Święty przyjaciel Słowackiego, arcybiskup powstańczej Warszawy – wywiad z postulatorką
Powołanie abp. Felińskiego wzrastało przy grobie Słowackiego, który przepowiedział
jego kanonizację – mówi s. Teresa Antonietta Frącek RM. Kanonizacja bł. Zygmunta Szczęsnego
Felińskiego odbędzie się 11 października.
- Siostro, jest to zwieńczenie
konkretnego etapu, także etapu w Siostry życiu.
Teresa Antonietta
Frącek RM: Przygotowanie do kanonizacji to rzeczywiście wielkie
wydarzenie, a jednocześnie kanonizacja to dla nas wielki dar Boży. Modliło się o to
wiele pokoleń, od samej śmierci abp. Felińskiego, bo już wtedy w wielu ośrodkach zdawano
sobie sprawę, że człowiek takiej miary, tak głęboko wierzący, oddany Bogu i ludziom,
powinien być wyniesiony na ołtarze. Tego zdania byli ludzie w Dźwiniaczce, wśród których
pracował ostatnich 12 lat swojego życia. Tam też został pochowany, gdy zmarł w Krakowie,
i spoczywał przez 25 lat w tym zakątku bardzo odległym od ośrodków życia kulturalnego,
politycznego i społecznego. Mówiono jednak, że przyjdzie dzień, kiedy z tego zacisza,
z tego zakątka Pan Bóg wyprowadzi go na ołtarze. I tak się stało.
Gdy Polska
odzyskała niepodległość jego doczesne szczątki sprowadzono w 1920 r. do Warszawy.
Rok później jego trumnę uroczyście złożono w podziemiach katedry warszawskiej. Proces
beatyfikacyjny trwał bardzo długo, a dłużej może jeszcze przygotowania do niego, ponieważ
w czasie II wojny światowej wiele archiwów i bibliotek uległo zniszczeniu, w tym archiwum
abp. Felińskiego przewiezione dla bezpieczeństwa ze Lwowa do Warszawy. Spalone zostało
także archiwum archidiecezji warszawskiej. Stąd też, kiedy nasza przełożona generalna
s. Teresa Stępówna podjęła myśl przygotowania materiałów do beatyfikacji, kierowała
się nadzieją wbrew nadziei, można powiedzieć. A jednak siostry rozpoczęły starania.
Patronował im sługa Boży kard. Stefan Wyszyński, zwłaszcza wtedy, kiedy był w więzieniu
i po wyjściu z więzienia, bo uważał, że w jego życiu odzwierciedlają się jakby czasy
abp. Felińskiego. Bardzo popierał sprawę beatyfikacji. Nie doczekał tego dnia, ale
jego następca kard. Józef Glemp przyczynił się także w dużym stopniu do beatyfikacji.
Miała ona miejsce 18 sierpnia 2002 r. na krakowskich Błoniach. Beatyfikował go Jan
Paweł II.
Chciałabym tu zaznaczyć jedną bardzo znamienną rzecz, mianowicie
wypowiedź Juliusza Słowackiego, naszego wieszcza narodowego, który był przyjacielem
Zygmunta Szczęsnego Felińskiego w Paryżu. Kiedyś w proroczej wizji powiedział mu z
radością, że widział nad jego głową jasno świecącą gwiazdę, a u stóp jego rozmodlone
tłumy w świątyni. Feliński był wtedy człowiekiem świeckim. Trudno powiedzieć, jak
przyjął te wypowiedzi Słowackiego. Wiadomo jednak, że przy mogile poety utrwalało
się jego powołanie kapłańskie i oddanie na służbę Bogu i ludziom, w czym widział także
wielką pracę dla narodu, dla odzyskania niepodległości Polski. Beatyfikacja w Krakowie
była też podkreśleniem więzów Felińskiego z tym miastem. Tam bowiem przeżył piękne
chwile, kiedy w 1847 r. wyjeżdżał za granicę i po raz pierwszy spotkał się z tamtejszymi
zabytkami kultury i historii. Przeżył to bardzo mocno. Wiemy, że wielokrotnie jeszcze
potem przez Kraków przejeżdżał jako arcybiskup. W Krakowie też zmarł, chociaż spodziewano
się, że przejdzie do wieczności w Dźwiniaczce, bo tam stale przebywał. A jednak Opatrzność
wyprowadziła go z tego miejsca do królewskiego Krakowa, gdzie zmarł. Przed śmiercią
zapytano go, gdzie w razie zgonu chciałby być pochowany? Wówczas powiedział: „Sama
Opatrzność wskaże, gdzie mnie macie pochować. Gdzie nastąpi śmierć, tam mnie pochowajcie”.
