2009-03-20 19:38:35

Dzień czwarty - podsumowanie


Pożegnanie Kamerunu

Zakończył się kameruński etap papieskiej pielgrzymki do Afryki. Trzy dni Benedykta XVI w Jaunde widziane są jako czas siania nadziei i pokoju. Kameruńczycy są przekonani, że ta podróż dopiero wyda owoce, jednak, jak zaznaczają, odpowiedzialność teraz spoczywa na nich samych. Stąd zakończenie pielgrzymki widzą jako nowy początek dla Kamerunu.

S. Celestyna Pudło ze Zgromadzenia Sióstr Bożej Opatrzności uważa, że papieska pielgrzymka na pewno przyniesie owoce, tak w życiu osobistym Kameruńczyków, jak i w rozwoju społeczeństwa. „Szczególnie myślę o młodzieży, że będzie to dla niej taka pobudka, okazja, by na nowo przybliżyć się do Chrystusa i coś zmienić w swoim życiu” – powiedziała polska misjonarka.

Podobnego zdania jest s. Danuta Ziomek z tego samego zgromadzenia: „To może bardziej przybliżyć tych ludzi do Pana Boga, do Kościoła, pobudzić w nich wiarę w sens życia, przekonać, że jednak warto zawierzyć i oddać swoje sprawy Panu Bogu”.

Bp Jan Ozga, ordynariusz diecezji Doumé-Abong’ Mbang podkreśla, że Papież postawił przed Kamerunem i całą Afryką wiele konkretnych wyzwań, zarówno w życiu religijnym, jak i społecznym. „Według mnie najważniejszą rzeczą było wezwanie do konkretnej akcji Kościoła w Kamerunie, i w ogóle w Afryce, na rzecz biednych, na rzecz poprawy warunków socjalno-ekonomicznych wspólnoty, w której jesteśmy – uważa polski biskup misyjny. – Czuję mocne wezwanie Benedykta XVI, żeby naszą wiarę wyrazić w konkretnym czynie. To bardzo ładnie zabrzmiało podczas Mszy św., gdy Papież mówił o dzieciach, które nie mają rodziców, które są po prostu zdane na siebie. Wezwał Kościół w Afryce i w Kamerunie: «Zajmijcie się nimi!». Widzimy, jak coraz bardziej tych sierot przybywa ze względu na słynną chorobę, ale nie tylko, bo przede wszystkim chodzi o bratobójcze wojny. To jest największy dramat i stąd też osobiście czuję wezwanie, żeby w naszej posłudze duszpasterskiej zwrócić właśnie na ten aspekt więcej uwagi. Dla mnie ideałem jest tu miłosierny Samarytanin. Bo widzimy, że w Afryce dzieje się rzecz niedobra: ktoś nam pomaga, ale pomagając narzuca nam pewien styl myślenia, czy bycia, który nie jest nam właściwy. Natomiast potrzebna jest pomoc typu Samarytanina: zrobić swoje, pomóc człowiekowi i wycofać się dyskretnie”.

Benedykt XVI wyznał afrykańskim biskupom, że jest bardzo wzruszony gorącym przyjęciem. Zresztą nawet oni sami byli pozytywnie zaskoczeni tak dużą liczbą ludzi, którzy chcieli pozdrowić Papieża, choćby przez chwilę być wzdłuż trasy przejazdu. Pracujący od 40 lat w Kamerunie bp Eugeniusz Juretzko, ordynariusz diecezji Yokadouma wyznał: „Benedykt XVI bardzo szczerze powiedział nam, że jest szczęśliwy. Może nawet nie spodziewał się tak serdecznego i entuzjastycznego przyjęcia. Widziałem, że był zmęczony, ale uśmiechnięty. Ojciec Święty wygląda na zadowolonego z przyjazdu tutaj. A nas, biskupów, jak również wiernych, napawa dumą to, że – jak powiedział przewodniczący episkopatu – Kamerun jest bramą do Afryki, a Papież ją otworzył. Zatem nasz Kościół zaciąga pewne zobowiązania i odpowiedzialność wobec reszty Czarnego Lądu. Powinniśmy być Kościołem wiodącym w Afryce. W gronie biskupów mówiliśmy sobie nawzajem o tym, że postaramy się takim Kościołem być”.

