Demokratyczna Republika Konga: na wschodzie spokojniej
Sytuacja w regionie Nord Kivu uległa pewnemu uspokojeniu. Choć na ulicy wciąż widać
uzbrojonych rebeliantów i spalone samochody ONZ, to Kongijczycy z nadzieją patrzą
w przyszłość. Tę nadzieję przywraca też obecność misjonarzy. Wielu z nich zaczyna
właśnie wracać do placówek zniszczonych w czasie działań wojennych w okolicach Rutshuru.
Hiszpańskie
józefitki, których dom zniszczył wybuch granatu moździerzowego, by być z potrzebującymi,
postanowiły zamieszkać w prowadzonym przez siebie centrum dożywiania. Do leżącego
z dala od głównej drogi domu w Ntamugendze na stałe wróciły dwie Polki ze zgromadzenia
Sióstr od Aniołów. W czasie eskalacji przemocy do prowadzonego przez siebie szpitala
dojeżdżały z Rutshuru. Z narażeniem życia, wielokrotnie napadane i okradane, niosły
pomoc najbiedniejszym.
Misjonarze podkreślają, że tutejsza ludność najbardziej
potrzebuje nadziei i pokoju. Stąd modlitwa o dar pokoju w Kongu i krajach ościennych
zabrzmiała dziś podczas uroczystej Mszy w kościele parafialnym w Rutshuru. W czasie
liturgii przez okna wypełnionej po brzegi świątyni dostrzec można było przejeżdżające
samochody sił pokojowych i spacerujących z bronią na ramieniu rebeliantów. O tym,
że mimo ciągłego napięcia życie powraca do normy, świadczą chociażby dzisiejsze chrzty
czy ponad 600 związków małżeńskich, które w sobotę 10 stycznia zawarto w różnych ośrodkach
parafialnych w Rutshuru.