Pewnego pięknego dnia, w czasie krótkiego pobytu Apostoła
w Atenach, jego rozmówcy i słuchacze, zainteresowani odmiennością nauki, a zwłaszcza
nowym głoszonym przez niego Bogiem, zaprosili go, aby przedstawił swoją naukę na wzgórzu
zwanym Areopagiem. Tutaj znajdowały się kamienne siedzenia dla spotykającej się na
nim rady. I choć jej władza w czasach Apostoła uległa znacznemu okrojeniu, to zachowała
ona jednak jurysdykcję w niektórych, dosyć zresztą ważnych, kwestiach. Co więcej,
na podstawie niektórych świadectw można wnioskować, że troska o czystość religii należała
w pierwszym rzędzie właśnie do jej uprawnień.
Paweł był postrzegany przez Ateńczyków
jako zwiastun nowych bóstw. Być może dalsza jego działalność w mieście uzależniona
była od decyzji najwyższego trybunału czuwającego nad czystością religii i kultem
bogów.
Apostoł zdawał sobie sprawę z tego, że zbliża się jedna z ważniejszych
chwil jego życia: będzie głosił Chrystusa przed wyjątkowo dostojnym, wpływowym i wykształconym
gremium. Wiedział też, że będzie przemawiał do ludzi, którzy nie znają Starego Testamentu,
trzeba więc będzie używać zupełnie innych argumentów, głównie filozoficznych. Dodatkowo,
tutaj bardziej niż gdzie indziej, trzeba się liczyć z formą wypowiedzi; przecież znajdował
się w ojczyźnie retoryki, gdzie skrupulatnie analizowano każde słowo, gdzie używano
wielu figur literackich, gdzie w zależności od treści stosowano odpowiedni styl.
W
ciągu ostatnich dni miał okazję tę mowę dosyć dokładnie przygotować, znaleźć argumenty,
poszukać odpowiednich terminów, nadać właściwą formę; a jednak wchodził na wzgórze
z drżącym sercem. Biło mu ono wyjątkowo mocno, gdy dostrzegał coraz piękniejszy widok
na miasto i jego zabytki. Zwrócił uwagę przede wszystkim na liczne świątynie bóstw,
jedną z głównych charakterystyk ówczesnych Aten. Petroniusz powiedział kiedyś, że
w Atenach łatwiej było znaleźć boga niż człowieka, a Ksenofont całe miasto nazwał
jednym wielkim ołtarzem.
Na szczycie Akropolu widniała postać Minerwy, nieśmiertelne
dzieło Fidiasza. Obok postaci bogini wznosiła się wspaniała świątynia jej poświęcona,
a nieco dalej widniał Erechteion, w którego wnętrzu ze czcią przechowywano drzewo
oliwne, dar Ateny i bogactwo całej Attyki. Być może Paweł zwrócił następnie uwagę
na świątynię bogini zwycięstwa Nike, a przede wszystkim na uwieńczenie wszystkich
budowli Akropolu, słynny Partenon, uważany dotychczas za najwyższy wyraz geniuszu
greckiego, arcydzieło Fidiasza.
„Mężowie ateńscy – przemówił Paweł, stanąwszy
w środku Areopagu – widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc
bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem:
«Nieznanemu Bogu». Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. Bóg, który stworzył świat
i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych
ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo
sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko. (…) Bo w rzeczywistości jest On niedaleko
od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak powiedzieli niektórzy
z waszych poetów. (…) Wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, dlatego
że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego
na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z
martwych». Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli:
«Posłuchamy cię o tym innym razem». Tak Paweł ich opuścił” (Dz 17, 22-33).
Paweł
nie przewidywał takiego zakończenia, które z punktu widzenia zarówno czysto ludzkiego,
jak i ewangelizacyjnego, było całkowitą klęską. Dopóki mówił, używając greckich terminów
filozoficznych, o Bogu i jego bliskości do stworzonego przez siebie świata, słuchano
go bez przeszkód. Ale gdy wspomniał o zmartwychwstaniu, odrzucanym zarówno przez epikurejczyków,
jak i stoików, Ateńczycy stopniowo zaczęli opuszczać Areopag.
Włożył tyle trudu
w przygotowanie mowy, z którą wiązał tak wiele nadziei, a tymczasem nawet nie został
poważnie potraktowany. Jedni się wyśmiewali, inni powiedzieli: posłuchamy cię innym
razem. Może dotychczas myślał, że głównym powodem klęsk w posłudze misyjnej byli niektórzy
dobrze zorganizowani rodacy, występujący w silnej do niego opozycji, ale w Atenach
byli oni nieliczni i mało wpływowi. Nie, nie mógł zrozumieć, dlaczego Ateńczycy go
odrzucili.
Jakże jest nam znane to doświadczenie Pawła i jakże jest nam bliska
w tym momencie jego osoba. Ileż to razy przeżywaliśmy w naszym życiu podobne chwile,
kiedy daliśmy z siebie wszystko dla jakiejś ważnej, pięknej, słusznej sprawy, a później
ponieśliśmy sromotną klęskę i całkowicie straciliśmy entuzjazm. „Serce się kraje –
stwierdza Dag Hammarskjöld w swoich Drogowskazach – gdy widzimy, że ktoś włożył
całą duszę w jakąś sprawę, a osiąga wynik, którego beznadziejnej niedoskonałości i
błahości tylko on jeden nie dostrzega” (Kraków 1981, s. 11). Paweł dostrzegł wynik
swojego wystąpienia i dlatego jeszcze bardziej je przeżywał, czując się po ludzku
niezrozumiany, opuszczony i odrzucony.
A jednak mowa na Areopagu rozpoczyna
nową epokę w dziejach chrześcijaństwa. Podstawowe prawdy religii chrześcijańskiej
zostały wypowiedziane i wyjaśnione wobec przedstawicieli najwyższej kultury świata
starożytnego.
Paweł nie przypuszczał wtedy, że właśnie to, nieudane – wydawałoby
się, przemówienie przejdzie do historii, że po dwóch tysiącach lat turyści odwiedzający
tę najbardziej zabytkową część Aten będą wytrwale szukać miejsca jego wystąpienia.
A gdy je znajdą, będą z szacunkiem zbliżać się do kamienia, na którym wyryto w oryginalnym
języku greckim całą jego treść. Nie przewidywał jednak przede wszystkim tego, że opór
Ateńczyków stawiany jego nauce nie będzie trwał długo i że już wkrótce na Akropolu
będzie znowu głoszona Ewangelia.