Kameruńska prasa odczytuje wizytę Papieża w kluczu nadziei na przyszłość. Podkreśla słowa Benedykta XVI wygłoszone w obronie ludzi ubogich i prześladowanych. Pielgrzymka została nawet nazwana „chrztem Afryki i podróżą przygotowującą październikowy synod dla Afryki”. Kameruński etap wizyty w Afryce jest zgodnie widziany jako przesłanie nadziei dla Afryki. Takim znakiem nadziei było poranne spotkanie Papieża z Pigmejami. Członkowie tego plemienia traktowani są jako ludzie drugiej kategorii i w rządowych projektach często pomijani. 20-osobowa grupa Pigmejów wybudowała na terenie należącym do nuncjatury swoją tradycyjną chatę i powitała Papieża śpiewami i tańcami. Byli wśród nich rodzice z dziećmi i dziadkowie. Ojcu Świętemu wręczyli w prezencie żółwia i ręcznie plecioną matę. Po tym niecodziennym pożegnaniu Benedykt XVI odjechał na lotnisko.

Żegnając się z Kamerunem, Papież mówił o znakach nadziei, jakie widział w tym kraju. Wspomniał spotkania z katolikami, z chrześcijanami innych wyznań i z muzułmanami. Wskazał na potrzebę międzyreligijnej współpracy, by wspólnie głosić w ulegającym sekularyzacji świecie pochodzącą od Boga godność osoby ludzkiej. Nawiązując do spotkania z chorymi i cierpiącymi podkreślił, że opieka nad nimi jest niepodważalnym znakiem nadziei dla przyszłości Kościoła i przyszłości Afryki. Zachęcił do modlitwy za jesienny Synod Biskupów, by był czasem łaski dla Kościoła na tym kontynencie i odnowy misji niosącej orędzie Ewangelii zranionemu światu.

„Przybyłem tu szczególnie po to, by dzielić z wami historyczną chwilę promulgowania Instrumentum laboris na drugie Zgromadzenie Specjalne Synodu Biskupów poświęcone Afryce – powiedział Papież na lotnisku w Jaunde. – Naprawdę jest to moment wielkiej nadziei dla Afryki i dla całego świata. Zachęcam was, mieszkańcy Kamerunu, byście zrozumieli wagę tej danej wam przez Boga chwili. Odpowiedzcie na Jego apel, by nieść pojednanie, uzdrowienie i pokój waszym wspólnotom i waszemu społeczeństwu! Pracujcie nad usunięciem niesprawiedliwości, ubóstwa i głodu wszędzie, gdziekolwiek je spotkacie! ”.

Powitanie w Angoli

Po dwugodzinnym locie Benedykt XVI dotarł do stolicy Angoli. Na lotnisku w Luandzie powitał go rządzący nieprzerwanie krajem od 1979 r. prezydent José Eduardo Dos Santos oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Angoli, Wysp św. Tomasza i Książęcej, abp Damião António Franklin.

Aby budować społeczeństwo naprawdę wrażliwe na wspólne dobro, konieczne są podzielane przez wszystkich wartości, które znaleźć można w Ewangelii, znanej Angoli już od pięciuset lat. Temu przekonaniu dał wyraz Papież po przybyciu do tego kraju. W przemówieniu powitalnym zachęcił jego mieszkańców, by szli dalej drogą przywracania pokoju i odbudowy, tworząc razem wolne, solidarne społeczeństwo.

„Pochodzę z kraju, gdzie pokój i braterstwo drogie są sercom wszystkich mieszkańców - przypomniał Benedykt XVI. - Bliskie są zwłaszcza tym, którzy tak jak ja zaznali wojny i podziałów między braćmi należącymi do tego samego narodu z powodu niszczycielskich, nieludzkich ideologii, które pod pozorem łudzących iluzji narzucały ludziom jarzmo ucisku. Rozumiecie zatem, jak jestem wrażliwy na dialog między ludźmi, aby pokonać wszelkie konflikty czy napięcia i aby każdy kraj – a więc także i wasza ojczyzna – stał się domem pokoju i braterstwa”.

Benedykt XVI zachęcił Angolczyków, by ze swego dziedzictwa duchowego i kulturowego zaczerpnęli najlepsze wartości, mogąc w ten sposób nieść Afryce pokój i zgodę: „Dlatego proszę was: Nie ulegajcie prawu silniejszego! Bóg bowiem pozwala ludziom wzbić się ponad ich naturalne skłonności na skrzydłach rozumu i wiary. Gdy dacie się im wznieść, nietrudno wam będzie uznać w drugim brata, który urodził się z tymi samymi podstawowymi prawami człowieka. Niestety w granicach Angoli jest jeszcze tylu ubogich, którzy domagają się poszanowania swych praw. Nie można zapominać o tak licznych Angolczykach, którzy żyją poniżej progu ubóstwa. Nie zawiedźcie ich oczekiwań! Chodzi o ogromne zadanie, wymagające większego udziału wszystkich. Konieczne jest tu włączenie całego angolskiego społeczeństwa. Do tego jednak musi ono być umocnione i lepiej zorganizowane tak w relacjach między składającymi się na nie siłami, jak i w dialogu z rządem”.

