Kościół nie ustaje w wysiłkach na rzecz przywrócenia pokoju w Strefie Gazy. Nuncjusz
w Izraelu i delegat apostolski w Jerozolimie i Palestynie, abp Antonio Franco, zaapelował
o utworzenie międzynarodowego korytarza humanitarnego dla pomocy cywilnej ludności
cierpiącej z powodu konfliktu. Jednocześnie miejscowa Caritas alarmuje, że jej działania
stają się prawie niemożliwe z powodu izraelskich nalotów. Specjalny apel o zaprzestanie
ataków przez obie strony konfliktu wystosowali irlandzcy prymasi: katolicki kard.
Seán Brady i anglikański abp Alan Harper. Przypominają oni, że niedawno jako pielgrzymi
odwiedzili Ziemię Świętą. Wzywają także interwencji wspólnoty międzynarodowej, w szczególności
Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
Do wezwań o pokój przyłączają się
także chrześcijanie w Ziemi Świętej. Wspólnota katolickiego Uniwersytetu w Betlejem
wydała w tej sprawie specjalne oświadczenie, potępiając zarazem nieproporcjonalną
interwencję izraelską, która powoduje tak wielkie straty wśród cywili. „Przemoc rodzi
tylko przemoc i nikt nie wygrywa – czytamy w oświadczeniu. – To zamknięte koło konfliktu
przynosi zaangażowanym jedynie większe i przedłużające się cierpienia”. Uniwersytet
w Betlejem łączy się z modlitwami Papieża i głosami ludzi dobrej woli o ustanie przemocy
i rozwiązanie przyczyn obecnego kryzysu.
Z kolei jak podkreśla łaciński patriarcha
Jerozolimy, choć dotychczasowe wysiłki negocjacyjne nie dały rezultatu, to innej drogi
rozwiązania konfliktu po prostu nie ma. „Jest prawdą, że pertraktacje do niczego nie
doprowadziły, ale również przemoc niczego nie rozwiązała – powiedział Radiu Watykańskiemu
abp Fouad Twal. – W świecie wzrosła jednak świadomość, że coś z tym trzeba zrobić.
Były konkretne inicjatywy, jak Konferencja z Annapolis, Road Map czy starania Arabii
Saudyjskiej. Podstawowym problemem jest brak woli politycznej. Jeśli tej woli brakuje,
wszelkie obietnice są tylko pustymi słowami, a spotkania, pertraktacje nie przynoszą
żadnych rezultatów. Wiemy, że pokój kosztuje. Musimy za niego zapłacić. Trzeba ustąpić,
przeżyć nawrócenie serca, zmienić sposób mówienia i myślenia. Jeśli będziemy postępować
tak jak do tej pory, z nieufnością, nienawiścią i przemocą, niczego nie osiągniemy.
Od Europy, Ameryki i wszystkich przyjaciół ze wspólnoty międzynarodowej oczekujemy
bardziej zdecydowanego i odważnego zaangażowania. Nie wystarczy powiedzieć, że jest
nam przykro. My nie potrzebujemy litości, ale odważnych czynów i słów, nacisków, aby
położyć kres tej sytuacji”.