2009-05-26 17:22:54

Śladami Apostoła Narodów (40)


Pożegnanie z przełożonymi wspólnoty Efezu 

W naszej wędrówce „Śladami Apostoła Narodów” spotykamy dzisiaj św. Pawła, który w drodze do Jerozolimy na święto Pięćdziesiątnicy zatrzymuje się w Milecie. Miasto, ojczyzna słynnego Talesa i wielu filozofów, leżące u ujścia rzeki Meander na zachodnim wybrzeżu Azji Mniejszej, stanowiło w czasach apostolskich ważne centrum handlowe z dużym portem.

Św. Paweł przybył do Miletu na wiosnę 58 r. Ponieważ statek, którym płynął, miał się zatrzymać tutaj jedynie kilka dni, wezwał przełożonych Kościoła z Efezu, odległego ok. 80 km, i wygłosił do nich słynne przemówienie, stanowiące swego rodzaju duchowy testament. Św. Łukasz, który był tam obecny jako towarzysz podróży Apostoła, przekazał nam jego treść i opisał reakcję słuchaczy (Dz 20,17-38).

Apostoł nawiązał najpierw do swojego pobytu i posługi w Efezie: „Wy wiecie, jaki byłem z wami przez cały czas od pierwszej chwili, kiedy stanąłem w Azji. Jak służyłem Panu z całą pokorą wśród łez i doświadczeń, które mnie spotkały z powodu zasadzek Żydów” (Dz 20,18-20).

Opisał następnie swoją aktualną sytuację: „A teraz, przynaglany przez Ducha, udaję się do Jeruzalem; nie wiem, co mnie tam spotka oprócz tego, że czekają mnie więzy i utrapienia, o czym zapewnia mnie Duch Święty w każdym mieście” (Dz 20,22-23). Św. Paweł zdawał sobie sprawę z czekających go trudności, niebezpieczeństw, a może nawet i śmierci. Jednak, jako człowiek o ogromnym doświadczeniu i głębokiej więzi z Panem, z ufnością patrzył w przyszłość: „Lecz ja zgoła nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: [bylebym] dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej” (Dz 20,24).

Apostoł przeczuwał, że mogło to być jego ostatnie spotkanie ze wspólnotą Efezu: „Wiem teraz, że wy wszyscy, wśród których po drodze głosiłem królestwo, już mnie nie ujrzycie” (Dz 20,25). Dlatego skorzystał z okazji, aby dać kilka duchowych wskazówek odpowiedzialnym za główny z Kościołów, jakie założył, i – za ich pośrednictwem – wszystkim pasterzom Kościoła.

Mówił przede wszystkim o potrzebie czujności: „Uważajcie na samych siebie i na całe stado, w którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. (…) Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata w dzień i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was” (Dz 20,28-29.31).

Następnie wezwał do bezinteresowności i miłości bliźniego: „Sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując, trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, które On sam wypowiedział: «Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu»” (Dz 20,34-35).

Apostoł zakończył swoje przemówienie, pełne wylewnych uczuć i nawiązań do osobistych doświadczeń. Przemawiał jak ktoś, kto wiele przeżył, kto mówi już tylko rzeczy istotne; powiedzielibyśmy dzisiaj, że mówił od serca. Wyrażał przekonanie o dobrze spełnionym obowiązku, zleconym mu przez Chrystusa, i o zyskanej zasłudze.

Wygłoszona w Milecie mowa świadczy nie tylko o mądrości Apostoła Narodów i Jego przywiązaniu do Chrystusa, ale stanowi też ważne świadectwo jego stosunku do podwładnych. Nic dziwnego, że wywołała ona u słuchaczy ogromne wrażenie. Zapanowała cisza i wytworzyła się szczególna atmosfera. Wszystkich obecnych ogarnęło złe przeczucie co do przyszłości św. Pawła. Tak przemawia ktoś, kto dostrzega już kres swojego biegu.

Autor Dziejów Apostolskich przekazuje nam, że Apostoł po zakończeniu mowy „upadł na kolana i modlił się razem z nimi wszystkimi. Wtedy wszyscy wybuchnęli wielkim płaczem. Rzucali się Pawłowi na szyję i całowali go, smucąc się najbardziej z tego, co powiedział: że już nigdy go nie zobaczą. Potem odprowadzili go na okręt” (Dz 20,36-38).

Komentując przemówienie Apostoła Narodów w Milecie, bp Kazimierz Romaniuk pisze: „Testamenty na ogół składają się z dwu części. W pierwszej zostawiający ostatnią wolę interpretuje niejako własną osobę i dzieło całego życia, w drugiej – występujący w roli niejako proroka – określa, determinuje przyszłość. W tym, co Paweł powiedział o własnym życiu, uderza mocno wyeksponowana sprawa jego apostolskiej bezinteresowności. (…) Dokładał bowiem za życia wielkich starań, żeby dla nikogo nie być ciężarem. Nie wahał się zabrać osobiście do fizycznej pracy, byle tylko nikogo nie obciążać. (…) Przyszłość Kościoła – zwłaszcza na terenie Azji Mniejszej – widzi Paweł niezbyt optymistycznie. Największe zagrożenie pojawi się z wnętrza Kościoła, od fałszywych braci. Trzeba mieć dużo odwagi i wewnętrznego zdeterminowania, żeby być chrześcijaninem” (Św. Paweł. Życie i dzieło, Katowice 2008, s. 156-157).

Kto dzisiaj odwiedza Milet, szybko zauważy, że ze starożytnej metropolii handlowej doprawdy niewiele tutaj ostało się wobec próby czasu. Na szczęście w zupełnie dobrym stanie zachował się słynny teatr, który w najlepszym dla siebie okresie mógł pomieścić 25 tys. widzów. Dla niego samego warto tutaj przyjechać…

Sporo emocji dostarcza też pielgrzymom i turystom oglądanie interesujących ruin, rozrzuconych po łagodnych wzgórzach. Kto z przybywających znajdzie chwilę czasu na skupienie, bez trudu usłyszy głos Apostoła przemawiającego do delegacji Kościoła efeskiego i szybko odczuje, że św. Paweł przemawia również do niego. „A teraz polecam was Bogu i słowu jego łaski, władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi. Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej” (Dz 20,32-33).

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.