2008-12-26 15:47:06

125 lat józefitek - rozmowa z przełożoną generalną zgromadzenia m. Leticją Niemczurą oraz misjonarką w Brazylii s. Inviolatą Leśniak


- Zgromadzenie Sióstr św. Jozefa obchodzi w tym roku 125-lecie powstania. Zgromadzenie zostało założone przez św. Zygmunta Gorazdowskiego. O nim się mówiło, że był okiem ślepemu, nogą chromemu, ojcem ubogich. Jak to przełożymy na pracę sióstr józefitek? Czy one też są właśnie okiem ślepemu, nogą chromemu?

Matka Leticja Niemczura – przełożona generalna zgromadzenia: Trudno powiedzieć, że na pewno tak, ale na pewno starają się odzwierciedlać ten charyzmat przyjęty od naszego ojca założyciela. Z pewnością taki dar i taki charyzmat, jaki posiadał ks. Zygmunt Gorazdowski, nie sposób doskonale zrealizować dzisiaj. Każdy jeszcze ma charyzmat indywidualny, który wkomponowuje w całą naszą duchowość józeficką, starając się posługiwać ludziom w różnych dziełach, do których posyła nas Kościół.

- Jakie są najważniejsze, według Matki, wyzwania dla józefitek na dzień dzisiejszy?

M. Leticja: Pozostają te same, jak zdefiniował je św. Zygmunt, czyli posługa najuboższym, chorym, opuszczonym, bez względu na wiek, na stan społeczny. Jest to posługa człowiekowi, który cierpi, i trzeba powiedzieć, że w największym procencie siostry posługują w służbie zdrowia, jak również w instytucjach specjalistycznych dla dzieci kalekich, opóźnionych w rozwoju, dla ludzi chorych w różnych domach, różnych krajach, na różnych kontynentach.

- Siostra Inviolata jest pionierką józefitek na ziemi brazylijskiej. Teraz wspólnota już jest tam dosyć liczna. Jest 16 sióstr, cztery wspólnoty, ale ćwierć wieku temu tak nie było.

S. Inviolata Leśniak – misjonarka w Brazylii: Zaczynałyśmy pracę właśnie wśród najbiedniejszych w interiorze stanu Parana i tam miałyśmy szpital misyjny i zaangażowanie przy kaplicach. Dwie siostry pracowały w szpitalu i dwie w duszpasterstwie. Chodziło o duszpasterstwo w szerokim znaczeniu: katecheza, dokształcanie, szkolenie w takich podstawowych sprawach, jak szycie, mycie, używanie środków czystości czy praca kuchenna, gotowanie, najprostsze rzeczy.

- A więc można powiedzieć, że chodziło o takie „ABC życia codziennego”. Siostro, 1983 rok to w Polsce były też ciężkie czasy, ale ta bieda w Brazylii była na pewno jeszcze większa.

S. Inviolata: Tak, bo to była nie tylko bieda materialna, ale też moralna. Wtedy w Brazylii panował jeszcze reżim wojskowy. Ludzie byli bardzo zastraszeni, nie mogli walczyć o swoje prawa. Dopiero gdy przyjechałyśmy, zaczynałyśmy poznawać tę rzeczywistość. Musiałyśmy wchodzić w to powoli, ale dzięki dobrym ludziom, znajomym siostrom, księżom, którzy pomagali, udało się nam wejść w tę kulturę brazylijską.

- Matka, zanim została przełożoną generalną też pracowała na misjach. Czego takie doświadczenie uczy?

M. Leticja: Miałam okazję poznać kraje Afryki centralnej. Ta posługa misyjna nauczyła mnie służby drugiemu człowiekowi w duchu i w charyzmacie naszego zgromadzenia. A więc tego samego praktycznie, co posługa w Polsce

- No, ale w Polsce nikt Siostrze karabinu do głowy nie przykładał i nie było tak dramatycznych sytuacji. To jest jednak inny wymiar służby i chyba inne patrzenie na to, co się tam robi, szczególnie wtedy w Kongu, w czasach bardzo niebezpiecznych, w czasie wojny.

M. Leticja: Tak, to prawda, ale każdemu naszemu działaniu bez względu na warunki, okoliczności czy szerokości geograficzne towarzyszy jedno w sercu: umiłowanie Chrystusa do końca, umiłowanie aż do śmierci, umiłowanie aż po krzyż, oddanie swojego życia dla Pana Boga i dla bliźnich. I myślę, że gdyby mnie to spotkało w Polsce, to takie samo byłoby moje uczucie wewnętrzne: gotowość oddania. Zresztą sytuacja, w której ktoś się pyta, czy może strzelać, jest z pewnością trudna do przeżycia, ale jest również łaską, w której doznajemy takiego bliskiego związku z Jezusem i w zasadzie możemy powiedzieć, że nie mamy nic do stracenia, tylko do zyskania - wieczność. W tym czasie również inne siostry w ogromnym niebezpieczeństwie, pod kulami, przynosiły żywność, leki. Były wsparciem dla bardzo wielu ludzi. Byłyśmy również ważne pod względem duchowym, jako że pozostałyśmy w parafii gdzie było całodzienne wystawienie Najświętszego Sakramentu, gdzie ludzie mogli przyjść i odzyskać także siłę duchową.