W 1895 r. przejeżdżając przez Kraków, ciężko zachorował i 17 września w pałacu biskupim
oddał życie Panu Bogu.
- Siostra od początku zajmuje się procesem beatyfikacyjnym
i kanonizacyjnym. Rzadko się zdarza, żeby tak szybko, siedem
lat niespełna po beatyfikacji, ogłaszana była data kanonizacji. Jak
wiadomo, do kanonizacji wymagany jest drugi cud. Kogo on dotyczy?
Teresa
Antonietta Frącek RM: Po beatyfikacji bardzo szybko pojawiły się
zgłoszenia o łaskach za przyczyną bł. abp. Felińskiego. Wyjątkowego uzdrowienia doznała
s. Stefania Bożena Zelek ze zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Ciężko
zachorowała i w 2004 r. została przewieziona ze szpitala w Szczyrzycu do kliniki uniwersyteckiej
w Krakowie w stanie agonalnym. Nie rozpoznawała otoczenia, była nieprzytomna, bardzo
słaba, rokowania były niepomyślne. Wszyscy myśleli, że nastąpi zgon.
S. Stefania
doznała bardzo ciężkiego uszkodzenia, zatrucia i zaniku szpiku kostnego. Organizm
nie wytwarzał odpowiednich ciałek odpornościowych i parametry badań krwi były bardzo
oddalone od normy. Lekarze przewidywali albo bardzo długie leczenie, albo bardzo szybki
koniec. W tym czasie siostry rozpoczęły bardzo gorące modlitwy o cud, bo tylko cud
mógł jej pomóc. I nieoczekiwanie w siódmym dniu lekarze stwierdzili poprawę wszystkich
parametrów krwi, co więcej, sama chora, która była tak słaba, nie mogła ani się modlić,
ani z nikim rozmawiać, nagle poczuła jakiś wewnętrzny przypływ niezwykłej siły. Wstała,
zaczęła chodzić i poczuła się bardzo dobrze. To był moment jej uzdrowienia. Zatrucie,
uszkodzenie czy zanik szpiku kostnego można uleczyć w wyjątkowych wypadkach, po bardzo
długim leczeniu. Potrzeba miesięcy, a nawet lat, żeby wszystkie parametry krwi doszły
do normy. Tutaj nastąpiło to nagle, gwałtownie, całkowicie i w sposób niewytłumaczalny
dla lekarzy. Lekarze z długim stażem medycznym, którzy ją leczyli zeznali, że w swojej
praktyce lekarskiej nie spotkali takiego przypadku. S. Stefania wyszła ze szpitala
zupełnie zdrowa. Była jeszcze kilkakrotnie badana, co potwierdziło bardzo dobry stan
jej zdrowia.
Badania nad cudem przeprowadzono jesienią w 2004 r. w Krakowie,
a następnie akta zostały przekazane do Rzymu. Tamtejsi lekarze bardzo długo zastanawiali
się nad tym przypadkiem. Zażądali jeszcze dodatkowej dokumentacji, także przesłania
do Rzymu samego wyciągu ze szpiku kostnego. Przeprowadzono bardzo dokładne badania
tego wyciągu i orzeczono, że w żadnym wypadku w sposób naturalny poprawa w ciągu siedmiu
dni nie mogła nastąpić. Do dzisiaj s. Stefania czuje się bardzo dobrze i dziękuje
Panu Bogu za to uzdrowienie. Co więcej, sama uzdrowiona w swoim życiu bardzo dużo
modliła się o beatyfikację arcybiskupa. Miała to szczęście, że w niej uczestniczyła.