Spotkanie z władzami i korpusem dyplomatycznym

Po ceremonii powitania na lotnisku w Luandzie Benedykt XVI spotkał się jeszcze z prezydentem kraju, politykami i korpusem dyplomatycznym. To wydarzenie widziane jest jako skierowane do rządzących całego świata. Papieskie przesłanie zostanie im bowiem przekazane przez ambasadorów poszczególnych krajów. W przemówieniu do przedstawicieli władz politycznych i korpusu dyplomatycznego Benedykt XVI docenił wysiłek Angolczyków w odbudowę kraju po wieloletniej wojnie domowej.

„Drodzy przyjaciele, wy jesteście budowniczymi i świadkami Angoli, która podnosi się z ruin – mówił Papież. – Po 27 latach wojny domowej, która zrujnowała ten kraj, pokój zaczyna zapuszczać korzenie i wydawać owoce w postaci stabilizacji i wolności. (...) Każdy prawy czyn człowieka jest nadzieją w działaniu. Nasze czyny nigdy nie są Bogu obojętne, ani nie pozostają bez znaczenia dla historycznego rozwoju. Drodzy przyjaciele, uzbrojeni w prawe, wspaniałomyślne i wrażliwe serce, możecie przemienić ten kontynent, uwalniając wasz lud od plagi zachłanności, przemocy i chaosu, prowadząc go po drogach wyznaczonych przez zasady, bez których nie może się obyć żadna nowoczesna demokracja obywatelska. Są to: poszanowanie i propagowanie praw człowieka, przejrzystość rządów, niezawisłe sądownictwo, wolność mediów, uczciwa administracja publiczna, sieć właściwie funkcjonujących szkół i szpitali, silne postanowienie, by raz na zawsze pozbyć się korupcji”.

Papież nawiązał też do wyzwań stojących przed całym kontynentem. Wskazał, że społeczny i gospodarczy rozwój Afryki wymaga dobrej koordynacji działań władz krajowych z inicjatywami regionalnymi i decyzjami międzynarodowymi. „Zakłada to, że kraje afrykańskie nie będą postrzegane jedynie jako beneficjent planów i rozwiązań wymyślonych przez innych – zaznaczył Benedykt XVI. – Sami Afrykańczycy, współdziałając dla dobra swych wspólnot, powinni być pierwszymi twórcami rozwoju. (...) Jeśli zaś chodzi o wspólnotę międzynarodową jako całość, to jak najszybciej należy skoordynować działania, których celem jest rozwiązanie problemu zmian klimatycznych, a także pełna i odpowiednia realizacja zobowiązań w sprawie rozwoju, wskazanych przez Rundę z Dauhy, jak również spełnienie wielokrotnych obietnic państw rozwiniętych, które postanowiły przeznaczyć 0,7 proc. produktu krajowego brutto na wspomaganie rozwoju. Pomoc ta jest jeszcze bardziej niezbędna dzisiaj, w czasie światowych zaburzeń finansowych; mam nadzieję, nie stanie się ona ich kolejną ofiarą” – dodał Ojciec Święty.

Pomyślny rozwój Afryki zależy nie tylko od czynników ekonomicznych, zaznaczył następnie Papież. Prawdziwym fundamentem społeczeństwa jest bowiem rodzina. „Tymczasem, jak wszyscy wiemy, również tutaj rodzinna poddana jest licznym presjom – mówił Benedykt XVI. – Są to niepokój i upokorzenie związane z ubóstwem, bezrobocie, choroby, wygnanie, by wspomnieć tylko niektóre. Szczególnie oburzające jest jednak ciężkie brzemię dyskryminacji kobiet i dziewcząt, nie mówiąc już o haniebnej praktyce gwałtów i nadużyć seksualnych, które powodują tak wiele upokorzeń i zranień. Muszę tu również wspomnieć o innym niepokojącym zjawisku, a mianowicie o polityce tych, którym się wydaje, że można rozwijać społeczeństwo, naruszając jego fundamenty. Jakże gorzka jest ironia tych, którzy propagują aborcję w ramach troski o „zdrowie” matki! Jakże wstrząsające są pomysły tych, którzy unicestwianie życia traktują jako kwestię zdrowia rozrodczego! Kościół, szanowni Państwo, zawsze będzie stał po stronie biednych tego kontynentu, bo taka jest wola jego Boskiego Założyciela”.

