2009-02-17 17:21:00

Śladami Apostoła Narodów (30)


Pobyt w Koryncie – Drugi List do Tesaloniczan

 

Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jaki realny wpływ na życie wspólnoty Tesaloniki miał Pierwszy List Pawłowy. Można jednak przypuszczać, że nie położył on kresu atmosferze nerwowego oczekiwania na wielkie i tajemnicze wydarzenia, jakie wkrótce miały nastąpić, zwłaszcza na powtórne przyjście Chrystusa. Najprawdopodobniej skutkiem Pierwszego Listu Apostoła było to, że przestano się niepokoić – przynajmniej w jakimś stopniu – o los zmarłych chrześcijan, ale jeszcze większą uwagę zaczęto poświęcać paruzji.

Niektórzy tamtejsi wierni tak byli nią przejęci, że zaniedbali wszelką pracę, oddając się bezczynności. Ponadto na zebraniach liturgicznych pojawiali się ludzie, uważający samych siebie za proroków, którzy głosili swoje nauki, niezgodne z tym, co mówił Apostoł. Ogólne zamieszanie powiększane było przez rozpowszechnianie jakiegoś sfałszowanego listu Pawłowego, zniekształcającego jego pouczenia eschatologiczne.

Powiadomiony o tych wszystkich sprawach, zasmucony Paweł decyduje się w kilka miesięcy po przesłaniu pierwszego pisma, interweniować powtórnie; redaguje i wysyła Drugi List do Tesaloniczan.

Apostoł kieruje pod ich adresem słowa pochwały i radości, iż wiara coraz bardziej wśród nich wzrasta, a miłość coraz więcej zespala ich z Chrystusem.

Przechodząc następnie do spraw, które go niepokoją, zdecydowanie nakazuje wiernym oddającym się życiu bezczynnemu zerwać z czystym marzycielstwem i wziąć pod uwagę realny stan rzeczy. Zachęca ich do pracy i czujności w łączności z Bogiem. Szerzej aniżeli w pierwszym liście rozwija naukę o paruzji, wskazując na znaki, które ją poprzedzą. Zanim Chrystus zjawi się w swej chwale, poprzedzi go powszechne odstępstwo, przyjdzie wielki przeciwnik Królestwa Chrystusowego i wódz sił wrogich chrześcijaństwu, określony przez Pawła jako „człowiek grzechu, syn zatracenia” (1 Tes 2, 3).

„Bracia, zawsze winniśmy za was Bogu dziękować, co jest rzeczą słuszną, bo wiara wasza bardzo wzrasta, a miłość wzajemna u każdego z was obfituje, i to tak, że my sami w Kościołach Bożych chlubimy się wami z powodu waszej cierpliwości i wiary we wszystkich waszych prześladowaniach i uciskach, które znosicie” (2 Tes 1, 3-4).

„W sprawie przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa i naszego zgromadzenia się wokół Niego, prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący, jakoby już nastawał dzień Pański” (tamże, 2, 1-2).

„Poza tym, bracia, módlcie się za nas, aby słowo Pańskie rozszerzało się i rozsławiało, podobnie jak jest pośród was, abyśmy byli wybawieni od ludzi przewrotnych i złych, albowiem nie wszyscy mają wiarę. (…) Niechaj Pan skieruje serca wasze ku miłości Bożej i cierpliwości Chrystusowej!” (tamże, 3, 1-5).

Jeśli chcielibyśmy w kilku słowach streścić główne przesłanie Pawła, skierowane do Tesaloniczan, moglibyśmy posłużyć się bardzo charakterystycznym zdaniem z tego pisma: „Sam zaś Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam niekończącego się pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze” (2, 16-17).

Teologia patrystyczna i duchowości będzie wielokrotnie odwoływać się do tego i innych tekstów Apostoła Pawła opisujących tzw. pocieszenie serca, po łac. consolatio cordis.

Kard. Carlo Maria Martini zauważa: Pocieszenie serca jest pewną skłonnością afektywną do wiary w Ewangelię, do zaufania jej nie tylko dlatego, ponieważ jest prawdziwa – to, co otrzymujemy dzięki pocieszeniu umysłu – ale również dlatego, że jest piękna, że fascynuje, że sprawia przyjemność. Jest to pewien dar, który dotyka naszych najgłębszych uczuć i napełnia pokojem i radością naszą duszę i kieruje ją ku Bogu. Dzięki pocieszeniu serca możemy pokonać niecierpliwość, frustrację, rozczarowanie, które gnębią nasze serce, kiedy myślimy, że Pan Bóg opóźnia realizację swoich przyrzeczeń i wydaje się bardzo daleki od nas.

Jest to pewna łaska, która daje siłę w oczekiwaniu, podtrzymuje wytrwałość w trudnych momentach naszego życia i pomaga patrzeć z ufnością na to, co czeka nas po śmierci. Wiele razy postrzegamy życie ludzkie jakby miało się ono kończyć wraz ze śmiercią, tymczasem nasza wiara mówi nam zupełnie coś innego (por. Notti e giorni del cuore, s. 60-62).

Wierni młodej wspólnoty w Tesalonice napotykali na różne trudności zewnętrzne i wewnętrzne. Ale to, co Pawła najbardziej niepokoi u nich, to fakt, że zachowywali się jak ludzie nie mający nadziei. Paweł doskonale rozumiał, że trudności dotyczące wewnętrznej struktury wspólnoty, a nawet te, które wiązały się z tymi elementami nauki, jaką im wyłożył, są do przezwyciężenia. Gorzej jest pokonać zniechęcenie, smutek, brak entuzjazmu, rozpacz. Wierni Tesaloniki opłakiwali swoich zmarłych, tak jak to czynili przed przyjęciem wiary, a przecież Apostoł głosił przede wszystkim zmartwychwstanie Chrystusa, które już się dokonało i które będzie naszym udziałem w przyszłości.

Consolatio cordis pozwala nam pokonać wewnętrzne ciemności, kierować wzrok w stronę wielkiego i pięknego Dobra, które na nas oczekuje. Niech przeżywany Rok Pawłowy, uważna lektura i medytacja pism Apostoła, pomogą nam otworzyć się właśnie na taką łaskę, jakiej Bóg pragnie nam udzielić w chwilach zniechęcenia.

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.