2009-02-09 17:53:18

U źródeł soborowego przełomu


Jan XXIII i Sobór

Najważniejszy owoc pontyfikatu Jana XXIII to niewątpliwie Sobór Watykański II. Niedawno minęło pół wieku od pierwszej zapowiedzi jego zwołania, z którą nowy papież wystąpił 25 stycznia 1959 r., w niespełna trzy miesiące od objęcia 28 października 1958 r. Stolicy Piotrowej. Można zatem przyjąć, że od samego początku pontyfikatu żywił myśl o Soborze, braną zresztą przez pewien czas pod uwagę również przez jego bezpośredniego poprzednika, Piusa XII. Wśród tematów tego zgromadzenia całego światowego episkopatu miał się też znaleźć stosunek Kościoła do wyznawców judaizmu. Trzeba jednak pamiętać, że sprawa ta leżała Angelo Roncallemu na sercu już dawno przed wstąpieniem na tron papieski, a jako Następca Piotra pierwsze kroki w kierunku katolicko-żydowskiego zbliżenia podjął on na długo przed rozpoczęciem soborowych obrad.

Jedną z najwcześniejszych decyzji Jana XXIII dotyczących liturgii były zmiany w wielkopiątkowej modlitwie za żydów, które wprowadził zaraz w pierwszy Wielki Piątek swego pontyfikatu. Usunął z niej odniesione tam do żydów terminy „perfidus” i „perfidia”. Przypomnijmy, że kwestię tej modlitwy rozważał już Pius XII. W ramach swej reformy liturgii Triduum paschalnego przywrócił on w tym miejscu wezwanie „Zegnijmy kolana”, wcześniej pomijane w oparciu o antyżydowską motywację, zresztą zupełnie bezpodstawną. Przed Jezusem podczas Męki przyklękali przecież nie Żydzi, ale rzymscy żołnierze, wyszydzając Go właśnie jako Żyda – tzn. żydowskiego króla. Można by więc widzieć w tym „zginaniu kolan” raczej akt antysemityzmu, nierzadkiego zresztą w starożytnym świecie pogańskim, aniżeli wyraz żydowskiej wrogości do Chrystusa. Pius XII, choć nie zmienił samego łacińskiego tekstu wielkopiątkowej modlitwy, wydał już w 1948 r. rozporządzenie, by w mszalikach do użytku wiernych przekładać terminy „perfidus” i „perfidia” w ogólnym sensie „niewiary” czy „niewierności”. W wydanym na jego polecenie dokumencie Kongregacja Obrzędów wyraźnie stwierdza, że pewne tłumaczenia na języki narodowe brzmią dla żydów obraźliwie. Niewątpliwie chodzi tu o użycie takich pojęć, jak „perfidia” czy „wiarołomność”. Jan XXIII poszedł dalej od swego poprzednika, wprost usuwając kwestionowane terminy z liturgii łacińskiej. Ponadto zniósł on inny tekst liturgiczny mogący razić żydów. Jest to formuła z rytuału chrztu, której używano przy udzielaniu tego sakramentu katechumenom pochodzącym z judaizmu: „Horresce Iudaicam perfidiam, respue Hebraicam superstitionem” – „Odrzuć żydowską niewierność, wzgardź hebrajskim przesądem”.

W ramach przygotowań do Soboru papież utworzył 5 czerwca 1960 r. Sekretariat ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Na jego czele stanął niemiecki jezuita, kard. Augustin Bea. Ten profesor, a przez 19 lat rektor Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie blisko współpracował z Piusem XII i miał zasadniczy wkład w redakcję jego encykliki „Divino afflante Spiritu”, dającej zielone światło zastosowaniu nowoczesnych metod badawczych w katolickiej biblistyce. 13 czerwca, w tydzień po utworzeniu Sekretariatu, Jan XXIII udzielił audiencji – podobnie, jak 11 lat wcześniej jego poprzednik na Stolicy Piotrowej – francuskiemu historykowi będącemu jednym z pierwszych żydowskich inicjatorów dialogu z chrześcijanami. Jules Isaac przekazał mu swój tekst, postulujący odrzucenie przez Kościół, jak to określał, „nauczania pogardy” wobec żydów. Swego gościa papież skierował od razu do kard. Bei, któremu za kilka miesięcy, 18 września, miał formalnie powierzyć zajęcie się podczas soborowych przygotowań obok ekumenizmu również sprawą relacji z wyznawcami judaizmu. Już na pierwszą sesję Soboru, która rozpoczęła się dwa lata później, jesienią 1962 r., niemiecki purpurat opracował pierwszą redakcję schematu o stosunku Kościoła do religii żydowskiej. W pierwotnej wersji odrzucony przez ojców soborowych, już po śmierci Jana XXIII, po wielu dyskusjach i przeróbkach, stanie się on w końcu na ostatniej sesji, w 1965 r., częścią Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich „Nostra aetate”.

