Na wschodnich pograniczach Demokratycznej Republiki Konga wciąż nie ustają walki między
wojskami rządowymi a rebelianckim ugrupowaniem Laurenta Nkundy. Jak informuje metropolita
Kinszasy abp Laurent Monsengwo Pasinya, w ciągu jednego zaledwie tygodnia 1,6 mln
osób zostało zmuszonych do opuszczenia swych domów. Sytuacja uchodźców jest dramatyczna.
Tylko niektórzy mogą liczyć na pomoc rodziny. Również miejscowa Caritas, choć wciąż
uruchamia nowe programy pomocy i obficie korzysta ze wsparcia udzielanego przez katolików
z zagranicy, może pomóc tylko nielicznym. 4 listopada na miejsce walk dotarł pierwszy
konwój humanitarny ONZ, ale transportu nie udało się przekazać potrzebującym, bo wszystkie
obozy uchodźców w regionie Nord Kivu zostały zrównane z ziemią. W takiej sytuacji
metropolita stołecznej Kinszasy wzywa do natychmiastowego przerwania walk i rozpoczęcia
negocjacji, bo nawet najszczytniejsze cele nie są warte cierpień, jakie ponosi w tym
momencie naród.
„Nawet gdyby ktoś chciał bronić własnej narodowości czy walczyć
o prawo do własnej narodowości, to cena, którą musimy płacić, jest zbyt wysoka – powiedział
Radiu Watykańskiemu abp Monsengwo Pasinya. – Trzeba zakończyć tę wojnę i rozpocząć
negocjacje. Z drugiej strony nie można ograniczyć się do samych negocjacji. Należy
uszanować integralność terytorialną i niezależność każdego państwa. Po trzecie, trzeba
się zająć misją ONZ w Kongu. Powinna ona dysponować niezbędnymi środkami, by wypełnić
swe zadania. Dziwi nas, że w misji tej uczestniczą jedynie kraje rozwijające się,
które nie są w stanie jej sprostać. Wzywamy zatem wielkie mocarstwa i Unię Europejską,
aby rozważyły możliwość wysłania swych żołnierzy na tę misję” – zaapelował metropolita
Kinszasy.
Na skutek trwającej od 13 lat wojny domowej w Kongu zginęły
już ponad 4 mln osób, a jeden z najzamożniejszych krajów kontynentu pogrążył się w
skrajnej nędzy. Rebelianckie ugrupowanie zbliża się aktualnie do miasta Gomy. Przerażone
bliską już perspektywą wojny miejscowe dzieci napisały list otwarty do „wielkich tego
świata”. „Darujemy wam wszelkie złoto, diamenty, miedź i inne bogactwa naszej ziemi
– czytamy w liście. – W zamian chcemy tylko być szczęśliwe, bawić się i każdego dnia
chodzić do szkoły, jeść czekoladę i pieścić się z mamą. Jeśli to prawda, że istnieje
pokój, to my go chcemy” – piszą kongijskie dzieci, mieszkające 15 km od nowego frontu
wojny domowej.