2008-12-12 18:03:26

Wiara oparta na mocy Bożej


Tak też i ja, przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby, błyszcząc słowem i mądrością, głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej (1 Kor 2, 1-5) – pisał św. Paweł w Pierwszym Liście do chrześcijan w Koryncie.

Ze zdumieniem przyglądamy się rozwojowi chrześcijaństwa. Po Zesłaniu Ducha Świętego wyrusza na podbój ówczesnego świata gromada nie filozofów i nauczycieli, choć wkrótce dołączą do nich i ci, ale ludzi prostych. Św. Paweł wprawdzie miał jakieś wykształcenie greckie, ale inni apostołowie go nie mieli. W II w. chrześcijaństwo głoszone jest już od Indii i Afganistanu po Hiszpanię, od Galii i Epiru po piaski Afryki i Aleksandrię. W III w. dociera do Anglii i Germanii, w IV stuleciu natomiast ogarnia nie tylko świat śródziemnomorski, ale wychodzi daleko poza cesarstwo.

Apostołowie głoszą Jezusa z pewnością wiary i nic nie wskazuje, że opanowali jakąś szczególną sztukę głoszenia. Ich siłą jest wiara i moc Ducha Świętego oraz Jego charyzmaty. Wiara dodawała im odwagi zdumiewającej pogan. Głoszą naukę Jezusa Chrystusa zarówno przed władcami, jak i przed prostymi ludźmi. Nic im nie przeszkadza, że są bici, kamienowani, więzieni, że nazywa się ich zakałą świata i głupcami. Byli gotowi pójść na śmierć, którą znosili nie tylko z godnością, ale głosząc przebaczenie katom i oprawcom, a co więcej – modlili się za katów i władców, którzy wydali wyrok. Nie znamy ich imion, nie interesowała ich sława, dla nich rzeczą ważną było jedno – głosić Jezusa Chrystusa i Jego miłość wszystkim: Żydom i poganom. Z ich nauki emanowała prawdomówność – nie głosili jej w pięknych słowach, ale potwierdzali świadectwem życia i śmierci. Tych, którzy na nich patrzyli, porywała nie tylko ich osobowość, ale i moc Boża, która z nich emanowała. I tą mocą zwyciężyli ówczesny świat.

Jeśli my dziś dziwimy się nieznacznym wynikom naszego głoszenia słowa Bożego, to wina nie leży w Słowie ani w Bogu, lecz w nas samych, którzy nasze apostolstwo opieramy na nas samych, naszej mądrości oraz różnego rodzaju trikach duszpasterskich i psychologicznych, a nie na mocy Bożej. Jesteśmy być może głosicielami, ale nie świadkami. I stąd nasza nieskuteczność.

ks. Marek Starowieyski








All the contents on this site are copyrighted ©.