Modliła się za jego wstawiennictwem o zdrowie dla wielu osób oraz o rozwiązanie wielu
trudnych spraw. I została wysłuchana. W swoim oświadczeniu napisała: „Tę wielką łaskę
cudu zawdzięczam Panu Bogu i założycielowi zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny
Maryi abp. Felińskiemu”. Oświadczyła też, że pragnęłaby uczestniczyć w jego kanonizacji.
- Kanonizacja jest ukazaniem postaci całemu Kościołowi, bo święty wynoszony
jest na ołtarze całego Kościoła. Kogo patronem może być dzisiaj błogosławiony,
a niedługo święty Zygmunt Szczęsny Feliński?
Teresa Antonietta
Frącek RM: Myślę, że dla wielu osób, nawet dla dzieci, które doznały
w swoim życiu tak radości jak i sieroctwa, bo on też był wychowany w kochającej rodzinie,
którą bardzo wcześnie utracił. Ojciec zmarł, gdy miał 11 lat. Gdy miał 16 lat, matka
została aresztowana i wywieziona na Syberię, a on został sam bez żadnych środków do
życia z sześciorgiem rodzeństwa, bez dachu nad głową. Był jednak pewien – sam to wtedy
powiedział – że zachowując wiarę i miłość braterską do bliźnich, nie zboczy nigdy
z prawej drogi. Może być wzorem dla studentów. Jako student w Moskwie, w obcym środowisku
zachował wiarę, patriotyzm i z głębokim przekonaniem pisał do matki na Syberię: „Mój
punkt widzenia to wiara! Chciałbym, aby wszystko, co mi się podoba, co mnie czaruje
i zachwyca, miało w niej swój początek”. Może być patronem młodzieży wstępującej na
drogę życia, repatriantów, bo był emigrantem we Francji. Także tych, którzy walczą
o wolność ojczyzny, brał bowiem udział w powstaniu wielkopolskim. W 1848 r. chciał
wywalczyć wolność ojczyzny, nawet dostąpił awansu na porucznika strzelców. Może być
patronem tych, którzy szukają w życiu pracy i nie mogą jej znaleźć, bo kiedy wrócił
z powstania w Poznaniu do Paryża, znalazł się bez środków do życia, szukał pracy i
nie mógł jej znaleźć, ale się nie załamał, bo ufał, że Pan Bóg nad nim czuwa. Może
patronować tym, którzy się przyjaźnią. Jego piękna przyjaźń z Juliuszem Słowackim
jest przykładem ogromnego oddania drugiemu człowiekowi. A potem, jako kapłan wrócił
do kraju, chciał służyć i Panu Bogu, i ludziom. W Petersburgu otrzymał święcenia kapłańskie
w 1855 r. Władze carskie uważały go za najlepszego księdza w Rosji, kiedy składały
jego kandydaturę na arcybiskupa Warszawy. Taki raport jest przechowywany w aktach
w Petersburgu, a także w archiwum watykańskim. Jest bardzo pięknym wzorem dla kapłanów:
przy ołtarzu, na ambonie i w konfesjonale. Daje przykład troski o biednych, bo założył
zgromadzenie Franciszkanek Rodziny Maryi, aby zajęły się sierotami, bezdomnymi, ludźmi
chorymi. To było w Petersburgu, w obcej stolicy, a jednak tam umiał zapalić serca
wiernych do niesienia pomocy potrzebującym. Został arcybiskupem warszawskim, jest
wspaniałym wzorem dla pasterzy Kościoła, a jak sam wyznał, chciał być „dobrym pasterzem”
na wzór Chrystusa. Doznał wiele cierpień i trudności jako arcybiskup Warszawy, bo
objął zarządzanie w okresie poprzedzającym powstanie styczniowe i na tym urzędzie
przeżył też sam wybuch powstania. Potrafił być bezstronny. Powiedziano o nim, że stanął
jak „anioł pokoju” między zwalczającymi się stronami. Może być też patronem dla wygnańców,
bo spotkał go taki los w czasie powstania styczniowego za obronę praw Kościoła i narodu.
