Benedykt XVI rozpoczął swą 11. podróż zagraniczną. Obejmuje ona dwa afrykańskie kraje:
Kamerun i Angolę. Papieski Boeing 777 odnowionych włoskich linii lotniczych Alitalia
wystartował z podrzymskiego Fiumicino o 10:20, by po prawie sześciu godzinach lotu
wylądować na lotnisku Nsimalen w Jaunde.
W czasie podróży z Rzymu do Jaunde
nie zabrakło tradycyjnego spotkania Benedykta XVI z dziennikarzami towarzyszącymi
orszakowi papieskiemu. Pytania przedstawicieli mediów dotyczyły zarówno kwestii związanych
z obecną wizytą, jak i aktualnych problemów Kościoła i Stolicy Apostolskiej. Jednym
z zagadnień, eksponowanych mocno w mediach, była sprawa ostatniego listu Benedykta
XVI po kontrowersji związanej ze zdjęciem ekskomuniki z biskupów lefebrystów. Bardzo
osobisty charakter dokumentu skłonił komentatorów do postawienia tezy o rzekomej izolacji
Papieża zarówno względem Kurii Rzymskiej, jak i całego Kościoła. Sam Ojciec Święty
opinię o jego osamotnieniu nazwał „mitem, który budzi uśmiech”. „Każdego dnia spotykam
się z wieloma ludźmi, jestem otoczony przyjaciółmi i współpracownikami” – dodał Benedykt
XVI.
Zainteresowanie dziennikarzy wzbudziła też kwestia epidemii AIDS i jej
zapobiegania na kontynencie afrykańskim. Papież wskazał, że Kościół bardzo wiele wysiłku
poświęca walce z tą chorobą, która stała się tam prawdziwą tragedią. Wyraził przy
tym przekonanie, że nie da się wygrać tej walki jedynie pieniędzmi i rozdawnictwem
prezerwatyw, które tylko nasilają problemy. Jako skuteczny sposób na epidemię AIDS
wskazał przestrzeganie właściwych zasad ludzkich i moralnych oraz troskę o zarażonych.
W odniesieniu do światowego kryzysu, którego boleśnie doświadczają kraje afrykańskie,
Benedykt XVI stwierdził, że jest on wynikiem deficytu etyki. W tym kontekście zaapelował
do wspólnoty międzynarodowej, by nie dopuściła do kompletnej zapaści gospodarczej
Czarnego Lądu. Papież potwierdził również, że zapowiadana encyklika społeczna podejmie
zagadnienie obecnej recesji, dlatego właśnie nastąpiło opóźnienie w jej publikacji.
20
minut przed planowanym czasem (o godz. 15.40) samolot włoskich linii lotniczych Alitalia
z Papieżem na pokładzie wylądował w stolicy Kamerunu, Jaunde. Z Rzymu Boening 777
pokonał 4235 kilometrów. Tym samym rozpoczęła się pierwsza wizyta Benedykta XVI w
Afryce. Kamerun przywitał Ojca Świętego słońcem, ale znośnymi temperaturami, co jak
podkreślają organizatorzy, może uczynić papieską wizytę na Czarnym Lądzie znacznie
lżejszą, przynajmniej gdy chodzi o klimat. Oczekiwania i nadzieje z nią związane są
bowiem ogromne. Benedykta XVI powitali biskupi Kamerunu oraz przedstawiciele episkopatów
krajów ościennych, a także rządzący krajem nieprzerwanie od 27 lat prezydent Paul
Biya z małżonką, którą od razu skrytykowano za niestosowne nakrycie głowy – na afrykańskim
barwnym turbanie widniał bowiem krzyż. Obecna była też konsul honorowa Rzeczypospolitej
Polskiej, Miriam Etega. Powitaniu towarzyszyły tradycyjne afrykańskie śpiewy.
Prezydent
Biya określił przybycie Papieża wyjątkowym przywilejem dla całej Afryki. Darem Bożej
opatrzności nazwał to, że właśnie w Kamerunie Benedykt XVI chciał zaprezentować dokument
przygotowawczy Synodu Biskupów dla Afryki. Nawiązując do hasła tego spotkania, prezydent
wskazał, że cały Czarny Ląd potrzebuje pokoju, pojednania i sprawiedliwości. Zaznaczył
jednak, że w porównaniu z innymi pełnymi antagonizmów afrykańskimi krajami, Kamerun
jest chlubnym wyjątkiem, gdzie nie ma wojen i konfliktów etnicznych, ponieważ, jak
zauważył, Kameruńczycy w swej odpowiedzialności wolą dialog niż konfrontację. To jednak
nie czyni z tego kraju wyspy szczęśliwości na mapie Afryki. Mimo wysiłków rządu dotykają
go takie problemy jak nędza, brak wystarczającego dostępu do edukacji i opieki medycznej
oraz niski poziom życia. „Ojcze Święty, dziękuję ci, że przyjechałeś do nas, między
Stolicą Apostolską a Kamerunem istnieje ścisła więź” – powiedział na zakończenie powitalnego
przemówienia prezydent Biya.
