2009-02-10 17:31:58

Śladami Apostoła Narodów (29)


Pobyt w Koryncie – Pierwszy List do Tesaloniczan

 

Większość biblistów zgodnie uważa, że Pierwszy List do Tesaloniczan, napisany przez apostoła Pawła najprawdopodobniej w czasie jego pobytu w Koryncie ok. 50 r., jest najstarszą księgą Nowego Testamentu. List skierowany jest do niedawno założonej przez Pawła wspólnoty chrześcijan w Tesalonice. Sporo Żydów i znaczna liczba pogan przyjęła głoszoną tam Ewangelię. Wywołane przez „zazdrosnych Żydów” rozruchy zmusiły jednak Pawła do opuszczenia miasta. Udał się wtedy do Berei, później do Aten, a od pewnego czasu przebywał w Koryncie.

Tutaj przybył Tymoteusz, który dostarczył Pawłowi aktualnych informacji na temat wspólnoty w Tesalonice. W większości były one pozytywne. Chrześcijanie umacniali się duchowo i przeciwstawiali się różnym niebezpieczeństwom zewnętrznym i wewnętrznym. Pojawiły się jednak pierwsze problemy. Przede wszystkim wygasał u niektórych pierwotny entuzjazm, charakterystyczny dla tych, którzy niedawno przyjęli wiarę i oczekiwali teraz życia bez większych trudności. Inni nie radzili sobie z zachowywaniem nauki Pawłowej w odniesieniu do ciała. Jeszcze inni zaniedbywali swoje codzienne obowiązki. Niektórzy żyli w jakiejś apatii i w smutku, jak ci, którzy nie mają nadziei (por. 1 Tes 4, 13); oczekiwali rychłego powtórnego przyjścia Chrystusa, który jednak nie nadchodził.

W trosce o dobro ukochanej wspólnoty Paweł, nie mogąc udać się do niej powtórnie, postanawia skierować do niej list, aby wyjaśnić niektóre kwestie teologiczne, a przede wszystkim umocnić wiernych w wierze, nadziei i miłości. Słowo pisane ma zastąpić to, czego nie mógł dopełnić osobiście w czasie krótkiego pobytu, zakończonego przed czasem z uwagi na ostrą opozycję Żydów.

Powstał list pełen rodzicielskiej miłości, w którym Apostoł dziękuje Bogu za wszystkich wiernych w Tesalonice i zapewnia ich o nieustannej pamięci w modlitwie. Zdobywa się na tony bardzo serdeczne, które świadczą o jego głębokich, niemal rodzicielskich, uczuciach, jakimi obdarza tych, którzy przyjęli wiarę w Chrystusa.

„Jako apostołowie Chrystusa – pisze Apostoł – mogliśmy być dla was ciężarem, my jednak stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko naukę, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy” (1 Tes 2, 7-8).

„Wiecie: tak każdego z was zachęcaliśmy i zaklinaliśmy, jak ojciec swe dzieci, abyście postępowali w sposób godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały. Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale – jak jest naprawdę – jako słowo Boga, który działa w was wierzących” (Tes 2, 11-13).

Apostoł chwali wiernych Tesaloniki, którzy wśród prześladowań i trudności, pomni swego wezwania, przezwyciężają wszystko i napełniają radością jego serce. Dlatego pragnąłby bardzo ujrzeć ich znowu jak najszybciej, umocnić w wierze, wyjaśnić wątpliwości, a przede wszystkim okazać swoją ojcowską miłość. Tymczasem zachęca ich serdecznie do tego, aby coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniali własne obowiązki i pracowali własnymi rękami (por. 1 Tes 4, 11).

Tymoteusz informował Pawła o tym, że wierni Tesaloniki niepokoją się o los swoich zmarłych i tracą nadzieję, która narodziła się w ich sercach dzięki nauczaniu Apostoła. Dlatego Paweł kieruje do nich serdeczne słowa zachęty: „Nie chcemy, bracia, waszego trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili, jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei” (1 Tes 4, 13).

„Nadzieja” – termin, który pojawia się w końcowej części Listu do Tesaloniczan, odnosi się do jednego z ważniejszych tematów nie tylko tego listu, ale całej myśli Pawłowej. Apostoł szybko zrozumiał, że w świecie grecko-rzymskim, mimo wyrafinowanej kultury filozoficzno-literackiej, ludziom brakowało nadziei. Grecki rzeczownik elpis i jego łaciński odpowiednik spes nie cieszyły się u starożytnych autorów dobrą opinią.

Stoicyzm, który wydawał się dosyć otwarty na wartości duchowe, pozostał systemem pozbawionym wymiaru transcendencji, głoszącym, pośrednio bądź bezpośrednio, rodzaj fatalizmu. Człowiek żyje według przeznaczenia; może wprawdzie próbować wydostać się z zamkniętego koła, ale gdy to uczyni, skazuje samego siebie na jeszcze gorszy los. W takim razie trzeba dążyć do uwolnienia się od jakichkolwiek namiętności. Człowiek mądry – mówi Seneka – to ten, który umie żyć bez nadziei i lęku.

Podobnie filozofowie epikureizmu głosili, że człowiek jedynie tu i teraz może szukać i znaleźć prawdziwe szczęście. Nadzieja, która kieruje jego umysł i serce do przyszłości, a zwłaszcza ta, która obiecuje mu jakąś egzystencję po śmierci, w rzeczywistości go alienuje, zabierając mu to, co posiada aktualnie, i nie dając niczego w przyszłości.

Wprawdzie pojawiali się filozofowie, którzy proponowali bardziej optymistyczną wizję świata, ale nie byli oni jednak w stanie wypracować systemu, który dałby przeciętnemu obywatelowi cesarstwa głębszą nadzieję. To czyniło chrześcijaństwo, zaś apostoł Paweł czuł się powołany do głoszenia Nadziei opartej na Ewangelii, odnoszącej się w sposób szczególny do przyszłości, a zwłaszcza błogosławionego życia po śmierci.

Teraz ta nadzieja, którą Apostoł zasiał w sercach wiernych Tesaloniki, była zagrożona. W swoim liście Paweł rozwija jej podstawowe elementy, których lektura i medytacja mogą pomóc również nam w ufnym oczekiwaniu na Boże błogosławieństwo i Bożą pomoc, zwłaszcza w tych sprawach, które z punktu widzenia ludzkiego oceniamy jako beznadziejne.

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.