Od pokolenia Jana Pawła II będą zależały losy świata – rozmowa z Joanną Fabisiak
O zorganizowanym w Wiecznym Mieście Rzymskim Spotkaniu Młodych opowiada jego pomysłodawczyni,
posłanka Joanna Fabisiak.
- Jak zrodził się pomysł
tego spotkania?
J. Fabisiak: Inspiracje były trzy. Pierwsza wywodziła
się z mojej, trwającej już 15 lat, pracy wychowawczej z młodzieżą. Przed 15 laty powstał
konkurs „Ośmiu wspaniałych”. Nawiązuje on do westernu, w którym siedmiu kowbojów przełamuje
dyktat zła w małym meksykańskim miasteczku. I stąd przesłanie: zwycięża dobro. 15
lat temu to były początki polskiej transformacji. Ale już wówczas widoczne były pierwsze
negatywne symptomy tych przemian, a mianowicie narastanie agresji. Wolność zaczęła
się przejawiać również złem. Może mieć bowiem ona różne wymiary. Wtedy także byłam
pomysłodawczynią tego konkursu. Chodziło o to, żeby pokazywać pozytywne wzorce i zachowania.
Pomyślałam zatem, że skoro było to 15 lat temu, to nasi „wspaniali” mają obecnie lat
30, a więc ni mniej ni więcej, tylko tyle, ile minęło od wyboru Jana Pawła II. A zatem
są jego pokoleniem, przez niego wychowanym. To była pierwsza inspiracja.
Druga
inspiracja jest osobista. Mój syn ma obecnie 30 lat. Jest równolatkiem pontyfikatu
Ojca Świętego. Doskonale pamiętam tamto wydarzenie. Kąpaliśmy z mężem małego Tomka.
Ja trzymałam go na ręku, mąż go mył i nagle ktoś zaczął łomotać do drzwi. To był rok
1978. Do tej pory czuję nieprzyjemny dreszcz, bo w domu były różne ulotki... Po chwili
sąsiadka zaczęła krzyczeć: Polak Papieżem! Z moimi dziećmi – synem oraz córką, która
jest od niego półtora roku młodsza – często rozmawialiśmy o tym, jaki jest ten pontyfikat
dla ich pokolenia. I tak się zrodził pomysł, żeby doprowadzić do spotkania równolatków
pontyfikatu Jana Pawła II i przypomnieć im jego ważne przesłanie o budowaniu cywilizacji
miłości.
I wreszcie trzecia inspiracja, wynikająca z mojej pracy zawodowej.
Często spotykałam studentów z całego świata. Zauważyłam, że ci studenci z Europy,
katolicy, chrześcijanie, niekoniecznie mają wielką gorliwość religijną. Oczywiście
deklarowali, że są chrześcijanami. Ale miałam wrażenie, że nie bardzo rozumieją, co
to znaczy, nie bardzo potrafią nadać temu głębszą treść. Widziałam także, że ludzie
ze Wschodu, wbrew domniemaniom, wiarę mieli bardzo silną. I zamysł był taki, że jeśli
spotkają się ludzie ze Wschodu i Zachodu, zaczną wymieniać się doświadczeniami, rozmawiać
ze sobą o problemach współczesności i przedstawiać własną wizję i sposoby rozwiązania
tych problemów, a do tego będą mieli odwagę dawania świadectwa własnej wiary, to może
to ubogacić wszystkich.
- Kto zatem spotyka się na tym rzymskim forum?
J.
Fabisiak: Młodzi ludzie z 21 krajów, przede wszystkim z Europy zachodniej i wschodniej,
z krajów byłego Związku Radzieckiego. Dam jeden przykład. Kończąca studia 24-letnia
Ukrainka z Żytomierza bardzo pragnęła pojechać na to spotkanie. Jej rodzice mówili
jej: My nigdy nie byliśmy w tym mieście, gdzie są korzenie naszej wiary, ty koniecznie
musisz tam pojechać. Jednak nie miała wizy. Dzięki życzliwości MSZ udało się jej pomóc
i w Kaliningradzie otrzymała wizę schengenowską. Ukrainka z Żytomierza musiała pojechać
do Kaliningradu, co zabrało jej półtora dnia w jedną stronę. Potem dzień oczekiwała
w ambasadzie, bo procedury schengenowskie są długie. A zatem cztery dni podróżowała
po to, żeby potem wrócić, zmienić bagaże i wyruszyć autokarem do Rzymu. W sumie tydzień
podróżowania, żeby być w tym świętym mieście, uklęknąć przy grobie Ojca Świętego,
modlić się w kolebce chrześcijaństwa. Ta wiara była dla mnie powalająca.
-
Wschód to nie tylko były Związek Radziecki. Czy w gronie uczestników
spotkania znalazł sięteż ktoś z Bliskiego bądź Dalekiego Wschodu?