„Dobry Papież” na przygotowywanym Soborze kluczowe zadania dotyczące ekumenicznych relacji z innymi chrześcijanami i dialogu z żydami powierzył byłemu rektorowi Biblicum. Dziwić zatem może jego milczenie wobec ataku, jaki na Papieski Instytut Biblijny przypuściła w tym samym czasie grupa konserwatywnych biblistów i teologów związanych głównie z Uniwersytetem Laterańskim. Jeśli ktoś zarzuca Piusowi XII, że nie zabronił szykanować odważnych francuskich teologów, to powinien też mieć za złe Janowi XXIII, że nie bronił kompetentnych, otwartych biblistów, i to w samym Rzymie. Jak jednak to milczenie tłumaczyć? Może po prostu nie widział potrzeby interweniowania w teologiczne spory, ufając, że Duch Święty działa też w kościelnych środowiskach akademickich i pozwoli prawdzie zwyciężyć.

Papieski Instytut Biblijny cieszył się dużym poparciem Piusa XII, który powierzył mu także opracowanie nowego przekładu psalmów do brewiarza. Dopiero po jego śmierci przeciwnicy nowych metod filologicznych i krytyczno-literackich w badaniach nad Pismem Świętym zaatakowali Biblicum. Doprowadzili w 1961 r. do zawieszenia w prawach wykładowców ojców Stanislasa Lyonneta i Maxa Zerwicka. Podstawowy zarzut dotyczył interpretacji tekstu św. Pawła z Listu do Rzymian: „Jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5, 12). Łacińska Wulgata ostatnie słowa oddaje następująco: in quo omnes peccaverunt – „w którym wszyscy zgrzeszyli”. Część łacińskiej tradycji wyjaśnia to w sensie: „w Adamie wszyscy zgrzeszyli”, co nie ma jednak podstaw w oryginalnym tekście Nowego Testamentu, gdyż po grecku ef’ho (epì ho) nie znaczy wcale „w którym”, ale „z powodu którego”, „ze względu na co” czy „ponieważ”. Obaj jezuici, znający dobrze grekę i także sposób wyjaśniania tego tekstu przez greckich Ojców Kościoła, uważali, że grzechu pierworodnego nie należy rozumieć w sensie zbiorowej odpowiedzialności, tak jakby wszyscy ludzie „zgrzeszyli w Adamie”. Raczej wszyscy sami grzeszymy z powodu grzechu prarodziców, z ich winy. Oskarżonym o błędną interpretację grzechu pierworodnego profesorom Święte Oficjum odebrało prawo wykładania. Odzyskali je dopiero w 1964 r., już za pontyfikatu Pawła VI.

Warto tu zauważyć, że później, już po śmierci Jana XXIII i po ogłoszeniu soborowej Deklaracji „Nostra aetate”, ataki na kard. Beę za rzekome „uniewinnianie” wyznawców judaizmu i uwalnianie ich od „zbiorowej odpowiedzialności” za śmierć Chrystusa wyszły z tych samych włoskich kręgów, co wcześniejsze krytyki pod adresem Biblicum. W obu przypadkach powołano się na pojęcie „zbiorowej odpowiedzialności”. Odnoszę wrażenie, że nam Polakom, mającym za sobą historyczne doświadczenia okupacyjnych czy wcześniejszych zaborczych represji, wprost ciarki przechodzą, gdy ktoś twierdzi, że Pan Bóg stosuje wobec żydów zasadę „zbiorowej odpowiedzialności”. Jest ona zresztą niezgodna z Pismem Świętym nie tylko Nowego, ale i Starego Testamentu, gdzie zwłaszcza prorok Ezechiel głosi indywidualną odpowiedzialność każdego grzesznika za własne winy. Niewątpliwie istnieje potrzeba solidarności, tak ze współplemieńcami, jak ze wszystkimi ludźmi, ale „zbiorowa odpowiedzialność” nie jest właściwą kategorią, by to wyrazić. Międzyludzka solidarność nie wynika z Bożego przekleństwa, tylko z Bożej miłości. To ze względu na nią Chrystus solidarnie wziął na siebie grzechy wszystkich – nie tylko swych żydowskich rodaków, ale całej ludzkości.

