W Nagasaki 24 listopada odbyła się beatyfikacja Piotra Kibe Kasui i 187 towarzyszy,
czyli męczenników japońskich z lat 1603-1639. Tym samym Kościół powrócił do jednej
z najbardziej heroicznych, a zarazem najkrwawszych kart w swych dziejach. Zdaniem
wielu historyków, żadne inne prześladowania nie były tak wyszukane w swym okrucieństwie,
jak właśnie te, których zaznali pierwsi japońscy chrześcijanie. W większości wypadków
nie były one bowiem jedynie karą czy nawet zemstą, nie miały prowadzić do śmierci
męczenników, lecz odstraszyć i skłonić do zaparcia się wiary poprzez długotrwałe i
coraz bardziej bolesne kaźnie. Kiedy oprawcy napotykali na niespodziewany heroizm
katolików – a ich taktyka, mająca w istocie na celu ograniczenie liczby ofiar do minimum,
okazywała się kompletnym fiaskiem – odpowiedzią były coraz bardziej finezyjne tortury.
Nie ograniczały się one do zadawania bólu fizycznego, ale obejmowały również kaźnie
moralne, polegające na hańbieniu i katowaniu dzieci na oczach rodziców. Taki los spotkał
m.in. Jana Hashimoto Tahyòe, wysokiego rangą samuraja, który zginął w Kioto wraz z
żoną Teklą i czworgiem dzieci.
Wśród 188 nowych błogosławionych 18 to dzieci
poniżej piątego roku życia. Oprócz nich do tego grona należy też 33 młodych Japończyków
poniżej 20. roku życia oraz 60 kobiet. Na ołtarze wyniesieni zostali zarówno japońscy
arystokraci czy samuraje, jak i ubodzy chłopi. Są to tylko nieliczni reprezentanci
wielotysięcznej rzeszy męczenników (co najmniej 5,5 tys.). Ponieważ tortury i egzekucje
miały charakter pokazowy, czyli dokonywały się na oczach licznych świadków, w tym
europejskich marynarzy i kupców, japońskie martyrologium jest dość dobrze udokumentowane.
Wystawia ono też dobre świadectwo misji, jaką od przybycia do Japonii w 1549 r. św.
Franciszka Ksawerego, prowadzili tam katoliccy, przede wszystkim jezuiccy, misjonarze.
W gronie 188 beatyfikowanych męczenników jest trzech jezuitów.
Pomimo ulewnych
deszczy i dotkliwego chłodu w uroczystościach w Nagasaki uczestniczyło 30 tys. wiernych.
W imieniu Ojca Świętego obrzędowi beatyfikacji przewodniczył kard. José Saraiva Martins,
były prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. W jego przekonaniu ważnym przesłaniem
tego wydarzenia jest fakt, że niemal wszyscy Japończycy wyniesieni dziś na ołtarze
to wierni świeccy. Ich męczeństwo przypomina nam o jednym z niezbędnych aspektów Kościoła
misyjnego.
„W całej swej trwającej już dwa tysiące lat historii Kościół nigdy
nie wyrzekł się czerwonej tuniki męczeństwa – powiedział Radiu Watykańskiemu kard.
Saraiva Martins. – Kościół zaplanowany, chciany i ustanowiony przez Chrystusa nie
jest tylko Kościołem, który «idzie i naucza», lecz jest to również Kościół męczenników.
«Jeśli Mnie prześladowali, to i was prześladować będą» – powiedział Pan Jezus. Nie
możemy się łudzić. Kościół misyjny jest też Kościołem krwi. Potrzeba więc, aby w nas
chrześcijanach była stale obecna ta gotowość do oddania własnego życia, by bronić,
jeśli zajdzie taka potrzeba, własnej wiary”.