Pielgrzymka – jak zaznacza ambasador Polski w Angoli Piotr Myśliwiec – widziana jest w perspektywie regionalnej. „Papież przyjeżdża nie tyle do Angoli, co do tej części południowej Afryki, albo jeszcze szerzej, do jednego z afrykańskich krajów portugalskojęzycznych – uważa polski dyplomata. – Tu Papież będzie miał spotkanie z wiernymi i duchowieństwem nie tylko z Angoli, ale również np. z Mozambiku, z Wyspy św. Tomasza, z Namibii, zapewne również z RPA, Zimbabwe, może nawet z Konga. A więc jest to wizyta regionalna i dlatego, jak tutaj tłumaczą, Papież będzie wyłącznie w stołecznej Luandzie, która będzie miejscem spotkania”.

Pielgrzymka Papieża przypada w przychylnym czasie dla Kościoła i państwa – zauważa nuncjusz apostolski w Angoli, abp Giovanni Angelo Becciu. Dopiero bowiem siedem lat temu podpisano porozumienie pokojowe. „Ludzie kosztują już owoców tego wydarzenia, cieszą się z dobrodziejstwa pokoju – mówi watykański dyplomata. – Raduje się nimi również Kościół, gdyż ponownie otwarto wiele misji. Jesteśmy w fazie odbudowy. Można powiedzieć, że obecnie nastał czas sprzyjający, jakiego nigdy przedtem Kościół angolski nie zaznał. Wcześniej był to Kościół zarządzany z Portugalii. W okresie kolonializmu niełatwo było promować hierarchię lokalną. Później, wraz z niepodległością rozpoczął się okres nadziei. Była to jednak nadzieja krótkotrwała, gdyż niepodległość przyniosła Kościołowi gwałtowną burzę. Marksistowski rząd wszczął szeroko zakrojone prześladowania z konfiskatą dóbr włącznie. Kościół nie cieszył się swobodą kultu. Obecnie czas sprzyja. Od siedmiu lat można już mówić o Kościele angolskim, który odpowiada sam za siebie, za prowadzenie i umacnianie wspólnoty wiernych”.

Jednym z najpilniejszych wyzwań dla Kościoła jest ewangelizacja. Czas wolności przynosi ze sobą jednak także wiele nowych wyzwań – zauważa nuncjusz apostolski w Angoli. „Kolejne wyzwanie dostrzegam zwłaszcza w stolicy i w miastach na prowincji, gdzie pojawiła się nowoczesność w sensie hedonizmu, konsumizmu, relatywizmu moralnego – uważa abp Becciu. – Wszystkie odmiany zła, które znamy ze świata zachodniego, pokazały się już i tutaj. Ludzie podróżują, dociera przekaz telewizyjny, więc Afryce nie jest daleko do współczesnych problemów. Dochodzi do tego przeżywany obecnie rozwój gospodarczy kraju, który wpływa na chęć poprawy statusu społecznego. U wielu pojawiła się zachłanność, niepohamowana wola, żeby mieć wszystko natychmiast i za wszelką cenę, nawet „łatwe pieniądze”. To wszystko jest wyzwaniem dla Kościoła, aby w tej sytuacji głosić prawdziwe wartości chrześcijańskie. Kolejne wyzwanie to umocnienie zaangażowania kapłańskiego naszych księży, aby nie ulegali mentalności swych rodaków, którzy w dobrobycie materialnym widzą rozwiązanie wszystkich problemów – dodaje nuncjusz. – W księdzu zawsze powinno być żywe pragnienie ewangelicznego świadectwa”.

Luanda była głównym światowym portem załadunku niewolników. Obecnie jest trzecim miastem świata pod względem przestępczości, a zarazem stolicą kontrastów i niemożliwego do okiełznania chaosu. W sześciomilionowej metropolii mieszkają milionerzy i nędzarze, kwitnie prostytucja, narkomania i przemoc. Jak grzyby po deszczu pojawiają się kolejne sekty.