Przemawiając podczas ceremonii powitania na stołecznym
lotnisku, Papież wyraził radość, że po raz pierwszy od swego wyboru na Stolicę Piotrową
stanął na Czarnym Lądzie. Zwrócił uwagę, że Kamerun, podobnie jak wiele innych państw
afrykańskich, obchodzić będzie wkrótce 50-lecie niepodległości. Pozdrowił chrześcijan
różnych wyznań i wierzących innych religii. Nawiązał do liczących dwadzieścia wieków
dziejów afrykańskiego Kościoła. Pielgrzymi z tego kontynentu byli już wśród tych,
którzy słuchali w Jerozolimie apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy. Po wielkich świętych
afrykańskich pierwszych wieków chrześcijaństwa, takich jak Augustyn, liczni misjonarze
i męczennicy dali świadectwo Chrystusowi w całej Afryce, gdzie jest teraz ok. 150
mln katolików. Ojciec Święty przypomniał, że przed 14 laty (w 1995 r.) Jan Paweł II
ogłosił w Jaunde posynodalną adhortację apostolską „Ecclesia in Africa”. Dziś jego
następca przybywa tu, by wydać dokument przygotowawczy (Instrumentum laboris) na drugi
Synod Biskupów dla tego kontynentu.
„Tu, w Afryce, tak jak w licznych innych
częściach świata, bardzo wielu ludzi pragnie usłyszeć słowo nadziei i pociechy – powiedział
Benedykt XVI. – Konflikty regionalne pozostawiły po sobie tysiące bezdomnych czy pozbawionych
środków do życia, tysiące sierot czy wdów. Na kontynencie, z którego w przeszłości
tak wielu ludzi okrutnie porywano i sprzedawano do pracy jako niewolników, dziś handel
żywym towarem – szczególnie bezbronnymi kobietami i dziećmi – stał się nową formą
niewolnictwa. W dobie globalnego kryzysu żywnościowego i zakłóceń zmian klimatycznych
Afryka cierpi nieproporcjonalnie. Coraz więcej jej mieszkańców pada ofiarą głodu,
ubóstwa czy choroby. Wołają oni o pojednanie, sprawiedliwość i pokój, a właśnie to
Kościół im ofiaruje. Nie nowe formy ucisku gospodarczego czy społecznego, ale chwalebną
wolność dzieci Bożych. Nie narzucanie wzorców kulturowych negujących prawo do życia
nienarodzonych, ale czystą, uzdrawiającą wodę Ewangelii życia. Nie gorzką rywalizację
różnych grup etnicznych czy religijnych, ale sprawiedliwość, pokój i radość królestwa
Bożego, które Paweł VI stosownie nazwał cywilizacją miłości”.
Mówiąc o Kamerunie,
Benedykt XVI zaznaczył, że katolicy stanowią ponad jedną czwartą jego mieszkańców.
Podkreślił troskę tamtejszego Kościoła o chorych. Wspominając epidemię AIDS, wyraził
życzenie, aby wszystkim dotkniętym nią w tym kraju zapewnić darmowe leczenie. Wskazał
na znaczenie powstałego tam Katolickiego Uniwersytetu Afryki Środkowej, który jest
znakiem wielkiej nadziei dla przyszłości tego regionu.
„Kamerun to bowiem rzeczywiście
ziemia nadziei dla wielu ludzi tego środkowego regionu Afryki – powiedział Papież.
– Przyjęto tu tysiące uchodźców z krajów zniszczonych wojną. Jest to ziemia życia,
gdzie rząd wypowiada się jasno w obronie prawa dzieci do narodzenia. Jest to ziemia
pokoju. Prowadząc dialog, Kamerun i Nigeria rozwiązały spór graniczny dotyczący półwyspu
Bakassi i pokazały światu skuteczność cierpliwej dyplomacji. Jest to kraj młody, którego
błogosławieństwem jest młoda, żywotna ludność, zdecydowana budować sprawiedliwszy
i spokojniejszy świat. Słusznie Kamerun uważa się za «Afrykę w miniaturze». Zamieszkiwany
jest przez ponad dwieście różnych grup etnicznych, umiejących żyć ze sobą w zgodzie.
