Świadectwo męczenników nie jest daremne – wywiad z o. K. Kelerem SVD
Chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią. Co roku na
świecie ginie ok. 170 tys. wyznawców Chrystusa. W porównaniu z poprzednimi
latami, prześladowania przybierają na sile. Dane te pochodzą z najnowszego
raportu organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie.O ich skomentowanie
oraz odpowiedź na pytanie, dlaczego chrześcijanie wciąż są na celowniku, poprosiliśmy
wicegenerała werbistów, o. Konrada Kelera.
K. Keler
SVD: Zaskoczyła mnie ta liczba. Muszę uczciwie powiedzieć, że nie byłem świadomy,
że aż tylu ludzi umiera za Chrystusa. To jest ogromna liczba współczesnych męczenników.
Powinniśmy jeszcze głośniej mówić: Zobaczcie, co się dzieje!
Dlaczego chrześcijanie
są wciąż na celowniku? Przede wszystkim sam Jezus Chrystus był znakiem sprzeciwu i
im bardziej autentyczne jest chrześcijaństwo, tym bardziej będzie prześladowane. Odwołam
się tu do pewnej historii. Św. Teresa z Avila chciała reformować klasztory, by przywrócić
im autentycznego ducha kontemplacji. Największymi przeciwnikami tych jej planów były
władze cywilne, które starały się do tego nie dopuścić, ponieważ zależało im na przeciętności
wspólnot zakonnych. Tutaj jest tak samo, nie ma problemu, jeżeli chrześcijaństwo jest
„przeciętne”, funkcjonuje widziane jako prywatna sprawa czy zepchnięte do zakrystii.
Przyzwala się wtedy, by chrześcijaństwo zajmowało się kwestiami społecznymi, których
państwo nie jest w stanie zrobić, i dlatego się je toleruje. Natomiast, jeśli chrześcijaństwo
przypomina o pewnych wartościach, porusza sumienia jednostek i społeczeństw, wtedy
staje się niewygodne. Historia pokazuje, że chrześcijaństwo i Ewangelia wielokrotnie
stawały się celem ataków, chciano je zagłuszyć, ale jednocześnie wskazuje, że w momencie,
kiedy jest ono najbardziej prześladowane, staje się posiewem nowych wyznawców, ludzi
idących za Chrystusem.
Prześladowania w Indiach nie spowodują, że ludzie odstąpią
od wiary. Fundamentaliści szantażują chrześcijan, mówiąc im, że jeśli wyrzekną się
Chrystusa, to oni nie podpalą ich domów. Jednak ci prości, ale autentyczni w swej
wierze ludzie powiedzieli „nie”. Stracili wszystko. Stali się posiewem nowych chrześcijan.
Jest to w pewnym sensie paradoks, którego świat – w rozumieniu Ewangelii św. Jana
– nie jest w stanie pojąć: dobre świadectwo, prowadzące nawet do męczeństwa, powoduje,
że chrześcijaństwo z jednej strony się oczyszcza, bo mamy wiele słabości i dużo rzeczy
powodowanych jest naszymi grzechami, a z drugiej strony – umacnia się. Myślę, że z
perspektywy zbawienia nawet na prześladowania trzeba spojrzeć z optymizmem i nadzieją,
że nie są one daremne.
- Czy przytoczone przez organizację Pomoc
Kościołowi w Potrzebie dane nie zaskakują także dlatego, że rzadko
przedostają się do mediów?
K. Keler SVD: To
jest jedno z bardzo ważnych zadań środków społecznego przekazu i dziennikarzy, by
mówić nie tylko prawdę, która jest wygodna, ale też i tę niewygodną. Jest to apel
do ludzi pracujących mediów, by umieli o tym powiedzieć nawet, jeśli są niewierzącymi,
bo dzieje się przecież jawna niesprawiedliwość.
- Jednak przykładem tego,
że np. interesy gospodarcze wygrywają, jest chociażby
ostatnia Olimpiada w Pekinie? Śledziliśmy wydarzeniasportowe,
a jednocześnie tamtejsi wierni byli prześladowani, a księża i
biskupi – więzieni.
K. Keler SVD: Chiny to
po Indiach kolejny kraj, wobec którego możemy zastosować słowa Churchilla: „Nie mamy
przyjaciół, mamy interesy”. Jeśli mam w czymś interes, to inne sprawy mnie nie obchodzą,
choćby nawet ginęli ludzie. Jest to faryzeizm polityczny. Mówimy o prawach człowieka,
o wolności religijnej. Jednak, kiedy pojawia się możliwość zbicia interesu, prawdy
te „zamykamy w szufladzie” i wyciągamy wtedy, gdy mogą się przydać, np. przy okazji
jakiegoś innego biznesu.
- W Indiach giną chrześcijanie,
ich domy i kościoły są palone. Niewiele na ten temat mówią
politycy. Czy za wyznawcami islamu ujmują się głośniej i częściej?
K.
Keler SVD: Polityka jest dzisiaj ogromnie koniunkturalna. Kto będzie się sprzeciwiał
królowi Arabii Saudyjskiej – kraju, który ma ropę, a w którym, mimo że podpisał wszystkie
traktaty i konwencje ONZ, nie można nosić krzyża, wybudować kościoła? To jest znowu
pewna koniunktura biznesu, która kieruje polityką i podpowiada, że o pewnych rzeczach
lepiej nie mówić.
