Najważniejszy owoc pontyfikatu Jana XXIII to niewątpliwie
Sobór Watykański II. Niedawno minęło pół wieku od pierwszej zapowiedzi jego zwołania,
z którą nowy papież wystąpił 25 stycznia 1959 r., w niespełna trzy miesiące od objęcia
28 października 1958 r. Stolicy Piotrowej. Można zatem przyjąć, że od samego początku
pontyfikatu żywił myśl o Soborze, braną zresztą przez pewien czas pod uwagę również
przez jego bezpośredniego poprzednika, Piusa XII. Wśród tematów tego zgromadzenia
całego światowego episkopatu miał się też znaleźć stosunek Kościoła do wyznawców judaizmu.
Trzeba jednak pamiętać, że sprawa ta leżała Angelo Roncallemu na sercu już dawno przed
wstąpieniem na tron papieski, a jako Następca Piotra pierwsze kroki w kierunku katolicko-żydowskiego
zbliżenia podjął on na długo przed rozpoczęciem soborowych obrad.
Jedną z najwcześniejszych
decyzji Jana XXIII dotyczących liturgii były zmiany w wielkopiątkowej modlitwie za
żydów, które wprowadził zaraz w pierwszy Wielki Piątek swego pontyfikatu. Usunął z
niej odniesione tam do żydów terminy „perfidus” i „perfidia”. Przypomnijmy, że kwestię
tej modlitwy rozważał już Pius XII. W ramach swej reformy liturgii Triduum paschalnego
przywrócił on w tym miejscu wezwanie „Zegnijmy kolana”, wcześniej pomijane w oparciu
o antyżydowską motywację, zresztą zupełnie bezpodstawną. Przed Jezusem podczas Męki
przyklękali przecież nie Żydzi, ale rzymscy żołnierze, wyszydzając Go właśnie jako
Żyda – tzn. żydowskiego króla. Można by więc widzieć w tym „zginaniu kolan” raczej
akt antysemityzmu, nierzadkiego zresztą w starożytnym świecie pogańskim, aniżeli wyraz
żydowskiej wrogości do Chrystusa. Pius XII, choć nie zmienił samego łacińskiego tekstu
wielkopiątkowej modlitwy, wydał już w 1948 r. rozporządzenie, by w mszalikach do użytku
wiernych przekładać terminy „perfidus” i „perfidia” w ogólnym sensie „niewiary” czy
„niewierności”. W wydanym na jego polecenie dokumencie Kongregacja Obrzędów wyraźnie
stwierdza, że pewne tłumaczenia na języki narodowe brzmią dla żydów obraźliwie. Niewątpliwie
chodzi tu o użycie takich pojęć, jak „perfidia” czy „wiarołomność”. Jan XXIII poszedł
dalej od swego poprzednika, wprost usuwając kwestionowane terminy z liturgii łacińskiej.
Ponadto zniósł on inny tekst liturgiczny mogący razić żydów. Jest to formuła z rytuału
chrztu, której używano przy udzielaniu tego sakramentu katechumenom pochodzącym z
judaizmu: „Horresce Iudaicam perfidiam, respue Hebraicam superstitionem” – „Odrzuć
żydowską niewierność, wzgardź hebrajskim przesądem”.
W ramach przygotowań do
Soboru papież utworzył 5 czerwca 1960 r. Sekretariat ds. Popierania Jedności Chrześcijan.
Na jego czele stanął niemiecki jezuita, kard. Augustin Bea. Ten profesor, a przez
19 lat rektor Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie blisko współpracował z Piusem
XII i miał zasadniczy wkład w redakcję jego encykliki „Divino afflante Spiritu”, dającej
zielone światło zastosowaniu nowoczesnych metod badawczych w katolickiej biblistyce.
13 czerwca, w tydzień po utworzeniu Sekretariatu, Jan XXIII udzielił audiencji – podobnie,
jak 11 lat wcześniej jego poprzednik na Stolicy Piotrowej – francuskiemu historykowi
będącemu jednym z pierwszych żydowskich inicjatorów dialogu z chrześcijanami. Jules
Isaac przekazał mu swój tekst, postulujący odrzucenie przez Kościół, jak to określał,
„nauczania pogardy” wobec żydów. Swego gościa papież skierował od razu do kard. Bei,
któremu za kilka miesięcy, 18 września, miał formalnie powierzyć zajęcie się podczas
soborowych przygotowań obok ekumenizmu również sprawą relacji z wyznawcami judaizmu.
