Arcybiskup Antananarywy wycofał się z roli mediatora w konflikcie politycznym na Madagaskarze.
Jego decyzja spowodowana jest m.in. brakiem dobrej woli ze strony prezydenta kraju,
który bojkotuje posiedzenia okrągłego stołu. Przerwanie dialogu politycznego doprowadziło
do wzrostu napięcia. Mieszkańcy obawiają się, że może dojść do zbrojnej konfrontacji
między siłami rządowymi a opozycją. Oznaczałoby to koniec rozpoczętych z ogromnym
trudem negocjacji.
Po deklaracji arcybiskupa Antananarywy, Odona Razanakolona,
którą ogłosił 25 lutego, ludzie obawiają się najgorszego. Po „krwawej sobocie” 7 lutego
2009 r., podczas której zginęło ponad 50 osób i ok. 150 zostało rannych, Madagaskar
przeżył kolejny szok. Wskutek nacisku opinii publicznej dwie przeciwstawne strony,
reprezentowane przez Andry Rajoelina (prezydenta stolicy) i Marka Ravalomanana (prezydenta
państwa), zgodziły się na wstępne negocjacje. Pośredniczyła w nich Organizacja Ekumeniczna
Kościołów Chrześcijańskich (FFKM). Aktualnym jej przewodniczącym jest abp Odon Razanakolona.
To na jego barkach spoczął trud i odpowiedzialność za pomyślność dialogu.
Celem
negocjacji było doprowadzenie obu rywali do porozumienia, aby wyprowadzić kraj z kryzysu,
a nawet uniknąć wojny domowej. Od kilkunastu dni nieprzerwanie w Antananarywie, w
siedzibie katolickiej konferencji episkopatu, abp Odon Razanakolona, przy współpracy
przedstawicieli Kościołów anglikańskiego, luterańskiego i narodowego (FJKM), usiłował
być skutecznym mediatorem. Niestety, wieczorem 25 lutego oficjalnie złożył deklarację,
w której rezygnuje z funkcji mediatora w trwającym obecnie kryzysie politycznym.
Na
tak radykalną decyzję wpłynęło kilka czynników. Zapewne bezpośrednim powodem, była
ostatnia, zaplanowana i świadoma, nieobecność prezydenta Marka Ravalomanana na obradach
okrągłego stołu 25 lutego po południu. Prezydent, zamiast kontynuować dialog, udał
się do dwóch wielkich miast portowych, Taomasina i Majunga, prawdopodobnie aby umocnić
swoją pozycję w szeregach armii i policji. Jego nieobecność została odczytana jak
policzek, zarówno przez arcybiskupa, jak i przez stronę opozycyjną, tj. Andry Rajoelina.
Deklarując
rezygnację z roli mediatora arcybiskup zwrócił się do narodu przez radio i telewizję.
26 lutego wszystkie gazety szeroko komentowały tę decyzję i jej możliwe negatywne
następstwa dla sytuacji politycznej kraju. Arcybiskup motywuje swoja rezygnacje, wskazując
szczerze na bezowocność podjętych wysiłków. Owszem, doszło do wielu spotkań z delegacjami
obu stron. Ostatnio nawet obaj rywale trzykrotnie się spotkali, ale nie dało to oczekiwanych
rezultatów.
Usprawiedliwiając swoja decyzje arcybiskup pragnie uniknąć posądzenia
go o stronniczość w trwającym obecnie kryzysie, czy w wydarzeniach, które mogą nadejść.
Poproszony wcześniej przez sekretarza generalnego ONZ o rozpoczęcie roli mediatora,
arcybiskup obecnie prosi tę organizację o znalezienie innej formuły negocjacji i w
innym już gronie. Kończąc swoją deklarację, abp Odon Razanakolona zwraca się do armii
o ochronę obywateli i ich mienia, natomiast cały naród wzywa do zjednoczenia serc
w modlitwie za ojczyznę.
Taka decyzja, i to ze strony największego malgaskiego
autorytetu duchowego, jakim jest Organizacja Ekumeniczna Kościołów Chrześcijańskich
(FFKM), odbiła się oczywiście szerokim echem na wyspie. Powszechne odczucie społeczeństwa
to przygnębienie i rezygnacja. Wielu stawia sobie pytanie : «Jeśli nawet FFKM nie
sprostała temu wyzwaniu jakim jest pojednanie narodu, to czyż inne delegacje mogą
liczyć na sukces?». Nie wiemy. Jedno jest pewne, że w ciągu kilku godzin napięcie
społeczne zdecydowanie wzrosło. Przywódca „pomarańczowej rewolucji”, Andry Rajoelina,
również złożył deklarację o przerwaniu rozmów i powrocie do kontynuowania codziennych
zgromadzeń protestacyjnych na stołecznym Placu 13 Maja. Antananarywa spodziewa się
wręcz strajku generalnego. Po kilku dniach spokoju i nadziei na stabilizację nieprzemyślany
krok prezydenta Marka Ravalomanana skomplikował na nowo sytuację polityczną na Madagaskarze.
Wielu zadaje sobie pytanie, czy jest to owoc braku krytycznej oceny realiów
politycznych, czy też świadoma gra prezydenta, który potajemnie może przygotowywać
się do zbrojnej konfrontacji z wszystkimi, którzy pragną pozbawić go władzy. Nie sposób
jednak zapomnieć, że przywiązanie do wolności i sprawiedliwości jest nadal żywe w
sercu narodu malgaskiego, o czym świadczą ostatnie liczne, krwawe ofiary w szeregach
młodzieży.