Sytuacja chrześcijan w niektórych regionach Indii, zwłaszcza w stanie Orisa, jest
po prostu tragiczna. Alarmuje w tej sprawie misyjna agencja Asianews wskazując, że
wyznawcy Chrystusa stali się kozłem ofiarnym rozgrywek politycznych. Początek fali
pogromów dało zamordowanie w sierpniu hinduistycznego duchownego Laxmananandy Saraswatiego.
I choć do zabójstwa oficjalnie przyznało się radykalne ugrupowanie maoistowskie, to
władze stanowe Orisy przemilczały ten wątek sprawy, a odpowiedzialnością za śmierć
swamiego obciążono chrześcijan.
Obecnie praktycznie codziennie dochodzi do
zabójstw bądź przymusowych nawróceń wyznawców Chrystusa na hinduizm. Oblicza się,
że przynajmniej 30 tys. osób zostało zmuszonych do opuszczenia własnych domostw i
kryje się na pustkowiach, bądź w obozach dla uchodźców. Najbardziej zastanawiająca
w tej sytuacji jest jednak bierność indyjskich władz i wspólnoty międzynarodowej.
Zdaniem kierującego agencją Asianews ks. Bernardo Cervellery, za tą postawą stoi polityczny
koniunkturalizm.
„Należy w pierwszym rzędzie stwierdzić, że w Indiach często
władze różnych szczebli niewiele robią, a to z przyczyn politycznych, by nadmierną
aktywnością nie zaszkodzić sobie w następnych wyborach – powiedział Radiu Watykańskiemu
ks. Cervellera. – W tym przypadku nikt nie chce stracić głosów środowiska hinduistów,
dlatego wystawia się chrześcijan na rzeź. Z drugiej strony mamy tu do czynienia z
obojętnością wspólnoty międzynarodowej, a w szczególności Zachodu. Problem polega
na tym, że bardzo często przemoc wobec chrześcijan jest uważana za sprawę drugorzędną.
To znaczy wolność religijna, a co za tym idzie także życie chrześcijan, są uznawane
za sprawę wtórną wobec rynku czy polityki. To jest problemem. Skutkiem tego dzieje
się to samo, co z usuwaniem Boga z życia Zachodu: uznaje się, że nawet jeśli gdzieś
niszczone są wspólnoty religijne, to nie ma to większego znaczenia w świecie opartym
na sile pieniądza i ekonomii”.