Janowi XXIII nie było danym sfinalizować zwołanego przez siebie Soboru ani nawet podpisać żadnego z uchwalonych na nim dokumentów. Jego postać stała się jednak symboliczna dla soborowego otwarcia Kościoła na dialog. Powszechną sympatię zdobył sobie swym bezpośrednim podejściem do ludzi. Dotyczy to również jego kontaktów z żydami. Naczelny rabin Rzymu Elio Toaff opowiadał już po wizycie Jana Pawła II w synagodze, że to historyczne wydarzenie miało swą poniekąd zapowiedź za pontyfikatu Jana XXIII. W pewną sobotę 1959 r. papież, przejeżdżając koło rzymskiej synagogi, zatrzymał swój orszak. Wysiadł z samochodu i błogosławił żydowskich wiernych świętujących szabat. 17 października 1960 r. przyjął w Watykanie 130-osobową grupę żydów z USA. Stojący na jej czele rabin Herbert Friedman wyraził mu wdzięczność za pomoc Kościoła żydom prześladowanym podczas wojny, a szczególnie za to, co on sam uczynił dla nich jako delegat apostolski w Turcji.

Swym żydowskim gościom Jan XXIII odpowiedział improwizowanym przemówieniem. Opowiedział, jak udało mu się kiedyś uratować tysiąc dzieci, wywiezionych statkiem z Rumunii. Szczęśliwie uniknęły one oddania w ręce wroga. Do delegatury apostolskiej w Stambule przybył potem naczelny rabin Jerozolimy, by osobiście podziękować abp. Angelo Giuseppe Roncallemu. Uznał on ten fakt za szczególny wyraz braterstwa. Rozwijając temat braterstwa, papież nawiązał do swojego drugiego imienia chrzestnego, Giuseppe, i zacytował słowa Józefa z Księgi Rodzaju: „Ja jestem Józef, brat wasz” (Rdz 45, 4).

„Prawdę mówiąc, istnieje wielka rozbieżność między tymi, którzy przyjmują tylko Stary Testament, a tymi, którzy dodają do niego Nowy Testament jako najwyższe prawo i przewodnika – mówił Jan XXIII. – A jednak ta różnica nie uchyla braterstwa, które ma jednakowe pochodzenie, gdyż jesteśmy wszyscy dziećmi tego samego Ojca niebieskiego i między wszystkimi powinna zawsze panować miłość. «Ponad nami, Panie, światłość Twojego oblicza» (Ps 4,7). Ta świetlista prawda, wyrażona w Ps 4, pozwala nam zrozumieć autentyczną pomoc, szczerą solidarność ludzką. Istotnie, pozwoli nam ona postąpić ku rozwiązaniu licznych problemów, które dręczą świat, łącząc wszystkich ludzi w tej podstawowej rzeczywistości: pochodzimy od Ojca, mamy do Niego powrócić”.

To watykańskie spotkanie Jana XXIII z żydami dowodzi, jak wielkie znaczenie dla zbliżenia z wyznawcami judaizmu miało jego osobiste świadectwo pomocy prześladowanym w latach wojny. I pamięć o tym trwa. Baruch Terenbaum, założyciel Fundacji Raoula Wallenberga, zaproponował niedawno, 4 listopada 2008 r., nadanie temu papieżowi tytułu „Sprawiedliwego wśród Narodów Świata”. Przypomniał, że jako delegat apostolski w Turcji skutecznie zabiegał on o ratowanie żydów w kilku krajach Półwyspu Bałkańskiego i jednocześnie informował Watykan o rozmiarach holokaustu. Nadawany przez Instytut Yad Vashem tytuł otrzymali już tacy ludzie Kościoła, jak kardynałowie Vincenzo Fagiolo czy Pietro Palazzini, a także abp Angelo Rotta, podczas wojny nuncjusz w Budapeszcie. Pojawiają się głosy, że zasługiwałby na to sam Pius XII. Jeśli jego postać jest dla wielu żydów kontrowersyjna – mniejsza o to, czy słusznie – to odznaczenie w ten sposób Jana XXIII powinno by, jak się wydaje, zostać dobrze przyjęte przez wszystkich.

A. Kowalski








All the contents on this site are copyrighted ©.