspólnota, która teraz będzie w Mediolanie na seminarium od 3 do 7 czerwca, mająca
około stu komórek. Jest to wspólnota z Warszawy z kościoła św. Jakuba. Praktycznie
jest to sama młodzież, chociaż są też komórki rodzin.
- Czy można powiedzieć,
że metoda ewangelizacji przez komórki parafialne już się w Polsce przyjęła? Czy może
to jest zupełna nowość?
Ks. Z. Wądołowski: Na pewno się
przyjęła, bo w pewnym momencie komórki pojawiły się również w programie episkopatu
Polski. Wiem, że nawet na wykładach na Uniwersytecie Kard. Stefana Wyszyńskiego wśród
metod teologii pastoralnej wymienia się komórki ewangelizacyjne. Komórki działają
również w Łomży, w kościele Miłosierdzia Bożego. Jest ich tam też około stu.
-
Ksiądz na co dzień jest wikariuszem właśnie w parafii św. Eustorgiusza,
gdzie pracuje don Piergiorgio Perini, i gdzie wspólnota praktycznie złożona
jest wyłącznie z komórek parafialnych. Czy tętni życiem?
Ks.
Z. Wądołowski: Tak, jest to „parafia w ogniu”, wspólnota wspólnot, wspólnota serc,
gdzie jest wiele osób i dużo radości, ale też sporo problemów. Myślę, że głównym zadaniem
jest dzielenie się i dawanie Ducha Świętego. Mamy rozwiniętą pomoc dla wiernych, mamy
komórki na przykład samych lekarzy, czy adwokatów, bo to dzielenie i ewangelizacja
następuje w tak zwanym „oikos”, czyli środowisku np. pracy, z którego wiele osób wstępuje
do tych komórek. Jest to praca niesamowita. Jako ksiądz naprawdę czuję dzięki niej
swoje kapłaństwo. Czasem porównuję to do stylu polskiego kapłaństwa, gdzie ksiądz
musi zajmować się wszystkim, począwszy od sprzątania a skończywszy na przygotowaniu
liturgii. W tej wspólnocie wiele zadań mnie, jako kapłana nie obowiązuje, a mam za
to mnóstwo innych spraw, które są wpisane w istotę kapłaństwa. W porównaniu z moim
poprzednim wikariuszowaniem w Polsce, teraz żyję lepiej.