Oto liczne powody, by dziękować Bogu!”.
Z lotniska, witany przez rzesze pielgrzymów,
Papież przejechał do nuncjatury apostolskiej, która na czas pielgrzymki będzie jego
siedzibą. Jutro rano odprawi tam Mszę św., po której spotka się najpierw z prezydentem
kraju, a następnie z biskupami Kamerunu.
Całą ostatnią noc w stolicy Kamerunu
trwało wielkie przygotowanie, by jak najlepiej powitać Benedykta XVI. Trasę przejazdu
ozdobiły papieskie i kameruńskie flagi, wywieszono też transparenty witające Papieża
jako orędownika pokoju i nadziei dla całej Afryki. Na ogromnych plakatach obok Ojca
Świętego można zobaczyć prezydenta kraju. Władze starają się wykorzystać pielgrzymkę
do celów propagandowych i promocji – jak podkreślają – swego demokratycznego wizerunku.
Właśnie dlatego – jak zauważa bp Jan Ozga – episkopat Kamerunu wydał list tłumaczący
prawdziwe motywy papieskiej podróży. „By uniknąć różnych interpretacji tej wizyty,
wystosowaliśmy list na temat wszystkich przyczyn przyjazdu Ojca Świętego do Kamerunu,
podkreślając oczywiście najważniejszą: by umocnił braci w wierze – wyjaśnił ordynariusz
Doumé-Abong’ Mbang. – Wizytę Benedykta XVI widzimy jako spotkanie w wierze, gdzie
słowo Boże, Eucharystia, spotkania z Papieżem, jego przesłanie będą dla nas zasadniczym
punktem orientacji Kościoła w Kamerunie na przyszłość”.
List ma też pomóc wiernym
w lepszym przeżyciu spotkania z Papieżem – mówi z kolei ks. Stanisław Wawro SCJ. Dlatego
biskupi wyraźnie napisali, czego oczekują po pielgrzymce: „większego i głębszego zaangażowania
się katolików w życie religijne, w życie parafialne. Żeby religii nie traktowali w
sposób konsumpcyjny, ale żeby się bardziej zaangażowali. Poza tym będzie to widać
w konkretnym wcielaniu Słowa Bożego nie tylko w parafiach, ale także w rodzinach,
tak samo gdy chodzi o życie polityczne czy społeczne. Więc to są najważniejsze rzeczy
tutaj. Parafianie chcą mieć księży zaangażowanych, którzy byliby dla nich naprawdę
pasterzami, którzy by ich prowadzili naprawdę w stronę Chrystusa” – powiedział polski
misjonarz.
Choć jeszcze w poniedziałek wieczorem na ulicach trudno było dostrzec
jakiekolwiek oznaki papieskiej pielgrzymki, wierni się do niej przygotowywali nie
tylko przez modlitwę, ale i chociażby szycie specjalnych kolorowych strojów. Kameruńczycy
są dumni, że mogą gościć Papieża. Patrzą na niego przez pryzmat swej kultury, jako
na Ojca, który wizytuje całą swą rodzinę.
„Najpierw ich słucha – ich problemów,
radości, smutków itd. – mówi bp Ozga. – A następnie daje im rady, każdemu konkretnie.
I oczywiście taka ojcowska rada jest bardzo wiążąca, bardzo ważna, to jest taka wytyczna
na przyszłość dla tego człowieka. Dlatego też podróż Ojca Świętego jest w tym kontekście
kulturowym tak samo postrzegana jako wizyta Ojca, który przyjeżdża do swojej rodziny,
żeby móc posłuchać, spotkać się i przekazać swe orędzie”.
Na ulicach Jaunde
witają Papieża nie tylko mieszkańcy stolicy, ale również ludzie, którzy przyjechali
na tę okazję z odległych zakątków. Władze prowincji zapewniły im bezpłatny transport.
„Dla wielu jest to pierwsza w życiu wyprawa do Jaunde” – mówi ks. Stanisław Wawro.
„W Kamerunie są dwie stolice – wyjaśnia sercanin. – Pierwsza to stolica gospodarcza
Duala, wielki port nad oceanem Atlantyckim, mający ok. 2,5 mln mieszkańców. A Jaunde
jest stolicą administracyjną. Są tu ambasady, ministerstwa i wszelkie urzędy. Miasto
liczy ok. 1,5 mln mieszkańców, choć tak naprawdę nikt nie wie, ilu ich jest. Jest
to jedyne miasto Kamerunu, które się naprawdę rozwija. Jest ładnie położone na wzgórzach,
a od jakiegoś czasu administrator Jaunde wkłada dużo wysiłku, by to miasto uporządkować,
by zlikwidować dzielnice, które są naprawdę biedne”.
