2009-05-29 18:35:34

Stolica Apostolska: aprobata dla "komórkowych parafii w ogniu"


Stolica Apostolska uznała system parafialnych komórek ewangelizacyjnych. Papieska Rada ds. Laikatu opublikowała 29 maja dekret zatwierdzający ich statut na okres pięciu lat „ad experimentum”. Komórki, zainicjowane przez proboszcza parafii św. Eustorgiusza w Mediolanie, ks. Piergiorgio Periniego, nie są nowym ruchem w Kościele, lecz metodą ożywienia pracy, aby z „uśpionego olbrzyma” wspólnota stawała się „parafią w ogniu”. Ks. Piergiorgio Perini, powszechnie znany jako „Don Pi.Dżi.”, rozpowszechnił dzieło komórek parafialnych w latach 80. ub. wieku. Obecnie na całym świecie jest 4300 takich komórek. Mówi ks. Zbigniew Wądołowski, wikariusz mediolańskiej parafii św. Eustorgiusza.

Ks. Z. Wądołowski: Komórka to nowy sposób pracy ze świeckimi w parafii, nadanie Ducha parafii. Ktoś może powiedzieć, że parafia już ma Ducha, ale tu chodzi o życie wspólnotowe. Jeżeli czytamy Dzieje Apostolskie, widzimy tam życie pierwszych wspólnot, które dzisiaj daleko odbiega od rzeczywistości naszych parafii. „Don Pi.Dżi.” miał podobną sytuację. Nie był zadowolony z takiego sposobu bycia chrześcijaninem: niedziela, Msza św. i zapominanie o Panu Bogu. Chciał, aby to Światło przeniosło się do życia każdego człowieka, w naszą codzienność. Później natrafił na artykuł „Parafia w ogniu”. Jego kolega, kapłan kanadyjski, znalazł to na Florydzie. „Don Pi.Dżi.” pojechał tam właśnie i zobaczył, jak może wyglądać parafia „w ogniu”, parafia, która jest wspólnotą wielu serc. Wtedy odnalazł odpowiedź na pytanie, co chciałby robić, jak miałaby wyglądać parafia. Wezwanie płynące z Dziejów Apostolskich, abyśmy byli jednością serc, w jakiś sposób właśnie tam zobaczył i przeniósł do Mediolanu.

- Jak działają takie komórki?

Ks. Z. Wądołowski: Są to spotkania ośmiu, dziesięciu osób z animatorem. Grupy spotykają się każdego tygodnia o określonej godzinie w domach poszczególnych wiernych. Jakie jest zadanie kapłana w tym momencie? Co dwa tygodnie kapłan nagrywa płytę albo kasetę z katechezą, której parafianie słuchają w tych „komórkach”. Takie spotkanie zawiera siedem elementów: początek stanowi modlitwa uwielbienia Pana Boga, później modlitwa dziękczynna, następnie wezwanie Ducha Świętego, po czym nieco modlitwy z Pismem Świętym; następnie kazanie czy katecheza proboszcza (15 minut) i dzielenie się tym, co dotknęło – pozytywnie i negatywnie – w kazaniu; z kolei jest modlitwa wstawiennicza, w której powierzamy naszych bliskich, siebie, nasze intencje, pracę, brak pracy. Wszystkie te elementy trwają około 10-15 minut. W sumie spotkanie takiej komórki trwa półtorej godziny. Grupy mogą liczyć nie więcej, niż osiem-dziesięć osób; jeśli jest więcej następuje dzielenie komórki. W ten sposób komórka-matka obumiera, aby dać życie innym.

- Ile może być takich komórek w parafii?

Ks. Z. Wądołowski: Znamy parafie w Ameryce Południowej, w których jest dwa tysiące komórek.

- A w Polsce?

Ks. Z. Wądołowski: W Polsce jest wspólnota, która teraz będzie w Mediolanie na seminarium od 3 do 7 czerwca, mająca około stu komórek. Jest to wspólnota z Warszawy z kościoła św. Jakuba. Praktycznie jest to sama młodzież, chociaż są też komórki rodzin.

- Czy można powiedzieć, że metoda ewangelizacji przez komórki parafialne już się w Polsce przyjęła? Czy może to jest zupełna nowość?

Ks. Z. Wądołowski: Na pewno się przyjęła, bo w pewnym momencie komórki pojawiły się również w programie episkopatu Polski. Wiem, że nawet na wykładach na Uniwersytecie Kard. Stefana Wyszyńskiego wśród metod teologii pastoralnej wymienia się komórki ewangelizacyjne. Komórki działają również w Łomży, w kościele Miłosierdzia Bożego. Jest ich tam też około stu.

- Ksiądz na co dzień jest wikariuszem właśnie w parafii św. Eustorgiusza, gdzie pracuje don Piergiorgio Perini, i gdzie wspólnota praktycznie złożona jest wyłącznie z komórek parafialnych. Czy tętni życiem?

Ks. Z. Wądołowski: Tak, jest to „parafia w ogniu”, wspólnota wspólnot, wspólnota serc, gdzie jest wiele osób i dużo radości, ale też sporo problemów. Myślę, że głównym zadaniem jest dzielenie się i dawanie Ducha Świętego. Mamy rozwiniętą pomoc dla wiernych, mamy komórki na przykład samych lekarzy, czy adwokatów, bo to dzielenie i ewangelizacja następuje w tak zwanym „oikos”, czyli środowisku np. pracy, z którego wiele osób wstępuje do tych komórek. Jest to praca niesamowita. Jako ksiądz naprawdę czuję dzięki niej swoje kapłaństwo. Czasem porównuję to do stylu polskiego kapłaństwa, gdzie ksiądz musi zajmować się wszystkim, począwszy od sprzątania a skończywszy na przygotowaniu liturgii. W tej wspólnocie wiele zadań mnie, jako kapłana nie obowiązuje, a mam za to mnóstwo innych spraw, które są wpisane w istotę kapłaństwa. W porównaniu z moim poprzednim wikariuszowaniem w Polsce, teraz żyję lepiej.

Rozm. ks. J. Polak SJ/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.