Doprawdy
trudno zrekonstruować, co stało się w Koryncie po tym, jak wspólnota otrzymała Pierwszy
List, skierowany do niej przez apostoła Pawła. Ale sytuacja stawała się, niestety,
coraz bardziej skomplikowana. Po krótkiej, zapowiedzianej w Pierwszym Liście, wizycie
u mieszkańców Koryntu (zob. 4,18 n.), św. Paweł zamierzał ponownie odwiedzić tę gminę.
I to właśnie w tym czasie pewna część wspólnoty korynckiej zaczęła zdecydowanie podważać
autorytet Apostoła, co sprawiało mu, rzecz jasna, wielką przykrość.
W tym kontekście
Apostoł Narodów odwołał powziętą już decyzję ponownego udania się do Koryntu, postanawiając
zamiast tego napisać list. Pisał go w głębokim smutku i we łzach. Podczas gdy Tytus
nie tylko dostarczył List wiernym Koryntu, ale wracał z tego miasta z pomyślnymi wiadomościami,
Paweł z niecierpliwością oczekiwał na niego – najpierw w Troadzie, a następnie w Macedonii.
Niestety, ten List nie przetrwał do naszych czasów, a szkoda, bo moglibyśmy dowiedzieć
się, jakich argumentów użył Autor wobec tych, którzy podważali jego autorytet.
W
gminie korynckiej zapanował zatem znowu porządek. W tym nowym, pomyślniejszym już,
kontekście Paweł postanowił – a było to prawdopodobnie w Macedonii pod koniec 57 r.
– napisać kolejny list, zwany dzisiaj Drugim Listem do Koryntian, by usunąć resztki
jakichkolwiek nieporozumień i wyjaśnić, dlaczego zmienił swą decyzję przybycia do
Koryntu.
List ten stanowi jedno z najbardziej osobistych pism Pawła i dostarcza
najwięcej wiadomości o życiu Apostoła, zarówno tym zewnętrznym, jak i wewnętrznym.
„Bóg
mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie «tak» i «nie». Syn Boży,
Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był «tak»
i «nie», lecz dokonało się w Nim «tak». Albowiem ile tylko obietnic Bożych, w Nim
wszystkie są «tak». Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze «Amen» Bogu na chwałę”
(1,18-20).
„A napisałem to, aby nie doznać podwójnego smutku, gdy przybędę
do tych, od których winienem doznawać radości; zresztą jestem przeświadczony co do
was wszystkich, że moja radość jest także waszą radością. Pisałem bowiem do was, będąc
w wielkiej rozterce i ucisku serca, wśród wielu łez, nie po to, aby was zasmucić,
lecz żebyście wiedzieli, jak tym bardziej was miłuję” (2,3-4).
„Jestem bowiem
o was zazdrosny boską zazdrością. Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić
Chrystusowi jako czystą dziewicę. Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły
wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości
wąż uwiódł Ewę” (11,2-3).
We wspólnotach, które założył apostoł Paweł, pojawiali
się wierzący, którzy byli przyczyną jego wielkich duchowych cierpień. Wystarczy wspomnieć
niektóre wydarzenia z pobytu Apostoła Narodów w Antiochii, Tesalonice, Filippi, Efezie
i Koryncie. Żadna z tych wspólnot nie odpowiadała w pełni na jego oczekiwania i nie
było żadnej gminy, na którą mógłby patrzeć jedynie z dumą i zadowoleniem. Obok wielu
rzeczy pozytywnych, napawających optymizmem, łatwo dostrzegał on postawy dalekie od
nauki, którą z takim zapałem głosił. Było to dla Apostoła nigdy nie wyczerpującym
się źródłem duchowych udręk, świadomości odnoszonych klęsk i niepowodzeń, a to z kolei
wywoływało u wrażliwego Pawła bardzo ludzkie, również zewnętrzne, reakcje, jak choćby
łzy, które obficie płynęły z jego oczu.
Wiedział, że podziały, jakie powstawały
w tych wspólnotach, nie zgadzały się z Bożym planem, wedle którego Kościół ma ukazywać
jedność organiczną żywego ciała. Wiedział, że u wielu chrześcijan nie ma szczerości
wobec samych siebie, wobec bliźnich, a przede wszystkim wobec Boga; że dla wielu z
nich „nie” oznacza w tym samym czasie „tak” i odwrotnie; że żyją w jakimś głębokim
zakłamaniu. Aż trudno uwierzyć, jak te kwestie i dawane przez Apostoła wyjaśnienia
były w ciągu wieków i pozostają do dzisiaj aktualne! Pisma apostoła Pawła nie przestają
targać naszymi sumieniami, prowokują do głębokiej refleksji, inspirują artystów i
poetów.
W „Mojej piosnce” wrażliwy Cyprian Kamil Norwid pisze o tęsknocie za
rodzinnym krajem i za ludem, który pozostawił w ojczyźnie. Wyraża przekonanie, że
tam, gdzie się aktualnie znajduje, panuje duże zakłamanie, wiele słów straciło swoje
właściwe znaczenie:
„Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co
mają tak za tak – nie za nie –
Bez światło-cienia…
Tęskno mi, Panie…”.
Jednocześnie
Apostoł Narodów miał głęboką świadomość towarzyszącej mu łaski i, mimo piętrzących
się trudności zewnętrznych i wewnętrznych, nie ustawał w drodze. Jakże nie przytoczyć
tutaj słynnych słów z Drugiego Listu do Koryntian, które wyrażają pewien paradoks
posługi apostolskiej: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został
oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą.
Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi powiedział: «Wystarczy
ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił
z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12,7-9).
Pamiętajmy
o tych słowach Apostoła Narodów, gdy czasem wydaje się nam, że nie mamy żadnej z cech,
które dzisiaj są w modzie i które mogłyby nam pomóc w osiąganiu sukcesów w takiej
czy innej dziedzinie. Świadomość bowiem takiej czy innej słabości może być – podobnie
jak w przypadku Pawła – kanałem, przez który otrzymujemy od Pana łaski, konieczne
dla naszego życia i rozwoju duchowego.