L’Osservatore Romano: Kościół broni prawdziwych ofiar
Kościół budzi wrogość, bo odbiera niektórym grupom społecznym monopol na bycie ofiarą.
Pokazuje, że ofiarami są nie homoseksualiści, lecz dzieci, które oni chcą adoptować.
Nie kobieta, która dokonuje aborcji, lecz jej dziecko, któremu nie dano się narodzić.
Nie chory, któremu odmawia się „prawa” do eksperymentów z embrionalnymi komórkami
macierzystymi, lecz ludzkie płody, którym nie pozwolono dalej się rozwijać. Do takich
wniosków dochodzi Lucetta Scaraffia w noszącym datę 10 grudnia wydaniu L’Osservatore
Romano. W artykule redakcyjnym powraca ona do antykościelnej kampanii, która w ostatnich
tygodniach przeszła przez niemal wszystkie na świecie media. Pretekstem nagonki był
sprzeciw Stolicy Apostolskiej w sprawie oenzetowskich dokumentów dotyczących depenalizacji
homoseksualizmu, praw niepełnosprawnych, embrionalnych komórek macierzystych.
Watykańska
felietonistka na próżno próbuje zrozumieć, dlaczego nie starano się dociec prawdziwych
motywacji Kościoła i zamiast tego utrwalano fałszywy mit o Kościele jako nieludzkiej
i bezlitosnej instytucji, kurczowo trzymającej się swych zakazów. Z dziennikarskiego
punktu widzenia nie było to przecież trudne. Wystarczyło wsłuchać się w dobrze znane
już argumenty Stolicy Apostolskiej i prześledzić prawdziwą zawartość poddanych pod
głosowanie dokumentów. Dlaczego zatem tego nie uczyniono? Zdaniem Lucetty Scaraffii
„Kościół katolicki płaci cenę za to, że jest na świecie jedyną liczącą się instytucją,
która w sposób racjonalny sprzeciwia się praktykom i rozporządzeniom sprzecznym z
godnością wszystkich ludzi, a przy tym ukazuje, kto tak naprawdę zasługuje na miano
ofiary”. Głos Kościoła jest tym bardziej nieznośny, że w dzisiejszym świecie coraz
częściej liczy się już nie tyle poszukiwanie prawdy i sprawiedliwości, co właśnie
uporczywe przekonywanie o tym, że jest się ofiarą.