Już na pierwszą sesję Soboru, która rozpoczęła się dwa lata później, jesienią 1962
r., niemiecki purpurat opracował pierwszą redakcję schematu o stosunku Kościoła do
religii żydowskiej. W pierwotnej wersji odrzucony przez ojców soborowych, już po śmierci
Jana XXIII, po wielu dyskusjach i przeróbkach, stanie się on w końcu na ostatniej
sesji, w 1965 r., częścią Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich
„Nostra aetate”.
„Dobry Papież” na przygotowywanym Soborze kluczowe zadania
dotyczące ekumenicznych relacji z innymi chrześcijanami i dialogu z żydami powierzył
byłemu rektorowi Biblicum. Dziwić zatem może jego milczenie wobec ataku, jaki na Papieski
Instytut Biblijny przypuściła w tym samym czasie grupa konserwatywnych biblistów i
teologów związanych głównie z Uniwersytetem Laterańskim. Jeśli ktoś zarzuca Piusowi
XII, że nie zabronił szykanować odważnych francuskich teologów, to powinien też mieć
za złe Janowi XXIII, że nie bronił kompetentnych, otwartych biblistów, i to w samym
Rzymie. Jak jednak to milczenie tłumaczyć? Może po prostu nie widział potrzeby interweniowania
w teologiczne spory, ufając, że Duch Święty działa też w kościelnych środowiskach
akademickich i pozwoli prawdzie zwyciężyć.
Papieski Instytut Biblijny cieszył
się dużym poparciem Piusa XII, który powierzył mu także opracowanie nowego przekładu
psalmów do brewiarza. Dopiero po jego śmierci przeciwnicy nowych metod filologicznych
i krytyczno-literackich w badaniach nad Pismem Świętym zaatakowali Biblicum. Doprowadzili
w 1961 r. do zawieszenia w prawach wykładowców ojców Stanislasa Lyonneta i Maxa Zerwicka.
Podstawowy zarzut dotyczył interpretacji tekstu św. Pawła z Listu do Rzymian: „Jak
przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób
śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5, 12). Łacińska
Wulgata ostatnie słowa oddaje następująco: in quo omnes peccaverunt – „w którym
wszyscy zgrzeszyli”. Część łacińskiej tradycji wyjaśnia to w sensie: „w Adamie wszyscy
zgrzeszyli”, co nie ma jednak podstaw w oryginalnym tekście Nowego Testamentu, gdyż
po grecku ef’ho (epì ho) nie znaczy wcale „w którym”, ale „z powodu
którego”, „ze względu na co” czy „ponieważ”. Obaj jezuici, znający dobrze grekę i
także sposób wyjaśniania tego tekstu przez greckich Ojców Kościoła, uważali, że grzechu
pierworodnego nie należy rozumieć w sensie zbiorowej odpowiedzialności, tak jakby
wszyscy ludzie „zgrzeszyli w Adamie”. Raczej wszyscy sami grzeszymy z powodu grzechu
prarodziców, z ich winy. Oskarżonym o błędną interpretację grzechu pierworodnego profesorom
Święte Oficjum odebrało prawo wykładania. Odzyskali je dopiero w 1964 r., już za pontyfikatu
Pawła VI.
Warto tu zauważyć, że później, już po śmierci Jana XXIII i po ogłoszeniu
soborowej Deklaracji „Nostra aetate”, ataki na kard. Beę za rzekome „uniewinnianie”
wyznawców judaizmu i uwalnianie ich od „zbiorowej odpowiedzialności” za śmierć Chrystusa
wyszły z tych samych włoskich kręgów, co wcześniejsze krytyki pod adresem Biblicum.
W obu przypadkach powołano się na pojęcie „zbiorowej odpowiedzialności”. Odnoszę wrażenie,
że nam Polakom, mającym za sobą historyczne doświadczenia okupacyjnych czy wcześniejszych
zaborczych represji, wprost ciarki przechodzą, gdy ktoś twierdzi, że Pan Bóg stosuje
wobec żydów zasadę „zbiorowej odpowiedzialności”. Jest ona zresztą niezgodna z Pismem
Świętym nie tylko Nowego, ale i Starego Testamentu, gdzie zwłaszcza prorok Ezechiel
głosi indywidualną odpowiedzialność każdego grzesznika za własne winy. Niewątpliwie
istnieje potrzeba solidarności, tak ze współplemieńcami, jak ze wszystkimi ludźmi,
ale „zbiorowa odpowiedzialność” nie jest właściwą kategorią, by to wyrazić. Międzyludzka
solidarność nie wynika z Bożego przekleństwa, tylko z Bożej miłości. To ze względu
na nią Chrystus solidarnie wziął na siebie grzechy wszystkich – nie tylko swych żydowskich
rodaków, ale całej ludzkości.