Niestety, mieszkańcy ubogich
dzielnic narzekają, że władze starają się poprawić wizerunek miasta ich kosztem. Tak
też było na kilka dni przed pielgrzymką. Policja przy pomocy służb miejskich zlikwidowała
siłą uliczne stragany, a dziś rano porządkowała kilka targów. Pojawiły się więc obawy,
że cała ta niesprawiedliwość będzie kojarzona z pielgrzymką i Kościołem. Jeden ze
sprzedawców, który stracił wszystkie warzywa i, co za tym idzie, cały swój zarobek,
powiedział mi, że chciałby móc opowiedzieć Papieżowi o dotykającej ich niesprawiedliwości.
Kameruńczycy cieszą się z przybycia Papieża i liczą, że ujmie się za nimi także na
płaszczyźnie społecznej.
„Kameruńczycy się cieszą, że Ojciec Święty przyjeżdża
do Kamerunu, że wybrał ich kraj, są z tego dumni – mówi s. Celestyna Pudło ze Zgromadzenia
Sióstr Opatrzności Bożej. – Każdy chciałby zobaczyć Ojca Świętego, jednak nie wszyscy
mogą przyjechać”.
„To, co mnie uderzyło, to powiedzenie po francusku: Il
vient chez nous – przyjeżdża do nas. To «do nas» jest bardzo ważne – mówi bp Jan
Ozga. – To «do nas» jest z jednej strony dowartościowaniem, źródłem dumy narodowej,
ale z drugiej oznacza, że przyjeżdża po to, by nas wezwać do czegoś więcej, do jeszcze
lepszego, bardziej chrześcijańskiego życia. Oczywiście jest radość, szacunek i nadzieja,
że wskaże nam drogę, jak w tej sytuacji iść” – dodaje polski biskup misyjny.
W
przeciwieństwie do wielu innych krajów afrykańskich Kamerun cieszy się pokojem, jednak
postępująca bieda i coraz głębsza przepaść między bogatymi a prawdziwymi nędzarzami
sprawia, że sytuacja z tygodnia na tydzień jest coraz bardziej napięta. Kameruńczycy
oczekują więc od Papieża otuchy i nadziei.
„Kamerun rzeczywiście przeżywa trudny
moment. Rok temu były zamieszki ze względu na trudne warunki życia, wysokie ceny,
i skończyło się to nawet wieloma ofiarami śmiertelnymi – mówi o. Franciszek Meus OSPPE.
– Więc ludzie czekają na pewno na dobre słowo, na jakieś słowo otuchy dla siebie na
ten trudny czas. Myślę, że czekają też na jakieś słowo bardziej bezpośrednio skierowane
do rządzących Kamerunem, żeby spojrzeli trochę bardziej otwartym okiem i sercem na
potrzeby tych ludzi, po to, by w tych trudnych czasach wszyscy Kameruńczycy: i ci
na górze, i ci na dole, mogli zjednoczyć się w przetrwaniu, w prośbie do Pana Boga,
by nie tylko solidaryzować się jedni z drugimi, ale i walczyć wspólnie o to, by jutro
było wszystkim lepiej”.
Jak zauważa nuncjusz apostolski w Kamerunie abp Antonio
Ariotti, Afryka chce powiedzieć Papieżowi, że jej młoda wiara potrzebuje umocnienia,
ale zarazem, że ma wiele do zaoferowania Kościołowi Europy. „Myślę, że Afryka chce
powiedzieć Papieżowi, iż jest gotowa do dalszej ewangelizacji, ale potrzebuje w tym
jeszcze pomocy – uważa watykański dyplomata. – Potrzebuje wsparcia, by odnaleźć prawdziwe
oblicze Chrystusa i Kościoła oraz czystość życia Kościoła. Afryka jest więc świadoma
tego, że na swej drodze wiary jest jeszcze bardzo młoda, ale chce dać z siebie to,
co ma najlepszego, zarówno gdy chodzi o wiernych świeckich, jak też kler, na płaszczyźnie
kościelnej i społecznej”.
Benedykt XVI pozostanie w Jaunde do piątku. Najważniejszym
wydarzeniem kameruńskiego etapu podróży będzie ogłoszenie Instrumentum laboris, czyli
dokumentu przygotowawczego II Zgromadzenia Specjalnego Synodu Biskupów dla Afryki,
które jesienią odbędzie się w Watykanie.