Po fali antychrześcijańskich pogromów, jakie w ostatnich miesiącach wstrząsnęły Indiami,
wyznawcy Chrystusa znów mogą paść ofiarą dyskryminacji, tym razem politycznej. 70
tys. ludzi w stanie Orisa nie może wziąć udziału w wyborach do parlamentu i lokalnych
samorządów, ponieważ pozbawiona jest jakiegokolwiek dokumentu tożsamości. Mowa o chrześcijanach,
którzy w obawie o swe życie schronili się w obozach dla uchodźców i w sąsiednich stanach.
Powszechna
Rada Chrześcijan Indii przestrzega, że przeciąganie się takiego stanu rzeczy doprowadzi
do kolejnych aktów dyskryminacji. Pozbawieni dokumentów wyznawcy Chrystusa nie będą
mogli głosować, a, co za tym idzie, ich głos będzie coraz bardziej marginalizowany
w społeczeństwie. Kierujący radą Sajan George wprost mówi, że chodzi o „zaduszenie
głosu mniejszości chrześcijańskiej”. Władze zapewniają wprawdzie, że przed marcowymi
wyborami wydadzą wszystkim dowody osobiste i karty do głosowania, wiadomo jednak,
że w praktyce będzie to niemożliwe dopóki uchodźcy nie wrócą do swych domów. A na
to się nie zanosi, ponieważ hinduistyczni fundamentaliści wciąż grożą im śmiercią,
jeśli nie wyrzekną się wiary w Chrystusa.