J.
Fabisiak: Jest np. przedstawiciel Caritas z Pakistanu. Ten młody człowiek mówi:
Zawsze pomagałem innym, nie wyobrażałem sobie, że przyjadę. Jest także Japończyk.
Zresztą nasze logo – schody prowadzące do Kaplicy Sykstyńskiej – to też dzieło młodego
Japończyka. Kiedy zapytaliśmy go, czy życzy sobie wynagrodzenia, powiedział: „Chciałbym
to ofiarować waszemu Ojcu Świętemu, Janowi Pawłowi II”. Zatem ci młodzi ludzie przyjechali
do Rzymu z różnych krajów, także tych bardzo egzotycznych.
- Mówiliśmy o
inspiracjach spotkania. Jakie są jego cele?
J. Fabisiak:
Są cele na dzisiaj i cele perspektywiczne. W obecnej chwili chodzi nam o spotkanie
i oderwanie od codzienności, która bywa ogromnie pochłaniająca. Młodzi ludzie w wieku
30 lat (zaproszeni zostali w wieku od 25 do 35 lat) to ci, od których niebawem będą
zależały losy świata. To są prezesi banków, doradcy ekonomiczni, kulturalni, młodzi
lekarze. A jeśli od nich zależą losy świata, to na pewno muszą się bardzo angażować
zawodowo. Bywa jednak, że intensywne zaangażowanie z jednej strony, a z drugiej obcowanie
z często chłodnymi religijnie i często wątpiącymi ludźmi – powodują, że brakuje im
czasu i dobrego ukierunkowania na sprawy Boże. A wiara potrzebuje modlitwy, kontemplacji
i wspólnoty. A więc, gdy nie mają na to czasu, chcieliśmy dać im możliwość, żeby spotkali
się tutaj razem, choć na te trzy dni się wyciszyli, porozmawiali o najważniejszych
sprawach.
Moja mama mówiła: Jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko
jest na właściwym miejscu. Jest to przesłanie religijne, ale nie tylko, również filozoficzne,
dobre na całe życie. Bo skoro wszystko jest na właściwym miejscu, to wszystko jest
OK, wszystko będzie dobrze.
Kolejny cel to wspólnota. Nasza współczesność jest
strasznie zindywidualizowana, zatomizowana. Nie umiemy współpracować. Naszym współpracownikiem
często jest komputer i dopiero za nim stoi drugi człowiek. A więc ta interakcja, bezpośrednia
komunikacja są bardzo ważne. To poczucie siły wynikające z wiary. Wszyscy chcemy czynić
sobie ziemię poddaną, ale chcemy to robić według praw Bożych. To dobrze, że ci młodzi
poznają swoją siłę. Przecież jest ich tu ponad 200.
- Mówiąc o umocnieniu
w wierze i nadziei tych ludzi, w których rękach będzie może niebawem spoczywał los
świata, musimy zdawać sobie sprawę, że, zwłaszcza w świecie demokratycznym,
istnieją też inne siły, siły zła. One bardzo często potrafią
umiejętnie działać, wypychając to, co dobre, z życia publicznego.
Czy nie istnieje obawa, że człowiek, który żyje mocno swoją wiarą, może
stać się „ogonem” przemian czy wydarzeń zachodzących w świecie?
Jak może przekazać swoje wartości życiu publicznemu, jeśli zło albo jakiś rodzaj perfidii
wchodzi czasem dużo mocniej i skuteczniej?
J. Fabisiak:
Zło jest krzykliwe, a dobro ciche. Nawiążę do samych przygotowań tego rzymskiego spotkania.
Trwały one rok. Organizatorzy (belgijska Fundacja Family Hope for Tomorrow, Centrum
Myśli Jana Pawła II, dwa uniwersytety: Europejski Uniwersytet w Rzymie i Papieskie
Ateneum Regina Apostolorum, oraz Fundacja Świat na Tak) napotkali tyle problemów,
że często zdawało się, że do tego spotkania nie dojdzie. W życiu każdego człowieka
jest wiele trudności. Mamy jednak pewność, że Kościoła nie zwycięży żadna siła. Pamiętamy
wezwanie Ojca Świętego: „Nie lękajcie się”. Kiedy było bardzo ciężko, powtarzaliśmy
sobie te słowa. I wszystkim młodym, którzy się lękają, możemy je zadedykować. Jeśli
ulegną lękowi, nic nie zrobią. Jeśli się przeciwstawią temu lękowi, nie zostaną usunięci.
Pan Bóg znajdzie dla nich miejsce, które da im wielką satysfakcję. A może to, w którym
aktualnie są, wcale nie jest dla nich takie dobre. Trzeba zawierzyć.
Rozm.
ks. T. Cieślak SJ/ RV
Słuchaj też uczestników Rzymskiego
Spotkania Młodych z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Mołdawii i Polski: