Rzecznik francuskiego episkopatu o polemikach wokół Benedykta XVI
W europejskich mediach nie milkną polemiki dotyczące konferencji prasowej
Benedykta XVI w drodze do Kamerunu. Papież wyraził wówczas przekonanie,
że prezerwatywy nie rozwiążą problemu AIDS w Afryce, a tylko go zaostrzą.
Modne stały się sondaże opinii publicznej przeprowadzane na ten temat przez media.
Ich wyniki stają się okazją do kolejnych newsów o rzekomej nieakceptacji
opinii publicznej dla Benedykta XVI i jego nauczania.
Debata
dotycząca Ojca Świętego jest szczególnie żywa we Francji, datując sięod zdjęcia ekskomuniki z biskupów lefebrystów. W tym kraju bowiem Bractwo św.
Piusa X rozwija się najdynamiczniej. W kontekście tych kontrowersji w ubiegłą niedzielę
przed paryską katedrą Notre Dame doszło nawet do starć między przeciwnikami
i sympatykami Benedykta XVI. O tym, co dzieje się we Francji, mówi rzecznik
prasowy tamtejszego episkopatu, ks. Bernard Podvin.
Ks. Bernard Podvin: Doszło
tu do nagromadzenia wydarzeń, które na skutek ich interpretacji w mediach doprowadziły
do wzburzenia opinii publicznej. Chcę tu podkreślić, że stało się tak na skutek błędnej
interpretacji, którą nadano tym wydarzeniom. Pierwsze wydarzenie to zdjęcie ekskomuniki.
Bardzo długo przewijało się w mediach zdanie: Papież przywrócił do Kościoła negacjonistę.
To zdanie oczywiście nie odpowiada w pełni prawdzie, ale bardzo długo kształtowało
opinię publiczną. Drugie wydarzenie: ekskomunika nieletniej dziewczynki w Brazylii,
która dopuściła się aborcji. W tym wypadku sugeruje się, że za tą ekskomuniką stoi
Papież. I łączy się te dwie sprawy: zdjęcie ekskomuniki z negacjonisty i nałożenie
ekskomuniki na zgwałconą dziewczynkę. Trzecie wydarzenie: lapidarne zdanie Benedykta
XVI na temat AIDS. Zdanie wyjęte z kontekstu, bez odniesienia do tego, co Papież chciał
powiedzieć. W takiej postaci obiegło ono świat i redakcje. Odnosi się więc wrażenie,
że Ojciec Święty jest przeciw życiu, więc obrzuca się go najróżniejszymi epitetami.
W tym kontekście nie należy się dziwić, że opinia publiczna była naprawdę wzburzona.
Przed nami wielkie zadanie komunikacji, wyjaśnienia. To już się dzieje i myślę, że
z czasem wszystko się na pewno wyjaśni.
- Czy zabrakło zatem wyjaśnień,
czy popełniono błędy w komunikacji? A może to media po prostu źle interpretowały
te wydarzenia?
Ks. Bernard Podvin: Moim zdaniem we wszystkich tych
sprawach Papież wystąpił z wielkim autorytetem. W pierwszej po to, by otworzyć dialog.
Sam nie przestaje tego powtarzać. Jego list do biskupów w tej sprawie został bardzo
dobrze przyjęty przez episkopat, przyniósł nam wielką ulgę. Jeśli natomiast chodzi
o jego wypowiedź w samolocie, jasno wyraził niepokój, że propagowanie prezerwatywy
zdejmie z człowieka odpowiedzialność. To wszystko można wyjaśnić, pod warunkiem, że
ktoś to chce w ogóle zrozumieć. Ja sam rozmawiałem dziś o tym z młodymi i oni to zrozumieli.
Problem w tym, że żyjemy dziś w kulturze, która jest przewrażliwiona na punkcie niektórych
rzeczy. I jest rzeczą normalną, że te kwestie budzą zainteresowanie opinii publicznej.
Podobnie zresztą jest normalne, że kwestia lefebrystów niepokoi katolików. W wyniku
połączenia tych różnych elementów doszło do tej godnej pożałowania sytuacji. Czeka
nas zatem wiele pracy, aby dobrze wszystko wyjaśnić, ukazać, czego Kościół naucza,
i przywrócić mu prawdziwy obraz. Bo przecież Kościół jest czynny, jest blisko ludzi.
A Papież skądinąd powiedział w Afryce wiele ważnych rzeczy. Szkoda, że medialny rozgłos
nadano tylko temu jednemu zdaniu.
- Niedzielne dzienniki opublikowały
wyniki sondażu, według którego 47 proc. katolików we Francji
życzy sobie dymisji Benedykta XVI. Papież był w ubiegłym roku we Francji. Była to
bardzo udana wizyta. Co stało się dzisiaj? Czymiędzy Papieżem i Francuzami
doszło do „rozwodu”?
Ks. Bernard Podvin: Słusznie przypomniała
Pani bardzo udaną podróż, która wciąż jeszcze jest żywa w naszej pamięci. Pozwoliła
ona Francuzom poznać w ogóle Benedykta XVI. Ponieważ Francuzi znali go w istocie bardzo
słabo. Mieli tylko o nim pewne wyobrażenia. Teraz natomiast mamy do czynienia, jak
już wspomniałem, ze zbiegiem wielu różnych okoliczności. Pamiętajmy, że każdy sondaż
jest wyraźnie sytuowany w czasie. Jest więc normalne, że gdy badamy dość zmienną opinię
publiczną, takie nagromadzenie wydarzeń i interpretacji ma wielkie znaczenie. Trzeba
jednak przypomnieć bardzo podstawową rzecz: Papież nie jest politykiem, który, podejmując
decyzje, musi się liczyć z reakcją opinii. Inny problem to fakt, jak Papież był prezentowany
w samej wspólnocie wierzących. Dużo przesady było w posądzaniu Benedykta XVI o to,
że zajmuje się wyłącznie lefebrystami. On sam to dementuje w swym liście do biskupów.
A zatem to również my musimy pracować nad obrazem Papieża. Poza tym musimy się starać
o lepszy kontakt z opinią publiczną, aby mogła ona lepiej poznać Kościół katolicki.
Przywołała Pani pewne liczby. Ale są też inne liczby. Wśród katolików praktykujących
67 proc. badanych nie zgadza się z negatywną oceną Papieża, a wśród niepraktykujących
54 proc. A zatem, choć opinia publiczna we Francji jest wzburzona, nie przekroczyliśmy
Rubikonu.