Janowi XXIII nie było danym sfinalizować zwołanego
przez siebie Soboru ani nawet podpisać żadnego z uchwalonych na nim dokumentów. Jego
postać stała się jednak symboliczna dla soborowego otwarcia Kościoła na dialog. Powszechną
sympatię zdobył sobie swym bezpośrednim podejściem do ludzi. Dotyczy to również jego
kontaktów z żydami. Naczelny rabin Rzymu Elio Toaff opowiadał już po wizycie Jana
Pawła II w synagodze, że to historyczne wydarzenie miało swą poniekąd zapowiedź za
pontyfikatu Jana XXIII. W pewną sobotę 1959 r. papież, przejeżdżając koło rzymskiej
synagogi, zatrzymał swój orszak. Wysiadł z samochodu i błogosławił żydowskich wiernych
świętujących szabat. 17 października 1960 r. przyjął w Watykanie 130-osobową grupę
żydów z USA. Stojący na jej czele rabin Herbert Friedman wyraził mu wdzięczność za
pomoc Kościoła żydom prześladowanym podczas wojny, a szczególnie za to, co on sam
uczynił dla nich jako delegat apostolski w Turcji.
Swym żydowskim gościom Jan
XXIII odpowiedział improwizowanym przemówieniem. Opowiedział, jak udało mu się kiedyś
uratować tysiąc dzieci, wywiezionych statkiem z Rumunii. Szczęśliwie uniknęły one
oddania w ręce wroga. Do delegatury apostolskiej w Stambule przybył potem naczelny
rabin Jerozolimy, by osobiście podziękować abp. Angelo Giuseppe Roncallemu. Uznał
on ten fakt za szczególny wyraz braterstwa. Rozwijając temat braterstwa, papież nawiązał
do swojego drugiego imienia chrzestnego, Giuseppe, i zacytował słowa Józefa z Księgi
Rodzaju: „Ja jestem Józef, brat wasz” (Rdz 45, 4).
„Prawdę mówiąc, istnieje
wielka rozbieżność między tymi, którzy przyjmują tylko Stary Testament, a tymi, którzy
dodają do niego Nowy Testament jako najwyższe prawo i przewodnika – mówił Jan XXIII.
– A jednak ta różnica nie uchyla braterstwa, które ma jednakowe pochodzenie, gdyż
jesteśmy wszyscy dziećmi tego samego Ojca niebieskiego i między wszystkimi powinna
zawsze panować miłość. «Ponad nami, Panie, światłość Twojego oblicza» (Ps 4,7). Ta
świetlista prawda, wyrażona w Ps 4, pozwala nam zrozumieć autentyczną pomoc, szczerą
solidarność ludzką. Istotnie, pozwoli nam ona postąpić ku rozwiązaniu licznych problemów,
które dręczą świat, łącząc wszystkich ludzi w tej podstawowej rzeczywistości: pochodzimy
od Ojca, mamy do Niego powrócić”.
To watykańskie spotkanie Jana XXIII z żydami
dowodzi, jak wielkie znaczenie dla zbliżenia z wyznawcami judaizmu miało jego osobiste
świadectwo pomocy prześladowanym w latach wojny. I pamięć o tym trwa. Baruch Terenbaum,
założyciel Fundacji Raoula Wallenberga, zaproponował niedawno, 4 listopada 2008 r.,
nadanie temu papieżowi tytułu „Sprawiedliwego wśród Narodów Świata”. Przypomniał,
że jako delegat apostolski w Turcji skutecznie zabiegał on o ratowanie żydów w kilku
krajach Półwyspu Bałkańskiego i jednocześnie informował Watykan o rozmiarach holokaustu.
Nadawany przez Instytut Yad Vashem tytuł otrzymali już tacy ludzie Kościoła, jak kardynałowie
Vincenzo Fagiolo czy Pietro Palazzini, a także abp Angelo Rotta, podczas wojny nuncjusz
w Budapeszcie. Pojawiają się głosy, że zasługiwałby na to sam Pius XII. Jeśli jego
postać jest dla wielu żydów kontrowersyjna – mniejsza o to, czy słusznie – to odznaczenie
w ten sposób Jana XXIII powinno by, jak się wydaje, zostać dobrze przyjęte przez wszystkich.