- Siostro, ćwierć wieku józefitek w Brazylii. Tak patrząc po ludzku, wspólnoty się rozrosły. A tak z perspektywy Pana Boga, co uważa siostra za duchowy owoc?

S. Inviolata: Chyba właśnie to, o czym Matka w innym kontekście wspomniała, mianowicie uwrażliwienie ludzi na obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie, w Eucharystii. Brazylijski temperament czasem prowadzi ludzi do przynajmniej zewnętrznego odchodzenia od adoracji. My próbujemy naszą postawą, rozmowami, formacją prowadzoną wśród ludzi, wśród świeckich liderów uświadomić im tę żywą obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie. I w jakimś stopniu nam się to udaje. Nawet w stanie Maranhão, gdzie dopiero od niedawna pracujemy, jest to bowiem nowa placówka, już zauważamy owoce tego szacunku do Najświętszego Sakramentu. Ludzie odkrywają, że to jest żywy Bóg.

- 23 października 2005 r. wasz założyciel został ogłoszony przez Benedykta XVI świętym. Mówimy o ks. Zygmuncie Gorazdowskim. Trzy lata już za nami. Jakie to były lata dla zgromadzenia? Czy tutaj święty założyciel w niebie błogosławił, podwyższał poprzeczkę?

M. Leticja: Ojciec podwyższa ją cały czas. Im bardziej go poznajemy, im bliżej jesteśmy duchowo widzimy, że wymagania rosną. Rosną one również w odniesieniu do potrzeb społeczeństwa, świata, do wymogów związanych z prowadzeniem naszych dzieł w różnych krajach. Rosną również wymagania, jeśli chodzi o przeżywanie charyzmatu wewnątrz zgromadzenia, gdzie przychodzą nowi ludzie, gdzie przychodzą siostry z nowych kultur, z różnych narodowości. Jest to jedno wspólne dla nas wszystkich: umiłować Boga i umiłować drugiego człowieka. Dopiero w konkretnych okolicznościach odczytujemy, jaka jest autentyczna potrzeba tego człowieka i jak należy odpowiedzieć, również biorąc pod uwagę niekoniecznie to, o co dany człowiek prosi, ale autentyczne jego dobro duchowe i ogólne.

- Czy są jakieś dzieła, z których zgromadzenie jest szczególnie dumne?

M. Leticja: Na pewno cieszymy się tymi ostatnimi placówkami. W Brazylii powstały dwie, właśnie w roku kanonizacji. Cieszymy się również nową placówką Libreville w Gabonie, gdzie siostry będą posługiwać dziewczętom, matkom samotnie wychowującym dzieci i osobom chorym na AIDS. Jest to potrzeba czasu, wielkie wyzwanie. Dotyczy to nie tylko posługi pielęgniarskiej czy medycznej, ale również formacji młodzieży, dziewcząt, matek, a także dzieci, bowiem będzie tam stworzone przedszkole. W Polsce prowadzone są ośrodki specjalistyczne: zakłady wychowawcze, opiekuńczo-lecznicze. Jest to szczególną troską zgromadzenia, dlatego że chodzi o dzieci, które są albo sierotami społecznymi, albo rodzice nie mają warunków do zapewnienia opieki, bo dziecko jest w dużym stopniu niepełnosprawne. Te domy przeżywają teraz reorganizację ze względu na nowe wymagania co do standardów, na dostosowywanie się do wymogów Unii Europejskiej. Mamy również dom dziecka w Krośnie, który został założony jeszcze przez św. Zygmunta Gorazdowskiego. To wszystko jest ważne, a z drugiej strony widzimy doniosłość posługiwania apostolskiego, jak katechizacja, praca z młodzieżą, także w różnych grupach, ruchach. Jest to potrzebne i wiemy, że jest to przyszłość.

- Tak jak powiedziałyśmy na początku, trzy lata temu założyciel został ogłoszony świętym. Jak w ciągu tych lat rozwija się jego kult? I zacznijmy od Brazylii.

