Większość
biblistów zgodnie uważa, że Pierwszy List do Tesaloniczan, napisany przez apostoła
Pawła najprawdopodobniej w czasie jego pobytu w Koryncie ok. 50 r., jest najstarszą
księgą Nowego Testamentu. List skierowany jest do niedawno założonej przez Pawła wspólnoty
chrześcijan w Tesalonice. Sporo Żydów i znaczna liczba pogan przyjęła głoszoną tam
Ewangelię. Wywołane przez „zazdrosnych Żydów” rozruchy zmusiły jednak Pawła do opuszczenia
miasta. Udał się wtedy do Berei, później do Aten, a od pewnego czasu przebywał w Koryncie.
Tutaj
przybył Tymoteusz, który dostarczył Pawłowi aktualnych informacji na temat wspólnoty
w Tesalonice. W większości były one pozytywne. Chrześcijanie umacniali się duchowo
i przeciwstawiali się różnym niebezpieczeństwom zewnętrznym i wewnętrznym. Pojawiły
się jednak pierwsze problemy. Przede wszystkim wygasał u niektórych pierwotny entuzjazm,
charakterystyczny dla tych, którzy niedawno przyjęli wiarę i oczekiwali teraz życia
bez większych trudności. Inni nie radzili sobie z zachowywaniem nauki Pawłowej w odniesieniu
do ciała. Jeszcze inni zaniedbywali swoje codzienne obowiązki. Niektórzy żyli w jakiejś
apatii i w smutku, jak ci, którzy nie mają nadziei (por. 1 Tes 4, 13); oczekiwali
rychłego powtórnego przyjścia Chrystusa, który jednak nie nadchodził.
W trosce
o dobro ukochanej wspólnoty Paweł, nie mogąc udać się do niej powtórnie, postanawia
skierować do niej list, aby wyjaśnić niektóre kwestie teologiczne, a przede wszystkim
umocnić wiernych w wierze, nadziei i miłości. Słowo pisane ma zastąpić to, czego nie
mógł dopełnić osobiście w czasie krótkiego pobytu, zakończonego przed czasem z uwagi
na ostrą opozycję Żydów.
Powstał list pełen rodzicielskiej miłości, w którym
Apostoł dziękuje Bogu za wszystkich wiernych w Tesalonice i zapewnia ich o nieustannej
pamięci w modlitwie. Zdobywa się na tony bardzo serdeczne, które świadczą o jego głębokich,
niemal rodzicielskich, uczuciach, jakimi obdarza tych, którzy przyjęli wiarę w Chrystusa.
„Jako
apostołowie Chrystusa – pisze Apostoł – mogliśmy być dla was ciężarem, my jednak stanęliśmy
pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc
tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko naukę, lecz nadto dusze
nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy” (1 Tes 2, 7-8).
„Wiecie: tak każdego
z was zachęcaliśmy i zaklinaliśmy, jak ojciec swe dzieci, abyście postępowali w sposób
godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały. Dlatego nieustannie dziękujemy
Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo
ludzkie, ale – jak jest naprawdę – jako słowo Boga, który działa w was wierzących”
(Tes 2, 11-13).
Apostoł chwali wiernych Tesaloniki, którzy wśród prześladowań
i trudności, pomni swego wezwania, przezwyciężają wszystko i napełniają radością jego
serce. Dlatego pragnąłby bardzo ujrzeć ich znowu jak najszybciej, umocnić w wierze,
wyjaśnić wątpliwości, a przede wszystkim okazać swoją ojcowską miłość. Tymczasem zachęca
ich serdecznie do tego, aby coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój,
spełniali własne obowiązki i pracowali własnymi rękami (por. 1 Tes 4, 11).
Tymoteusz
informował Pawła o tym, że wierni Tesaloniki niepokoją się o los swoich zmarłych i
tracą nadzieję, która narodziła się w ich sercach dzięki nauczaniu Apostoła. Dlatego
Paweł kieruje do nich serdeczne słowa zachęty: „Nie chcemy, bracia, waszego trwania
w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili, jak wszyscy ci,
którzy nie mają nadziei” (1 Tes 4, 13).
„Nadzieja” – termin, który pojawia
się w końcowej części Listu do Tesaloniczan, odnosi się do jednego z ważniejszych
tematów nie tylko tego listu, ale całej myśli Pawłowej. Apostoł szybko zrozumiał,
że w świecie grecko-rzymskim, mimo wyrafinowanej kultury filozoficzno-literackiej,
ludziom brakowało nadziei. Grecki rzeczownik elpis i jego łaciński odpowiednik
spes nie cieszyły się u starożytnych autorów dobrą opinią.
Stoicyzm,
który wydawał się dosyć otwarty na wartości duchowe, pozostał systemem pozbawionym
wymiaru transcendencji, głoszącym, pośrednio bądź bezpośrednio, rodzaj fatalizmu.
Człowiek żyje według przeznaczenia; może wprawdzie próbować wydostać się z zamkniętego
koła, ale gdy to uczyni, skazuje samego siebie na jeszcze gorszy los. W takim razie
trzeba dążyć do uwolnienia się od jakichkolwiek namiętności. Człowiek mądry – mówi
Seneka – to ten, który umie żyć bez nadziei i lęku.
Podobnie filozofowie epikureizmu
głosili, że człowiek jedynie tu i teraz może szukać i znaleźć prawdziwe szczęście.
Nadzieja, która kieruje jego umysł i serce do przyszłości, a zwłaszcza ta, która obiecuje
mu jakąś egzystencję po śmierci, w rzeczywistości go alienuje, zabierając mu to, co
posiada aktualnie, i nie dając niczego w przyszłości.
Wprawdzie pojawiali się
filozofowie, którzy proponowali bardziej optymistyczną wizję świata, ale nie byli
oni jednak w stanie wypracować systemu, który dałby przeciętnemu obywatelowi cesarstwa
głębszą nadzieję. To czyniło chrześcijaństwo, zaś apostoł Paweł czuł się powołany
do głoszenia Nadziei opartej na Ewangelii, odnoszącej się w sposób szczególny do przyszłości,
a zwłaszcza błogosławionego życia po śmierci.
Teraz ta nadzieja, którą Apostoł
zasiał w sercach wiernych Tesaloniki, była zagrożona. W swoim liście Paweł rozwija
jej podstawowe elementy, których lektura i medytacja mogą pomóc również nam w ufnym
oczekiwaniu na Boże błogosławieństwo i Bożą pomoc, zwłaszcza w tych sprawach, które
z punktu widzenia ludzkiego oceniamy jako beznadziejne.