- Jako wicegenerał werbistów Ojciec
dużo podróżuje, odwiedzając placówki zgromadzenia na całym świecie.
Czy na własnej skórze doświadczył Ojciec kiedyś łamania wolności religijnej?
K.
Keler SVD: Nie w sensie drastycznym ani fizycznym. Jakby nie było, obecnie na
świecie jest taka sytuacja, że obcokrajowca się jakoś respektuje, w najgorszym wypadku
jest uznawany za „persona non grata” i się go wydala. Najbardziej cierpi miejscowa
ludność. Nie zakazano mi noszenia znaków religijnych, ale niejednokrotnie mówiono,
bym uważał na to, co mówię, szczególnie publicznie. Ja wyjadę, ale moi współbracia
przecież tam zostaną… Jednak np. ksiądz proszący o wizę do Chin musi podpisać oświadczenie,
że nie będzie sprawował publicznie liturgii i nie będzie publicznie występował.
-
Z kolei, jadąc do Indii, musi się zobowiązać, że nie będzie głosił
Ewangelii…
K. Keler SVD: Wiemy o tym, że
Indie nie wpuszczają już od dłuższego czasu misjonarzy. Mogą tam pracować tylko miejscowi
księża. Chciałbym jednak dodać w tym miejscu, że czasem i my jesteśmy winni prześladowania
chrześcijan. Dlaczego? Otóż, gdy byłem w Indiach, zauważyłem, że tam nie ma rozdziału
między państwem a religią czy Kościołem, który to rozdział mamy w Europie. Tam rzeczywistości
te są utożsamiane. Oficjalnie nie mówi się, że Europejczycy mają zakaz pracy misyjnej,
ale wiadomo, że pracować mogą tylko miejscowi. Hindusi patrzą na Europę, którą identyfikują
z chrześcijaństwem, przez pryzmat tego, co widzą na filmach czy w reklamach. A tam
Boga nie ma. I to jest wykorzystywane przez hinduistycznych fanatyków. Mówią oni prostym
ludziom: Popatrzcie, co niesie Zachód, Europa, Ameryka… Oczywiście, to jest manipulacja.
Jednak oni nie wiedzą, że również u nas ludzie chodzą do kościoła, modlą się. Oni
znają to, co widzą w reklamach: zsekularyzowany, dbający tylko o wygody i konsumpcję
świat. To też ma wpływ na obraz chrześcijaństwa.
- Wśród krajów,
w których pracują werbiści, gdzie panuje najtrudniejsza sytuacja,
jeśli chodzi o poszanowanie wolności religijnej?
K. Keler SVD: Pomijając
Indie, gdzie sytuacja naprawdę jest w ostatnich miesiącach dramatyczna, bardzo trudna
sytuacja jest w Wietnamie i Chinach. Te ostatnie w niektórych okręgach nieformalnie
tolerują Kościół, ale formalnie są jeszcze przeciw chrześcijaństwu. W Wietnamie podobnie,
chociaż sytuacja się zmienia. Skrajna sytuacja jest w Korei Północnej, która nie pozwala
na żaden wjazd misjonarzy.
- Czy w waszej pracy misyjnej dostrzega
Ojciec namacalną różnicę między poszanowaniem wolności kultu a poszanowaniem
wolności religijnej?
K. Keler SVD: Jako przykład poszanowania
wolności kultu podałbym Kubę. Można odprawiać Msze, ale wolność religijna pozostaje
wciąż w sferze marzeń. Dominuje postawa: nie wiadomo, czy wam pozwolić, by wasze idee
pojawiły się w prasie, radiu, czyli poza zakrystią czy kościołem. Podobnie jest w
niektórych krajach azjatyckich.
- Czy w takich sytuacjach potrzeba
dużo kompromisu?
K. Keler SVD: Powiedziałbym, żepotrzeba
dużo dialogu. Być może ten dialog zakłada również kompromis, ale tylko dopóki nie
rezygnuje się z istotnych spraw wiary, moralności. Wtedy nie ma kompromisu, pozostaje
tylko dialog, trzeba przekonać drugą stronę o tym, że wierzę w to, co głoszę, i jestem
gotowy o tym świadczyć, mimo iż druga strona tego nie rozumie i nie akceptuje.
-
Raport organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie mówi o dramatycznej sytuacji
chrześcijan na świecie, o trwających wciąż prześladowaniach. Czego my
możemy się nauczyć od tych naszych braci w wierze, którzy w różnych
miejscach świata codziennie ryzykują życiem?
K.
Keler SVD: To jest dla nas świadectwo męczenników. Jan Paweł II jednoznacznie
powiedział, że to są współcześni męczennicy i że są oni dla nas drogowskazem. Pokazują
nam, że chrześcijaństwo i wiara w Jezusa Chrystusa nie zawsze jest łatwa, że to nie
pójście na skróty. Myślę, że będziemy się z tym musieli liczyć może także w życiu
wspólnot europejskich w przyszłości. Będzie trzeba bardziej radykalnego świadectwa
wiary. Przypominają nam o tym męczennicy, pokazując jednocześnie, że ich świadectwo
nie jest daremne. Coraz bardziej rozumiem tendencję Jana Pawła II beatyfikowania i
kanonizowania męczenników, przypominania nam o nich. To wszystko po to, by byli oni
naszą podporą i partnerami w dialogu ze współczesnością, że są wartości, dla których
warto nawet dać życie.