S. Inviolata: Doświadczamy radości, że ojciec założyciel coraz bardziej jest znany i coraz więcej ma czcicieli. Przyczynił się do tego także cud w São Paulo: uzdrowienie młodego człowieka po wypadku, kiedy już lekarze nie mieli żadnej nadziei, a dzięki modlitwie jego matki, za przyczyną ojca założyciela, został uzdrowiony. Również rozwija się ten kult za pośrednictwem grup modlitewnych św. Józefa. To są osoby świeckie, tacy można powiedzieć opiekunowie duchowni naszego zgromadzenia. Zaznajamiamy ich z postacią i życiem ojca założyciela, a oni po prostu zachwycają się tym, co on robił, czym żył i rozprzestrzeniają ten kult.

- To się wydaje takie odległe: Brazylia i św. Zygmunt Gorazdowski. Co Brazylijczyków może w tej postaci pociągać?

S. Inviolata: Chyba właśnie to pochylenie się ojca założyciela nad biednymi. Brazylia jest krajem bardzo udręczonym, gdzie prawa ludzkie są deptane.

M. Leticja: Jeśli chodzi o zachwyt nad św. Zygmuntem, to ludzie różnych stanów, zawodów, narodowości odczytują w tej postaci przede wszystkim taką przyjacielską bliskość wobec człowieka, każdego człowieka, dlatego że św. Zygmunt pochylał się nad różnymi ludźmi. Miał do czynienia oczywiście z dziećmi, z matkami samotnie wychowującymi dzieci, ze staruszkami, z bezrobotnymi, z chorymi, z wyrzuconymi ze szpitali. Ale zajmował się również edukacją, założył szkołę, towarzyszył studentom w nauce, w zdobywaniu zawodu i specjalizacji. Dlatego też widzimy, że ci, którzy kierują prośby do nas, by modlić się za pośrednictwem św. Zygmunta i razem z nim, to są ludzie różnych zawodów, różnych stanów. To czasem wprost szokujące, że ta postać ich w jakiś sposób dotknęła, że stała się bliska, że on im właśnie towarzyszy: czasem w relikwiach, czasem w obrazku, czasem w innej modlitwie, codziennie. Obrazek św. Zygmunta spotkałam nawet na biurku lekarza, profesora. A więc nie należy wiązać tej postaci tylko z najuboższymi, z bezrobotnymi, jako że był nazwany kiedyś księdzem dziadów. Tutaj ubóstwo człowieka musimy rozpatrywać w aspekcie bardzo szerokim, różnorodnym, także na płaszczyźnie duchowej, moralnej, a czasem intelektualnej. Niekiedy dotyczy to różnego rodzaju trudności życia, nawet rodzinnego, małżeńskiego. Wiemy, że św. Zygmunt wielokrotnie się wstawiał w takich sytuacjach. Mamy dowody na urodzenie się wielu dzieci w małżeństwach bezdzietnych, na otrzymanie pracy za wstawiennictwem św. Zygmunta, na wiele uzdrowień, począwszy od dzieci, a skończywszy na starszych. Napływa do zgromadzenia wiele próśb o relikwie i to z różnych części świata. Ostatnio na Ukrainie został otworzony kolejny kościół pod wezwaniem św. Zygmunta Gorazdowskiego. Jest to wyraźny znak rozpowszechniającego się kultu.

- A jakie są plany sióstr józefitek na przyszłość? Czy jakieś tereny, a może kierunki, gdzie chciałybyście pojechać, by zanieść wasz charyzmat?

M. Leticja: Mamy jeden kierunek niespełniony. Jeszcze przed drugą wojną światową była ekipa sióstr przygotowana do wyjazdu do Chin. Staje to przed nami jako projekt niespełniony. Niemniej jednak bardzo dużo młodych sióstr składa prośbę o wyjazd na misje, co wydaje mi się dobrym znakiem takiej misyjnej wrażliwości zgromadzenia. Potwierdza się to również w inny sposób, mianowicie w prośbach napływających do zgromadzenia z różnych krajów i z różnych kontynentów. Jestem świadoma, że nie odpowiemy na wszystkie. Może czas pokaże, które z nich będą do zrealizowania według możliwości zgromadzenia. Takim najbliższym projektem jest utworzenie na Ukrainie domu dla osób starszych, dlatego że tam siostry dużo pracują wśród chorych w domach prywatnych. Te osoby do pewnego momentu, dopóki są jeszcze sprawne, mogą pozostać samotnie. Siostry pracują na zasadzie dochodzenia, załatwiania im spraw koniecznych. Natomiast na pewnym etapie życia, kiedy przychodzi niesprawność, wymagają umieszczenia ich już w jakimś ośrodku specjalistycznym i myślimy o stworzeniu na Ukrainie takiego ośrodka.

Rozm. Beata Zajączkowska, rv








All the contents on this site are copyrighted ©.