Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC) nie akceptują proponowanej przez prezydenta
tego kraju kościelnej mediacji w zwolnieniu przetrzymywanych przez nie zakładników.
Poinformował o tym kolumbijski dziennik El Espectador, który przytoczył oświadczenie
tego największego tam lewackiego ugrupowania partyzanckiego. Partyzanci stwierdzają
w nim, że już przy innych okazjach stale odmawiali pośrednictwa Kościoła, uważając,
że jest on na fałszywej drodze.
Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii już 21 grudnia
obiecały zwolnienie w najbliższym czasie sześciu zakładników, w tym trzech policjantów,
żołnierza i dwóch polityków. 7 stycznia postawiły warunek obecności przy zwolnieniu
międzynarodowego gwaranta. 12 stycznia prezydent Kolumbii Alvaro Uribe zaproponował,
by funkcję tę powierzyć przedstawicielowi Stolicy Apostolskiej albo miejscowego Kościoła,
wyznaczonemu przez watykański Sekretariat Stanu czy nawet przez samego Papieża. Jednak
pomimo stałego wkładu Kościoła w próby pokojowego rozwiązania sytuacji w Kolumbii
lewaccy partyzanci z góry odrzucają możliwość jego mediacji.
Nieprzejednana
postawa FARC spowodowała, że kolumbijski Kościół gotów jest usunąć się w cień w kwestii
negocjacji o zakładników. „Dla nas najważniejsze jest, by porwani odzyskali wolność
– stwierdził przewodniczący episkopatu abp Rubén Salazar. – Jeśli staliśmy się w tym
przeszkodą, jesteśmy gotowi się odsunąć, bo nie zależy nam na odgrywaniu głównej roli”.
Organizacje obrony praw człowieka obliczają, że w Kolumbii jest jeszcze 2.800 zakładników
– z tego ok. 700 w rękach FARC. 28 z nich to tzw. „zakładnicy polityczni”, porwani
celem wymiany za uwięzionych partyzantów. Pozostałych porwano dla uzyskania za nich
okupu.