W samej Luandzie bardzo wyraźnie widać różnice w poziomie dochodów czy życia ludności – mówi ambasador Myśliwiec. – Jeśli wszystkim tutaj żyje się lepiej niż na prowincji, to jest dość duża grupa ludzi, którym się żyje bardzo dobrze. Na przykład jeździ tutaj dużo nowych, drogich samochodów, co widać gołym okiem. Równocześnie widać te wielkie biedne osiedla, więc występuje kontrast między tymi, którzy rzeczywiście mają dużo pieniędzy, którym one łatwo przyszły i łatwo je wydają, a tymi, którzy walczą o przeżycie. Tu się dużo buduje, powstają nowe firmy, wiele firm pochodzi z zagranicy, część z nich z udziałem angolskich partnerów”.

Polski ambasador przyznaje, że rząd Angoli podejmuje wiele starań na arenie międzynarodowej, aby polepszyć obraz kraju na świecie i zatrzeć wspomnienia 27-letniej wojny domowej oraz jej okrucieństw. „Tutaj papieska pielgrzymka wpisuje się w te działania i dlatego można by z pewnym uproszczeniem powiedzieć, że jest na rękę władzom angolskim – mówi dyplomata. – To jest fakt, ale czy to jest złe i jakoś nadużywane? Myślę, że nie. Przecież jeśli po sześciu latach od zakończenia wojny domowej Angola może przyjąć Papieża, zorganizować spotkanie na poziomie międzynarodowym, regionalnym, to samo w sobie jest to bardzo pozytywne. Jeśli zatem pielgrzymka w jakiś sposób pomoże Angoli, jeśli wpłynie na zmianę negatywnego wizerunku, pokaże, że jest to kraj normalny, który działa, funkcjonuje jak każdy inny, to bardzo dobrze” – dodaje ambasador Myśliwiec.

Metropolita Luandy podkreśla, że papieska wizyta budzi nadzieje na odbudowę zniszczonych wojną serc mieszkańców Angoli. „Papież przyjeżdża, by dopełnić trwający proces pojednania, który wymaga wiele czasu, ponieważ serca były ranione przez wiele lat – uważa abp Damião António Franklin. – Nie jest nam łatwo żyć jak bracia, jednak próbujemy to robić. I wizyta Papieża może mam w tym sensie wiele pomóc”.

Spotkanie z episkopatem

Wieczorem Benedykt XVI spotkał się w nuncjaturze apostolskiej z biskupami Angoli, Wysp św. Tomasza i Książęcej. Było to przesłanie skierowane do całej portugalskojęzycznej Afryki. Jutro natomiast odbędzie się wyczekiwane spotkanie z młodzieżą Czarnego Lądu.

Chrystus jest miarą prawdziwego humanizmu – wskazał Papież na spotkaniu z episkopatem Angoli oraz Wysp Świętego Tomasza i Książęcej. Zwrócił uwagę na szerzący się relatywizm, który niczego nie traktuje jako definitywne, a za ostateczną miarę uważa własne ja i jego widzimisię. W obliczu tego relatywizmu proponujemy inną miarę: Syna Bożego, który jest równocześnie prawdziwym człowiekiem – powiedział Benedykt XVI. – Chrześcijanin o dojrzałej wierze nie idzie za modą i ostatnimi nowościami, ale żyje w głębokiej przyjaźni z Chrystusem, która otwiera nas na każde dobro i daje nam kryterium pozwalające odróżnić błąd od prawdy.

Papież wyraził biskupom Angoli uznanie dla ich pracy apostolskiej pełnionej w trudnych warunkach, zarówno podczas trwającej tam ponad ćwierć wieku wojny, jak i obecnie. Omawiając różne aspekty działalności Kościoła, podkreślił znaczenie jego obecności na polu kultury. Winien on docierać do wszystkich również przez media, dając chrześcijańską interpretację ludzkich problemów. Benedykt XVI wskazał na obecne zagrożenia rodziny i potrzebę jej ewangelizacji oraz konkretnego wspierania. Zachęcił biskupów, by nadal odważnie bronili świętości życia i małżeństwa. Wyraził radość z apostolstwa prowadzonego w ich diecezjach przez zaangażowany laikat, jak też z licznych powołań kapłańskich i zakonnych. Zauważając wzrost liczby miejscowego duchowieństwa, Papież oddał hołd cierpliwej, bohaterskiej pracy spełnionej na tych terenach przez misjonarzy.

B. Zajączkowska, ak, kb, jp, tc/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.