Był zepchnięty na margines, nawet nie wolno było umieścić jego nazwiska w spisie księży
warszawskich. Na wygnaniu spędził 20 lat w Jarosławiu nad Wołgą. Nie zamknął się w
swoim cierpieniu, ale otworzył serce i kaplicę dla katolików zarówno miejscowych jarosławskich,
jak i dla polskich wygnańców, dla tysięcy wygnańców na Syberii. Potrafił nawiązać
kontakt i z Rzymem, i z Paryżem, z ośrodkami w Warszawie, Krakowie i Poznaniu. Na
jego ręce płynęły ofiary dla więźniów i on przesyłał je wygnańcom. Każdy wygnaniec,
przejeżdżając przez Jarosław, mógł doznać jego dobroci, opieki i pomocy. Jest więc
patronem uniwersalnym, bo w swoim życiu łączył doczesność z wiecznością. Na pewno
jest patronem dla sybiraków, dla tych, którzy walczyli o wolność ojczyzny i nigdy
nie wrócili do swojego kraju. Nigdy nie tracił wiary w odzyskanie niepodległości.
Nawet na wygnaniu nazywał Polskę Matką, która czeka chwili „otwarcia grobowego wieka,
aby mogła zmartwychwstać”. Uważał, że nastąpi jakiś kataklizm, z którego Polska wyjdzie
wolna. Tak się stało po I wojnie światowej, kilkanaście lat po jego śmierci.
-
Proszę Siostry, nie sposób nie zapytać o jego dzieło, o Franciszkanki
Rodziny Maryi?
Teresa Antonietta Frącek RM: Zgromadzenie
zostało założone w Petersburgu i rozwijało się u boku imperatora, ale w ukryciu. Na
zewnątrz działało przez ośrodki dla osieroconych dzieci i starców. Takie placówki
siostry zakładały na terenie Rosji carskiej od Petersburga na północy po Odessę na
południu. W 1862 r., kiedy ks. Feliński został arcybiskupem Warszawy, przeszczepił
zgromadzenie na ziemie polskie. Pierwszy dom, sierociniec i szkołę założył w 1862
r. Ten dom do dzisiaj istnieje, do dzisiaj siostry w nim pracują. Wprawdzie nie mają
teraz szkoły, ale mają przedszkole z zerówką. Jest tam również nowicjat i dom generalny.
Zgromadzenie rozwinęło się na terenie Polski w Warszawie i podwarszawskich ośrodkach,
ale także, jeszcze w okresie niewoli narodowej, pod zaborem austriackim w Galicji,
a potem w Wielkopolsce. Placówki Franciszkanek Rodziny Maryi objęły zatem całe niemal
terytorium Polski. Również w Rumunii abp Feliński założył piękną placówkę w Czerniowcach,
która istniała do 1945 r. Co więcej, za życia jeszcze powiedział, że zgromadzenie,
jeżeli będzie wierne regule, rozwinie się i sięgnie za morze. Już po śmierci założyciela
w 1906 r., kiedy przyszły prośby z Brazylii, przełożona generalna, pamiętając słowa
założyciela: „Będziecie pracować za oceanem”, wysłała tam siostry. Mamy dziś dwie
duże i prężne prowincje brazylijskie. Ponad 350 sióstr pracuje w 60 domach zakonnych.
W Polsce siostry mają trzy prowincje i ponad 70 domów zakonnych. Zgromadzenie rozwija
się także na ziemiach wschodnich. Siostry wróciły do Petersburga w 1997 r., założyły
placówkę w Pskowie, a nawet są na Syberii w Irkucku. Mają też placówki na Białorusi
i Ukrainie. Dla Franciszkanek Rodziny Maryi kanonizacja abp. Felińskiego jest wielkim
wydarzeniem, darem Bożym.