Najprawdopodobniej między rokiem 50 i 51 naszej ery
apostoł Paweł znalazł się po raz pierwszy w Atenach, duchowej stolicy Grecji. Czekając
na przybycie Sylasa i Tymoteusza, którzy pozostali w Berei, zwiedzał pilnie miasto,
podziwiając jego bogactwo i piękno architektury. Przebywał w jednym z najważniejszych
ośrodków ówczesnego świata, nie tylko w odniesieniu do myśli filozoficznej, kulturowej
i politycznej, ale także religijnej. Tu od wielu wieków szukano prawdziwego, nieprzemijającego
szczęścia człowieka, tworząc prądy filozoficzne, które stały się z biegiem czasu dziedzictwem
całej ludzkości.
W chwili przybycia apostoła Pawła Grecja znacznie różniła
się od owej Hellady, którą znamy z heroicznych walk o Troję, złotego okresu Peryklesa,
bujnego rozkwitu filozofii za sprawą Sokratesa, Platona i Arystotelesa. Jednak same
Ateny, mimo trwającego od dłuższego czasu upadku politycznego i handlowego, pozostały
nadal ważnym centrum nauki i sztuki helleńskiej.
W dziedzinie kultury natomiast
działa się rzecz zupełnie wyjątkowa: Grecja, zajęta wojskowo i politycznie przez Rzymian,
dokonywała zaskakującego podboju kulturowego w odniesieniu do swojego najeźdźcy. Stosunkowo
szybko powstała tu bogata kolonia Rzymian, do której spieszyli najwybitniejsi przedstawiciele
Cesarstwa dla poznania prądów filozoficznych i literackich: Cyceron, Warron, Owidiusz,
Horacy i Wergiliusz zapoznawali się tutaj z myślą grecką, którą następnie przeszczepiali
do Rzymu, choć w trochę zmodyfikowanej formie.
W początkach ery chrześcijańskiej
panowały niepodzielnie w Grecji dwa główne kierunki: stoicyzm i epikureizm, które
powstały przed przeszło trzema wiekami. Filozofia Epikura, uważająca za najwyższe
dobro rozkosz używaną z umiarem i roztropnością, znajdowała wielu zwolenników w narodzie
przytłoczonym nieszczęściami, a szczególnie utratą własnej wolności. Stoicyzm z kolei
proponował twarde wymagania cnoty i mądrości, obojętnego zachowania się zarówno w
chwilach powodzeń, jak i nieszczęścia.
Przybyły do Aten Paweł, wychowany w
Tarsie, słynnym naówczas ze swej kultury helleńskiej, był należycie przygotowany do
zrozumienia rytmu życia bijącego w Atenach. Monoteista w najszczerszym przekonaniu
swej duszy, doskonały znawca dziejów swojego narodu, w których tak wyraźnie przewija
się działalność jedynego Boga, wreszcie badacz Starego Testamentu i wielu jego tekstów
broniących czystości idei jedynego Boga przed zagrożeniami ze strony religii narodów
ościennych, zwrócił w Atenach przede wszystkim uwagę na różne formy politeizmu.
„Burzył
się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków. Rozprawiał też w synagodze z Żydami
i z «bojącymi się Boga» i codziennie na agorze z tymi, których tam spotkał. Niektórzy
z filozofów epikurejskich i stoickich rozmawiali z nim: «Cóż chce powiedzieć ten
nowinkarz» – mówili jedni, a drudzy: «Zdaje się, że jest zwiastunem nowych bogów»
– bo głosił Jezusa i zmartwychwstanie. Zabrali go i zaprowadzili na Areopag, i zapytali:
«Czy moglibyśmy się dowiedzieć, jaką to nową naukę głosisz? Bo jakieś nowe rzeczy
wkładasz nam do głowy. Chcielibyśmy więc dowiedzieć się, o co właściwie chodzi» (Dz
17, 16-20).
Możemy sobie wyobrazić Pawła spacerującego po Atenach i przyglądającego
się najpiękniejszej zabytkowej części miasta; Pawła dyskutującego z filozofami na
Areopagu i próbującego mówić im o zmartwychwstałym Chrystusie. W miarę, jak poznawał
miasto i jego mieszkańców, czuł się coraz bardziej zniechęcony, bo idee religijne,
jakie wyznawali Ateńczycy, były dalekie od jego koncepcji Boga Stworzyciela i Zbawiciela,
tak bardzo bliskiego człowiekowi.
Wiedział, że dla stoików bóstwo to jakiś
rozum nieosobowy, siła ożywiająca świat, pojmowana niekiedy jako ogień, powietrze
lub przenikająca wszystkie byty. Znał poglądy epikurejczyków, którzy najchętniej zrzekliby
się rozważań na tematy bóstwa, ale przecież nie mogli nie dostrzegać powszechności
wiary w bogów, więc często przedstawiali ich na podobieństwo człowieka.
Przekonywał
się coraz bardziej, że Ewangelia o Bogu, który stał się człowiekiem i za człowieka
umarł, jest żywym zaprzeczeniem tak stoicyzmu, jak i epikureizmu. Ale też coraz mocniej
był przekonany, że nie może się wycofać, że tym ludziom trzeba powiedzieć prawdę o
Chrystusie. Poczuł się trochę jak prorocy Starego Testamentu, którzy zniechęcali się,
bo nie widzieli skutków swojej działalności, którzy przeżywali głęboki lęk przed wypowiedzeniem
woli Bożej. Już Stary Testament ukazuje jednak, że zadaniem proroka jest głoszenie
tego, co Bóg zleca, bez zwracania uwagi na reakcję społeczeństwa. Ważne, że głos Boży
będzie wypowiedziany, że dojdzie do uszu wszystkich, a przecież nie od proroka zależy,
jak słuchacze zareagują.
Paweł o tym wszystkim pamiętał i dlatego, mimo wewnętrznych
obaw, nie trzeba go było zbyt mocno zachęcać, aby wystąpił na Areopagu.
Oto
obraz współczesnego chrześcijanina, trochę zagubionego, zalęknionego w obliczu współczesnego
Areopagu, na którym co pewien czas przegrywa ważne dla niego walki przeciwko antykoncepcji,
aborcji, eutanazji, rozwodom, związkom homoseksualnym; co więcej, jest zachęcany do
tego, by zewnętrznie nie manifestował swoich przekonań religijnych, by nie ukazywał
zachowaniem, strojem ani jakimikolwiek znakami, że jest chrześcijaninem.
Współczesny
wyznawca Chrystusa, biorąc przykład z apostoła Pawła, nie może się przestraszyć współczesnego
Areopagu i milczeć. Arcybiskup Madrytu kard. Antonio María Rouco Varela (serwis Radia
Watykańskiego, 27.07.08 r.) stwierdził niedawno: „Chrześcijańskiej wizji życia nie
narzuca się siłą, ale proponuje. Życie chrześcijańskie powinno móc się prezentować
publicznie, szanując wolność religijną wszystkich, także tych, którzy nie wierzą”.
A do samych chrześcijan dodał: „Nie można być chrześcijaninem tylko w życiu prywatnym
i zapominać o wierze w życiu publicznym”.