2008-10-07 17:36:59

Śladami Apostoła Narodów (13)


Wyprawa na Cypr

Szybko minął Barnabie i Pawłowi intensywny rok posługi w Antiochii nad Orontesem. Współpraca, do której byli zaangażowani również inni „prorocy i nauczyciele” (jak ich określają Dzieje Apostolskie 13, 1), układała się nadzwyczaj dobrze, przynosiła nadspodziewanie obfite owoce w postaci wielu nawróceń; rosło w dużym mieście i poza jego granicami zainteresowanie nową religią i jej Założycielem.

Barnaba i Paweł, coraz bardziej świadomi powołania do głoszenia Słowa Bożego, jakie otrzymali od Chrystusa, zdecydowali, posłuszni wewnętrznemu wezwaniu, udać się na pobliski Cypr, by również tam głosić prawdę o Zmartwychwstałym. Przed tym jednak włożono na nich ręce, co zdaniem jednych mogło oznaczać konsekrację biskupią, zdaniem innych było pewną formą błogosławieństwa albo znakiem przekazania specjalnych uprawnień do zakładania nowych wspólnot chrześcijańskich.

Łukasz, opisując genezę pierwszej podróży misyjnej, zwraca uwagę na fakt, że apostołowie podejmowali ważne decyzje, kierując się otrzymywanym światłem Ducha Świętego.

„Gdy odprawiali publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem». Wtedy po poście i modlitwie oraz po nałożeniu na nich rąk wyprawili ich. A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na Cypr. Gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich; mieli też Jana do pomocy” (Dz 13, 2-5).

Wspomniana w tekście Seleucja to nazwa portu Antiochii u ujścia Orontesu; stąd do Salaminy na Cyprze, najznaczniejszego miasta wyspy, jest ok. 90 km. Kierownikiem wyprawy był Barnaba; prawdopodobnie to on postanowił rozpocząć podróż właśnie od Cypru, swojej wyspy rodzinnej, i wziąć ze sobą Jana Marka, swojego krewnego.

Ten drobny szczegół zdaje się wskazywać na to, że myśl szerzenia chrześcijaństwa poza granicami Palestyny i Syrii dojrzała już u obydwóch Apostołów, którzy w Marku chcieli mieć pomocnika w zamierzonym dziele. Możemy sobie wyobrazić, że chrześcijanie z Antiochii ze wzruszeniem żegnali odpływających z portu w Seleucji w kierunku niedaleko położonej wyspy; w ciągu rocznej posługi z pewnością wytworzyły się mocne więzy przyjaźni z członkami wspólnoty, dla której posługiwali odpływający.

Ks. prof. Eugeniusz Dąbrowski, autor znakomitej książki Dzieje Pawła z Tarsu, tak komentuje podróż apostołów z Antiochii na Cypr: „Gdy statek odbijał od syryjskich brzegów, nic nie wskazywało na to, że dzieje się coś niezwykłego. Wypłynięcie statku na morze to przecież rzecz zwykła dla portowego miasta. A jednak statek ten wiózł zaczyn, który w religijnych dziejach ludzkości jest punktem zwrotnym. Historia nie przechowała nam jego nazwy. Wszyscy znamy nazwę karaweli Kolumba i z zapartym tchem śledzimy posuwanie się Santa Maria na zachód pod dowództwem genialnego Włocha na usługach Hiszpanii. Ten statek cypryjski zasługiwałby na to, aby nazwa jego została przekazana potomności, nie mniej niż nazwa karaweli Kolumba: światowe bowiem znaczenie podróży Barnaby i Szawła nie jest mniejsze od tej, którą przedsięwziął bohaterski genueńczyk” (s. 110).

Nie znamy zatem szczegółów przeprawy Barnaby, Pawła i Jana Marka na Cypr i do Anatolii. Co więcej, niektórzy bibliści chcieli nawet w pewnej chwili zanegować historyczność pierwszej podróży misyjnej. Dzisiaj jednak zdecydowana ich większość, analizując dokładnie dane z różnych dziedzin, również geografii historycznej, przyznaje rację wersji Łukasza. Podkreślają oni, że pisarz ma też pewną ideę, którą chce przedstawić: wyprawa na Cypr i do Anatolii jest w jego opisie pewnym wzorem podróży misyjnej, wedle którego powinna odbywać się wyprawa ewangelizacyjna i głoszenie Ewangelii zarówno wśród Żydów, jak i pogan.

Swoją pierwszą wyprawą apostołowie zaczynają realizować słowa samego Pana, wypowiedziane kiedyś do uczniów, a zamieszczone w Ewangelii napisanej przez tegoż Łukasza: „W imię (Chrystusa) głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy” (Łk 24, 48).

Być może właśnie w Antiochii nad Orontesem, w czasie roku wspólnej posługi, Barnaba i Paweł zrozumieli, że nie wystarczy głosić Ewangelię tym, którzy sami przyjdą, ale trzeba ich szukać, podejmując ryzyko podróży, przebywania w nieznanych regionach, narażania się na niewygody i choroby.

Za nimi pójdą w ciągu wieków chrześcijaństwa tysiące misjonarzy, którzy właśnie w tych dwóch apostołach będą dostrzegać swoich patronów, orędowników i duchowych przyjaciół. I choć od tamtej pierwszej podróży misyjnej minęło prawie dwa tysiące lat i zmieniły się znacznie sposoby podróżowania, istota pracy ewangelizacyjnej pozostaje ta sama, a i zewnętrzne jej warunki uległy zdumiewająco małym przeobrażeniom.

By je dogłębniej zrozumieć, trzeba choć raz odwiedzić misjonarzy, zobaczyć teren ich działalności, spotkać się z ludźmi, wśród których posługują. Gdy do takich odwiedzin dochodzi, jesteśmy przede wszystkim zaskoczeni, że na początku trzeciego tysiąclecia, czasu nadzwyczajnego postępu, bardzo wysoki procent mieszkańców Ziemi żyje w tak ubogich warunkach. Później zaczynamy przyglądać się posłudze misjonarek i misjonarzy w ubogich kaplicach i kościołach, w prymitywnych ośrodkach zdrowia, w nadzwyczaj skromnych, najczęściej drewnianych, budynkach szkolnych. Mieszkają i pracują często na terenach, gdzie odwiecznie panują różnego rodzaju konflikty, gdzie brakuje prądu i bieżącej wody.

Misjonarze, duchowni i świeccy, do których nie dojeżdżają dziennikarze, nie udzielają wywiadów, nie są ludźmi z pierwszych stron gazet... Cieszą się jednak powołaniem, jakie otrzymali i odczytali, za które dziękują Bogu, nierzadko za pośrednictwem świętych apostołów Barnaby i Pawła.


ks. Waldemar Turek







All the contents on this site are copyrighted ©.